×10×

1.8K 173 29
                                    

Po pięciu minutach Seunghyun wrócił do pokoju swojego syna wraz z maścią na obicia i siniaki.

— Usiądź — polecił starszy, a więc Jiyong podniósł się do siadu. Seunghyun spojrzał na jego ramię po czym odkręcił maść, następnie zaczął ją delikatnie wsmarowywać w ranę, nie chcąc mu sprawić żadnego bólu. Mimo to Jiyong skrzywił się nieznacznie. — Spokojnie, Yongie — powiedział z troską po czym spojrzał na młodszego, w jego błyszczące, brązowe oczy. Jiyong odwzajemnił te spojrzenie również zaglądając wprost w tęczówki swojego ojca. Dłoń Seunghyuna wylądowała na jego policzku; pogładził go z czułością palcami. Nieco zdumiony chłopiec zmarszczył ledwozauważalnie nos.

— Jesteś naprawdę słodki — szepnął starszy Choi, nie odrywając od niego wzroku. Jiyong poczuł się speszony, po jego półnagim ciele przeszły liczne ciarki, serce natomiast zabiło szybciej.

— Um... — nastolatek spuścił wzrok na swoje kolana, nie mając pojęcia jak ma się zachować.

Starszy uśmiechnął się pod nosem i zdjął dłoń z jego policzka. Złapał go pod karkiem i delikatnie ułożył na plecach na łóżku, co również zdziwiło Jiyonga.

Seunghyun przykrył go kołdrą po czym pochylił się nad nim, składając na jego czole opiekuńczy pocałunek. Zielonowłosy wzdrygnął się kiedy z nagła poczuł jego dłoń na swoim torsie; mężczyzna poglaskał miejsce pod obojczykiem za chwilę schodząc palcami niżej; do jego sutka.

Serce Jiyonga jeszcze bardziej przyśpieszyło, obijając się mocno o klatkę piersiową; zadrżał przestarszony, w dodatku widząc przed sobą pochylającego się nad jego zarumienioną twarzą Seunghyuna.

— Co robisz? — spytał cicho i złapał jego rękę, czując, że zbliżyła się w stronę podbrzusza.

— Mój słodziutki — szepnął po raz kolejny, zagryzając wargę. — Tylko mój.

Jiyong uniósł brwi do góry, ponownie czując się przez niego nieswojo; był zlękniony, onieśmielony i zawstydzony jego zachowaniem. Przez jego głowę zaraz przeszła dosyć przerażająca myśl, lecz ku jego uldze — Seunghyun wycofał się. Zabrał dłoń po czym zmierzwił mu włosy. W końcu podniósł się i spojrzał na niego przelotnie.

— Dobranoc, synku — uśmiechnął się do niego, oblizując dolną wargę; następnie wyszedł z pokoju.

Serce Jiyonga jeszcze przez moment biło mocno, to było dziwne i onieśmielające. Dlaczego zachowywał się w ten sposób?

Zielonowłosy natychmiast przypomniał sobie o zdarzeniu z klubu i wszedł cały pod kołdrę, krzywiąc się. Zniesmaczony zmarszczył brwi, zamykając oczy.
Szybko jednak je otworzył, ponieważ uslyszał, że ktoś puka w szybę.

Chłopak wyłonił się spod kołdry i podniósł się do siadu od razu kierując wzrok na okno.

Wstał z łóżka, widząc za szybą Baekhyuna. Zbliżył się i uchylił okno, dzięki czemu młodszy mógł wejść do środka.

— Nie powinieneś czasem...? — Baek niemal od razu przerwał jego wypowiedź.

— Chanyeol Park mnie uratował! — krzyknął przesłodzonym, a zarazem pełnym entuzjazmu głosem. — Zaprowadził mnie do pielęgniarki! — różowowłosy wskoczył na łóżko, wchodząc pod ciepłą pościel. — A potem powiedział, że mam czadowe włosy — zarumienił się na policzkach, dotykając bladoróżowych kosmyków. — I tak słodko na mnie patrzył, potem jeszcze raz przyszedł, żeby spytać czy już mnie nie boli...Moze jutro też spyta — rozmarzył się, łapiąc przy tym za policzki.

Jiyong pokręcił z politowaniem głową, widząc jak zachowuje się jego przyjaciel, choć faktem było, że od zawsze miał lekkiego bzika.

— A właśnie JiJi! Dziękuję, że mnie ocaliłeś przed tym zbirem! Jesteś najlepszy! — to mówiąc, a raczej wykrzykując; wstał i rzucił się na starszego, mocno się do niego przytulając. — Kocham cię, niuniu!

Jiyong poklepał go po plecach, przewracając z rozbawieniem oczami.

— Muszę ci coś powiedzieć, Baek... Miałem już wcześniej, dziś w szkole, ale tyle się wydarzyło i sam wiesz...

— Mhh, o co chodzi? — spojrzał na starszego, odsuwając się delikatnie od niego.

— Uhm... pamiętasz tego faceta z klubu, który... — Jiyong spuścił wzrok.

— Ach...tak, pamiętam.

— On jest — Choi podrapał się po policzku, wzdychając ciężko. — moim ojcem.

— Co? — zszokowany Baekhyun uniósł brwi do góry, otwierając przy tym szeroko oczy. — Ale...dlaczego?! Nie poznał cię przez to, że zmieniłeś kolor włosów?! I czemu mówisz mi o tym dopiero teraz? Nie mogłeś w autobusie?!

— Ciszej bądź — mruknął Jiyong, ponownie westchnął z dezaprobatą. — Wtedy nie wiedziałem, że to on... Nie poznałem go. Przecież wiesz... mówiłem ci, że wyjechał jak byłem mały — powiedział starszy z pretensją i usiadł na łóżku, zagryzając wargi i wpatrując się tępo w swoje chude kolana.

— Och... — Baekhyun usadowił się obok po czym objął delikatne najlepszego przyjaciela w pasie. — Wiem, JiJi... Czy wszystko okej między wami...? No wiesz...

— Tak — skłamał zielonowłosy, zaciskając dłoń na poduszce. Nie chciał mówić o tym, co wydarzyło się przed odwiedzinami Baekhyuna; wstydził się.

— Pamiętaj, Jiji zawsze będę przy tobie i ci pomogę. W końcu od tego są przyjaciele — klepnął starszego łokciem w ramię, szczerząc się.

— Oczywiście — Choi uniósł głowę i subtelnie odwzajemnił uśmiech.

Był szczęśliwy, że ma kogoś takiego jak Baek.

daddy issues; gtopOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz