•
— Najgorsze jest to, że początkowo chciałem jedynie seksu, a teraz zacząłem się o niego martwić.
Od kilku minut zaciskał w palcach filiżankę i nie zrobił żadnego, nawet najmniejszego łyka, dlatego czarna ciecz była już lekko chłodnawa.
— Chciałem się z nim zabawić i go zostawić, nie planowałem, że zostanę na dłużej. Miałem zamiar wrócić do Stanów, ale teraz czuję, że nie mogę go zostawić. Po prostu nie potrafię i nie rozumiem tego. Mam wrażenie, że on mnie potrzebuje, nie chcę, żeby był rozczarowany, czy smutny przeze mnie.
Westchnął skonfundowany, marszczył brwi, a jego wzrok był bezradny i przygnębiony, wciąż czuł straszliwe wyrzuty sumienia.
— Och, Seunghyun... — drugi siedzący obok niego blondwłosy mężczyzna wziął głęboki wdech, lekko wykrzywiając usta. — Chcesz czegoś więcej z nim?
— Mówisz o związku? — uniósł brew, zdumiony, a zarazem trochę zmieszany. — Na stałe z synem? Z szesnastoletnim chłopcem? — parsknął, kręcąc głową. — Sam nie wiem, czego dokładnie chcę, ale przecież nie moglibyśmy stworzyć prawdziwego związku.
— W sumie racja. Twój wybór, czy go zostawisz, chociaż myślę, że to jedynie rozwiązanie.
Minęło trochę, zanim zaczęli znowu rozmawiać, ich konwersacja teraz zeszła na martwą narzeczoną ciemnowłosego.
— Bom wiedziała o moich upodobaniach. — powiedział, trzymając teraz w ręku kieliszek z winem, ponieważ potrzebował czegoś mocniejszego. Od razu stał się swobodniejszy i jeszcze bardziej szczery. — Nie była zła, kiedy sprowadzałem do domu dużo młodszych mężczyzn, sama czasami uczestniczyła w naszych zabawach. Byliśmy bardziej w otwartym związku. Cóż kochałem ją, ale miałem swoje potrzeby. — wziął sporego łyka, zanim zaczął kontynuować. —Dopiero później, kiedy pojawił się Jiyong... nie chciała, żebym to wciąż robił, powiedziała, że to czas, żeby to skończyć, powinniśmy być normalną rodziną. Tyle że ja tak nie potrafiłem... — spuścił wzrok na swoje kolana, czując mimo wszystko wciąż wstyd przez tę niewłaściwą decyzję. — Nie chciałem ich krzywdzić, więc ich opuściłem.
— I Jiyong został bez ojca, a ty pieprzyłeś się w USA — parsknął rozbawiony blondyn, ponieważ to było niedorzeczne i nienormalne, jego zdaniem.
— Szczerze, to często myślę, że to ja powinienem był umrzeć zamiast niej. Ona nigdy nie skrzywdziłaby naszego syna.
Seunghyun wydał z siebie kolejne okazujące przygnębienie westchnięcie i dopił do końca, był już lekko spity, ale wciąż nie kręciło mu się w głowie i mógł racjonalnie myśleć.
— W Stanach nasiliło się moje uzależnienie. Od seksu. Dlatego nie potrafiłem się powstrzymać przed dotykaniem go. Kiedy upatrzę sobie cel, to za wszelką cenę muszę go zdobyć.
~
osiem godzin wcześniej
Seunghyun uchylił oczy i spostrzegł przed sobą twarz Jiyonga, chłopak nadal miał zamknięte oczy i był pogrążany w śnie. Jego wargi były delikatnie uchylone, a twarz wydawała się jeszcze niewinniejsza niż zwykle.
Uśmiechnął się na ten słodki widok z rana i w tym momencie zapragnął budzić się obok niego już tak zawsze. Obejmował młodszego ręką wokół pasa, leżeli bardzo blisko siebie, zielonowłosy zaciskał niemocno palce na jego koszulce.
Mężczyzna przejechał łagodnie palcem po jego policzku, za chwilę składając czułego całusa na jego czole.
— Jiyong — szepnął, ponieważ to był właściwy czas na pobudkę, w końcu jego syn miał iść dzisiaj do szkoły. — Obudź się, słoneczko.
Kiedy do młodszego doszedł głos mężczyzny, automatycznie otworzył swoje zapuchnięte oczy. Spojrzał rozkojarzony na jego twarz, zamykając buzię.
— Na co masz ochotę do jedzenia? — zapytał ciepło starszy.
— Na cokolwiek. — wzruszył obojętnie ramionami, podnosząc się prędko do siadu.
Ciągle był zły, zawiedziony i smutny, i nie wierzył w jego słowa, nic nie zmieniało faktu, że wolałby, aby ten mężczyzna raz na zawsze zniknął z jego życia. W połowie okłamywał samego siebie, ale to nie miało znaczenia, starał się o tym nie myśleć.
— Okej, szykuj się, a ja przygotuję ci śniadanie, tutaj i do szkoły — ciemnowłosy wstał i pospiesznie opuścił pokój, schodząc na dół do kuchni.
Młodszy natomiast udał się do swojego pokoju, tam złapał za telefon, spostrzegł zaraz, że ma mnóstwo nieodebranych połączeń od Baekhyuna, kilka od Dami, przyszła również chmara smsów od jego najlepszego przyjaciela.
Chwycił komórkę i wybrał kontakt Byuna, przykładając za momencik urządzenie do ucha.
— Kochanie, czy ty żyjesz?! — krzyknął mu do słuchawki różowowłosy. — Wszystko w porządku?! He?!
— Tak, szykuję się do szkoły — mruknął Ji, wyciągając ubrania z szafy.
— Mam dobre wieści! Chan zaprosił mnie do kościoła, bo śpiewa w chórze! Też możesz przyjść! — krzyczał mu ucieszony do ucha, dlatego Jiyong nieco odsunął komórkę, marszcząc nos.
— Ale kiedy?
— No dziś po szkole! A potem Chan zaprasza mnie do siebie — szepnął rozmarzony. — Ale tylko mnie, ciebie nie.
— Jiyong, schodź na śniadanie! — krzyknął z kuchni Seunghyun, który skończył robić dla niego jedzenie.
— Dobra, muszę kończyć. Widzimy się w szkole — chłopak rozłączył się, po czym zszedł na dół, już ubrany razem z plecakiem. Jego wzrok od razu padł na mężczyznę stojącego do niego tyłem i krojącego chyba jakieś warzywa na blacie. Skupił się zwłaszcza na jego tyłku, ponieważ starszy miał na sobie jedynie bokserki, opinające się bokserki.
Jiyong wziął głęboki wdech, natychmiast odwracając wzrok, próbując nie myśleć o wszystkich grzesznych rzeczach, jakie zaczęły przychodzić mu do głowy i usiadł przy stole, czując, że jego policzki robią się czerwone.
CZYTASZ
daddy issues; gtop
Fanfiction;gdybyś był moim małym chłopcem, zrobiłbym dla ciebie wszystko; paring główny - gtop, paring poboczny - chanbaek. gatunek: yaoi, daddykink.