Cześć!
10 minut temu skończyłem jeść uroczyste śniadanko Wielkanocne!(nie wiem po co to mówie!xdddd!)
P.S.SMACZNEGO JAJKA I WESOŁYCH ŚWIĄT.
2.P.S. TERAZ JEST 10:40!!
BAJOOOOOO!
Nienormalny!
----------------MAMA WILLA--------------
Gdy go zobaczyłam dostałam jakby wizji.
Było ciemo, lecz wiedziałam, że żyje.
Tylko gdzie jest Will?
I przypomniałam sobie wszystko.
Kopnęłam ziemie nademną. Ziemia drgnęła i po chwili oślepiło mnie światło.
Szybko przyzwyczaiłam się do jasności. Usłyszałam oddalającego konia. Na nim siedział jeździec, który trzymał w rękach...Willa, mojego Willa.-Stój!Poczekaj!Proszę!Will!Nieeeeeeee!Wracaj!-wrzasnęłam.
-Nieeeeee!-zaczęłam płakać.
Nagle otworzyłam oczy. Przedemną stał Will. W jego oczach widać było łzy.
-Mama?-szepnął.
-Will?-ja też byłam zszokowana.
-Mamo!-Will rzucił się mi w ramiona.-Ty żyjesz?-przytulał mnie płacząc. Ja z resztą też płakałam.
-Przez cały czas, czyli przez 25 lat włóczyłam się po Auralenie. Gdy wyszłam z mojego grobu byłam bardzo ranna, więc zajęli się mną uzdrowiciele. Kiedy doszły mnie słuchy o legendarnych wyczynach Willa Treatego z sierocińca Redmont, wiedziałam, że chodzi o ciebie i byłam bardzo dumna. W każdym lennie pracowałam jako sprzątaczka. I nareszcie dostałam się do Auralenu, ale nie sądziłam, że tu jesteś!-wytłumaczyłam przez łzy.
-No to mam dla ciebie niespodziankę!-powiedział mój syn.
-Niedługo będziesz babcią!-powiedział, a mnie zamurowało.
-Naprawdę?Super!Gratuluję!-krzyknęłam podekscytowana.
Ja babcią?Przecież mam ledwo 48 lat!
Przez 4 godziny rozmawialiśmy w najlepsze. Will opowiedział wszystkie swoje przygody ze szczegółami. Porwania. Walki. Wojny. Rany. Łzy. Strata. Ból. Radość. Miłość. Strach. W jego historiach było wszystko.
Ja też opowiedziałam mu wszystko. Śmialiśmy się razem jak nigdy. Nagle drzwi pokoju otworzyły się z chukiem.
-Angelino Woolfaire!Gdzie cały czas byłaś ty...-nke skończył, bo zobaczył mojego syna. Ukłonił się mu nisko. Widocznie budził strach i szacunek. Ale we mnie budził dumę.
-Zwolniłem tę sprzątaczke, bo to moja matka i powinna być szlachcianką!-krzyknął Will na sługę, który pokłonił się jeszcze niżej.
-O-oczywiście panie!-sługa trząsł się ze strachu.
-I powiedz wszystkim, że moja matka się odnalazła!Już!-rozkazał młody Zwiadowca.
-O-czywiście p-panie!-sługa wycofał się z pokoju w ukłonie i pobiegł do komnaty księżniczki.
--------------------WILL-------------------------
Po 2 minutach do pokoju weszli wszyscy moi przyjaciele.
Horace, Cassandra, Ducan, Halt, Sir Dawid, Crowley, Gilian, Jenny, Gorge, i kilku innych. Ale pierwsza do pokoju weszła Allys.
Wszyscy zaczęli witać się, kłaniać gratulować i przytulać. Allys podeszła do mnie i zbliżyła swoją twarz do mojej. W sali zalęgła cisza i wszyscy, nawet mama patrzli na nas wyczekująco.
-Tak się ciesze!-szepnęła Allys i pocałowała mnie głęboko. Pocałunek trwał jakby wieki. Gdy oderwaliśmy się od siebie Allys podeszła do mamy i przedstawiła się. W pokoju znów zapanował haos.
--------------WIECZOREM(HORACE ZAPROPONOWAŁ IMPREZKE TO SIĘ ZGODZIŁEM)-------------------
Przyjęcie trwało w najlepsze.
Mamie właśnie nadano tytuł szlachcianki. Na stole stały trunki, gorzałki i posiłki. Była też prawie cała Skandia.(dosłownie)Cały Auralen zjechał się na tę uroczystość. Było tak dużo gości, że ludzie świętowali w obozach, które poustawiali, aż do najbliższego lenna.
Muzyka grała, było dużo krzyków.(szczególnie skandjanin!)
-Przepraszam!-posłaniec z Redmont przecisnął się przez tłum i stanął na mównicy(jeśli takie coś jest).
-Bardzo mi przykro, że psuję zabawe, ale mam złe, bardzo złe, okropne, przerażające...-sprawa nabierała dramatyzmu.
-Dokończ wreszcie!-wrzasnął Ducan, a posłaniec wyprostował się.
-Z przykrością zawiadamiam, że...Lady Sandra... Nie żyje!
------------------------------------------------------
Tam, tam, taaaaaaaam!
Cześć!
Mam nadzieje, że rozdział się podobał! Wiem, to smutne, ale musiałem ją zabić!
Przypomiam o pytaniach na wywiad! Mało ich!
Wywiad będzie najprawdopodobniej we wtorek!
Proszę o komentarze i gwiazdki!
Bajoooooooo!
Nienormalny!
CZYTASZ
,,Zwiadowcy"- Nowy początek
FanficBaron Arald został poważnie ranny. Nawet sam Malcolm nie jest wstanie go uleczyć bez tajemniczego zioła. Lady Sandra jest załamana. Tylko miłość potomków bohaterów Auralenu może uratować Aralda. Jak się to skończy? Czy Arald wyzdrowieje? Jeśli chce...