--------------------HALT------------------------
-Wezwać Malcolma!-wrzasnąłem. Ciąłem na oślep wszystkich i wszystko, bo łzy zupełnie mnie oślepiły.
-Abelard, nieeeeee!!!
Moje oczy znów stały wytwórniął łez.
Powoli traciłem siły. Upadłem na kolana. Zacząłem płakać, płakać i wspominać.
Wspomnienie Halta...
Richard prowadził mnie przez las.
-Gdzie idziemy, Richardzie?
-Dowiesz się niedługo.
Po kilku minutach wjechaliśmy na sporą polanę.
-Bob, przyjacielu, jesteś tam?!-krzyknął mój mistrz w kierunku małego, drewnianego domku.
-Richard! Jak dobrze cię widzieć!-odkrzyknął z progu domu Stary Bob.
-Haha! Przyszedłem po konia dla tego młodego Zwiadowcy.
-Aaaaaaa... wiem już co się kroi.-Stary Bob spojrzał na mnie z rozbawieniem.
Chmmmmm...
Coś knują! Pomyśliłem.
Stary Bob poszedł do małej stajni na tyłach domu. Po chwili wrócił prowadząc małego kudładego konika.
-To te konia zwiadowców?!-zakpiłem w myślach.
-Poznaj Abelarda.-Stary Bob przedstawił mi konia.
-Może spróbujesz go dosiąść?-spytał niecierpliwie Richard.
-Taaaa. Z chęcią.-osiodłałem Abelarda i usiadłem. Nic się nie działo.
-I co w tym takiego śmie...-zaczęło się piekło. Abelard skakał jak szalony i wystrzeliwał kopytami do góry. W pewnym momencie wypiął zad, a ja wyleciałem z siodła i wylądowałem poturbowany na ziemi. Wszystko mnie bolało, jednak moja wyćwiczona twarz nie okazywała żadnych uczuć. Spojrzałem na Richarda i Starego Boba, którzy dusili się ze śmiechu.
-Zdrajcy.-mruknąłem wstając i otrzepując się z piachu i kurzu.
Opanowany już Bob powiedział.
-Każdy zwiadowczy koń ma hasło. Ten kto nie powie hasła, wyleci z siodła po kilku sekundach. Hasło do Abelarda to ........(tu coś po hoberyjsku, ale zapomniałem a w książce nie mogłem znaleźć). Musisz szepnąć mu to do ucha.
-Dobra. ......... .-wskoczyłem szybko na grzbiet. Napiąłem mięśnie i złapałem mocno grzywę.
Nic. Odetchnąłem z ulgą.
Ale dasz mi jabko??
Jasne!-odpowiedziałem.
Chwila. Gadam z koniem?!
Ale dwa.
No dobra, dwa, ale nie więcej.
Oki!
-A teraz się przejedź!- powiedział opanowany już Richard.
-Dam rade.
Trąciłem piętą łydkę konia, a ten wystrzelił jak torpeda. Abelard bez problemu, skakał zawracał skrecał.
Łał.
Nawet nie sądziłem, że to takie cudowne uczucie...
Koniec wspomnienia...
Otworzyłem oczy pełne łez, w chwili, gdy jakiś gupi Skott brał zamach toporem na moją głowę. Szybko wbiłem mu saksę w brzuch i pobiegłem z Abelardem na rękach w stronę lasu Malcolma.(wiem, że niesienie konia jest praktycznie niemożliwe, ale trudno, zrozumiecie!!!)
---------------------MADDIE-------------------
Z ociąganiem otworzyłam oczy. Było mi wygodnie jak nigdy. Spojrzałam na moją poduszkę, a zamiast niej zobaczyłam tors Zack, który przytulony do mnie spał w najlepsze. Jego klatka piersiowa, nawet z koszulką była sto razy wygodniejsza niż najwygodniejsza poduszka na świecie. Powoli wstałam aby go nie budzić. Pobiegłam po dzbanek z zimną wodą o wróciłam do pokoju gdzie spał Zack.
Raz, dwa trzy...
I cała woda oblała Zacka. Ten momentalnie się obudził i gdy zrozumiał powód mojego śmiechu wstał i rzucił mnie podłoge gilgocząc. Śmialiśmy się w najepsze leżąc obok siebie na podłodze.
Do pokoju wbiegł zaspany Gilian.
-Co się stało?!-zauważyłam w jego dłoni saksę. Gdy nas spostrzegł wrócił do łóżka mrucząc.
-Ach ta młodzież.
--------------------ZACK-------------------------
-Słuchaj. Może zrobimy śniadanie i pójdziemy...nad jezioro? Żartowałem. Po śniadaniu do wioski po pieczywo, a potem trening.
-Dobra. Chociaż wolałabym jezioro.
-O nie. Już nigdzie nie wyjdziecie.-za naszymi plecami stała Allys.-Mogliście umrzeć! Niestety Maddie wraca dzisiaj do zamku i nie będziecie mogli się spotykać.
-Co?!-poczułem jak do moich oczu napływają łzy. - Maddie nie może wyjechać!-wrzasnąłem.
-Niestety, musi.
-Nieeeeee!-wrzasnąłem trzaskając drzwiami.
------------------------------------------------------
Cześć!
Przepraszam za krótki rozdział, ale jestem chory.
Dopadła mnie choroba Wenus Zanikus. Czyli zanikła mi wena. A do tego jest dziewiąta rano i pisze na telefonie.
Przypominam o konkursie. Dalej ani jednego zgłoszenia! Co z wami?!
Zwyciężca wybierze tematyke rozdziału mojej książki!
Naprawdę warto!(bzmie jak głupia reklama. Wiem!)
Niedługe będe w top 10 w przygodowe. Więc jak zwykle...
Proszę o gwiazdki i komentarze!
Bajooooooo!
Nienormalny!
CZYTASZ
,,Zwiadowcy"- Nowy początek
FanfictionBaron Arald został poważnie ranny. Nawet sam Malcolm nie jest wstanie go uleczyć bez tajemniczego zioła. Lady Sandra jest załamana. Tylko miłość potomków bohaterów Auralenu może uratować Aralda. Jak się to skończy? Czy Arald wyzdrowieje? Jeśli chce...