Rozdział15: Postać

34 6 0
                                    

~Julia~
Było już wszystko dobrze. Przybrałam na wadze. Byliśmy z Lukiem najlepszymi przyjaciółmi. Graliśmy w szachy i ja oczywiście wygrywałam. Był deszczowy wieczór i była burza. Siedzieliśmy przy ciepłym kominku. Nagle przyszedł James i po prostu mnie wywlókł z pokoju na dwór. Ciągnął mnie za rękę wbijając w nią pazury. Krzykną że nie mogę być szczęśliwa i rzucił mną o ścianę. Później było już tylko gorzej. Zaczął zdzierać moją koszulę w niebieską kratkę. Nie mogłam się bronić bo nic nie czułam poprostu umierałam. Rozmazywał mi się obraz przez deszcz zmieszany z moją krwią i łzami. Luk zaatakował Jamesa. Zaczęli się bić. Co było dalej? Nie wiem, bo umarłam.

Obudziłam się cała mokra głośno dysząc. Rozejrzałam się po pokoju oświetlonym przez księżyc. Było jasno. Pokój był niemalże biały. Spostrzegłam cień. Sparaliżowało mnie uczucie strachu zaczęłam się pocić. Poruszał się przy moim oknie. Cień karykaturalnego człowieka. Bałam się. Udawałam ża śpię. Zaczęłam się lekko trząść ze strachu. Miałam nadzieję że tego nie widział. Postać zbliżyła się coraz bardziej do okna po czym odeszła. Pobiegłam do sypialni Luka.
-Luk śpisz-szepnęłam nadal dygocząc i uważając na kostkę.
-A co?- na moje szczęście nie spał.
-Boje się-mówiłam przerażona
-To choć do mnie-podniósł kołdrę. Leżał w samych krótkich spodenkach. Podbiegłam ostrożnie i weszłam na łóżko. Od razu mnie przytulił.
-Cholera, ale ty jesteś gorąca. Dosłownie i w przenośni-powiedział z uśmiechem. Nie miałam siły mu odpowiedzieć byłam przestraszona.
-Boje się ktoś tam jest-wymamrotałam przed zaśnięciem
-Spokojnie, jesteśmy bezpieczni. Śpij-uspokoił mnie i przytulił bardziej do siebie. Spaliśmy na boku, a Luk przytulał mnie do siebie. Zasnęłam od razu. Byłam bezpieczna.

Obudziłam się. Niemalże odrazu pożałowałam tego iż otworzyłam oczy, poczułam okropny ból głowy. Podszedł do mnie Luk i ściągną mi z głowy ręczniczek z ciepłą wodą. To samo zrobił z tym będącym na nadgarstkach i szyi.
-Masz straszną temperaturę-powiedział-zażyj to-wzięłam od niego tabletkę i szklankę wody którą niemalże odrazu wypiłam.
-Zrobić ci herbatę- krzyknął z dołu z kuchni.
-Tak-odkrzyknęłam. Kochałam herbatę.
-Jaką?-wydarł się znowu
-Poziomkową, jak jest-poprosiłam.
-Ok-znowu krzyk z dołu
Później moje zamówienie zostało zrealizowane. Ponadto dostałam też naleśniczki. Przypalone ale dało się zjeść. Pochwaliłam Luka że są pyszne. Musiał się postarać, żeby je zrobić. Sączyłam gorącą herbatkę. Byłam stale lustrowana przez chłopaka.
-Jesteś nadal strasznie gorąca-powiedział po przyłożeniu dłoni do mojego czoła-Nałożę ci okład.
-Naprawdę nie musisz się mną tak zajmować-było to kochane z jego strony ale trochę niezręczne dla mnie.
-A tak a propos to co się stało tamtej nocy?-powiedział zwilżając ręcznik i kładąc mi go na czoło nadgarstki i szyję.
-Miałam straszny koszmar-moja wypowiedź została urwana
-A jaki?
-Wszystko było dobrze ale później przyszedł James. On mnie chciał zabić i wykorzystać. Najgorsze było że ty też tam byłeś i się biliście-niewiadomo czemu zaczęłam płakać
-Spokojnie no już-przytulił mnie i lekko poklepał po plecach-ja bym cię uratował umiem się bić.
-Nie wiem co się stało dalej, bo umarłam.
-Wiesz że mówisz przez sen-próbował mnie rozśmieszyć i odciągnąć uwagę
-Co tak konkretnie?-zaśmiałam się leciutko, ocierając łzy.
-Coś, że on tu jest, że się boisz, że jesteśmy w niebezpieczeństwie-mówił przypominając sobie noc. Ja znieruchomiałam.
-Co się stało?-spytał-wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.
-Bo on tam stał, patrzył czy śpię, chciał wejść-powiedziałam sztywno i bez emocji.
-Kto?-Luk już zaczynał się martwić
-Nie wiem. Ktoś stał przy oknie z latarką i sprawdzał czy śpię. Gdy poszedł pobiegłam do ciebie-wyznałam
-Sprawdzę to. Nie stresuj się-uspokajał mnie-masz straszne rumieńce. Dobrze się czujesz?
-Jest Ok-obojętnie powiedziałam-tylko jestem zmęczona.
-Niedługo będzie Carter z kroplówką, przywiezie ci coś na zbicie gorączki-przekazał mi-poczytać ci coś na dobranoc?-zapytał z uśmieszkiem
-Jak chcesz-wzruszyłam ramionami.
-Może być "Plaga samobójców"?
-Tak. Kocham to-usiadł koło mnie, a ja ułożyłam głowę na jego brzuchu-teraz to nie zasnę. Nie ma opcji.
-Prze zemnie czy przez plagę?-spytał z nadzieją
-Zgadnij-nie chciałam przyznać że przez to i to. Zaczął czytać. Po kilku rozdziałach okazało się że źle oceniałam możliwości mojej gorączki. Przymykałam oczy.
-Hej ludzie-wszedł Carter-mam nadzieję że to nie przychodzę w złym momencie-powiedział spoglądając na nas. Musiało to dziwnie wyglądać. Ja rozpalona nie wiadomo czy ubrana leżąca na Luku. To tylko pozory.
-Carter przystopuj wyobraźnie czytam jej książkę bo jest chora-tłumaczył się niebieskooki.
-No dobra dobra-wyciągną strzykawkę i tabletki. Połknęłam leki na gorączkę. Miałam lekkie problemy z tym aby dać sobie założyć wenflon. No dobra Luk musiał mnie trzymać. Ale są plusy; dostałam naklejkę dzielnego pacjenta, którą od teraz dumnie nosiłam na koszulce. Musiałam tam siedzieć niemiłosiernie długo. Nudziłam się co bez skrupułów okazywałam chłopakom. Luk to nawet nawet zniżył się do tego poziomu że pograł ze mną w kamień papier nożyce. Non stop marudziłam więc grał ze mną w kółko i krzyżyk. Gdy już wyciągnięto mi wenflon Carter zmył się na jakieś arcyważne spotkanie. No już mu wierzę.
-Czemu zbyłaś Cartera?-zaciekawił się.
-Jestem zmęczona, Carter pewnie też. Jeszcze mi za to podziękuje.
-Jesteś nie znośna, a co ze mną? Może potrzebuję towarzystwa?-zapytał z wyrzutem
-Możesz potowarzyszyć mi w gotowaniu czegoś jadalnego-zaproponowałam i podniosłam się aby wstać. Zimny opatrunek spadł mi z nogi. Był już roztopiony.
-Dobra tylko ci usztywnię tą kostkę-zaproponował i zawiązał mi bandaż elastyczny. Przez chwilę jeszcze klęczał przede mną a później wstał i zeszliśmy po schodach do kuchni. Postanowiłam zrobić kurczaka z frytkami. Znalazłam ofiarę, która za mnie obierze ziemniaki. Wręczyłam chłopakowi obieraczkę, a on popatrzył się na mnie jak na wariatkę i z widocznym przerażeniem. Nie tak źle mu szło. Tylko to były kwadraty nie ziemniaki na frytki. Gdy skończyłam panierować i smażyć to pomogłam temu biedakowi. Gdy kolacja była gotowa to ją zjedliśmy. Nie chwaląc się była pyszna.
-To śpisz u mnie nie?-zapytał.
-Chyba tak. Boję się tego gościa-patrzył na mnie wyczekując dalszej części zdania-No dobra bo jeszcze cię lubię braciszku.
-Dobra to już lepiej brzmi-stwierdził myjąc naczynia.
-Pójdę się umyć-rzuciłam i pokuśtykałam po jakieś ubrania i pod prysznic. Gdy już się wykąpałam poszłam odrazu do łóżka. Byłam padnięta.
-Błagam cię nie noś tak krótkich spodenek-narzekał. Zignorowałam jego uwagę. Położyłam się odrazu.
-Weź te łapska-strzepnęłam jego ręce z tyłka rumieniąc się-nie zapominaj, że jesteś moim bratem.
-Dobra-westchną. Wkurzało mnie to, bo nie lubię być zawstydzana.
-Dobranoc-powiedziałam po chwili.
-Dobranoc-odpowiedział ziewając.

Dzięki za przeczytanie kolejnego❤️❤️❤️❤️

To Tylko PrzeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz