XXXIV. Rozdział

907 80 18
                                    

Haruki i Ryota na czas nieobecności swojej towarzyszki z drużyny, byli tymczasowo odsunięci od misji. Zdarzało się, że Piąta wysyłała tylko ich trójkę, ale naprawdę sporadycznie. Trzy miesiące urlopu dla nich były nie do zniesienia. W dodatku użytkownik Byakugana miał na głowie własne obowiązki względem klanu. Znał cenę przynależenia do gałęzi. Miał chronić trzon oraz nosić na czole pieczęć.

Dla niego ta cena nie była wysoka. Chłopiec nie miał żadnego celu w życiu, więc mógł umrzeć, jeżeli taka była wola głowy klanu. Z drugiej strony miał pewność, że ze strony Hiashi'ego nie spotka go nic złego. Był po słowie z Ayane, więc wszystko było w porządku.

Bardziej brak misji przeżywał ciemnowłosy. Nie zgadzał się na zastępstwo ze względu, że ich elitarna drużyna była swego rodzaju rodzinką, która znała o sobie każdy szczegół. Wszystkie brudne sprawki w ich gronie widywały światło dzienne. Zwłaszcza, czym była Ayane.

Kisuke Arima, mistrz ich drużyny, czasem dziwił się, z jaką łatwością dziewczyna przyznaje się, że nie jest człowiekiem, a sztucznym tworem, lecz kogo? Tu milkła, jakby nie chciała wydać swego ,,ojca''. Oczywiście ważniejsze szychy Konohy, on sam i ci, którym zaufali Minato z Ayane poznali prawdę o Mędrcu. A raczej fragment, który ujawniła dziewczyna. Jednak wiedział, że to chętne wyjawianie informacji miało pokazać jej szczere zamiary oraz, że w pewnym sensie jest uczłowieczona. Ryota z nudów policzył na palcach, ile osób znało sekret koleżanki z drużyny: Trzeci, Czwarty i Piąta Hokage, Jonini, głowa klanu Hyuuga, kiedyś wiedziała to i głowa klanu Uchiha, ich drużyna, Legendarni Sanini, starszyzna wioski oraz ten przeklęty drań - Danzo z korzenia ANBU.

Aż sam nie wierzył w naiwność i otwartość Ayane mogła ją w końcu pewnego dnia zgubić.

KILKANAŚCIE LAT TEMU...

- Minato jesteś pewny? - zapytała niepewna Kushina, zerkając na dziewczynkę.

Mężczyzna uśmiechnął się łagodnie, przykucając przy Ayane, kładąc ciepłą dłoń na jej główce, dając jej w ten sposób poczucie bezpieczeństwa.

- To zależy, czy Aya jest na to gotowa. Osobiście uważam, że to dobry pomysł. Będą to tylko zaufani ludzie, nie zrobią ci krzywdy - zapewniał. - Chcę, by zobaczyli, że jesteś taka, jak my, a jednak nie traktowali cię jak zwykłego shinobi. Wszystko dla twojego bezpieczeństwa. Legendarni Sanini cię poznali podczas Trzeciej Wojny Shinobi, kiedy to chciałaś im towarzyszyć.

Jedyna osoba, która obiecała i zapewniła jej bezpieczeństwo uśmiechnęła się szerzej. Po tych słowach, przytaknęła. Wierzyła w słowa swojego przybranego ojca, a obecność Kushiny uspokajała ją jeszcze bardziej.

W gabinecie Czwartego zjawili się ci, którym ufał. Ayane z nich znała tylko poprzedniego Hokage. Reszta patrzyła na nią z zainteresowaniem. To była jej decyzja. Minato pozwolił jej na tę swobodę, aby to ona zaczęła.

- Ano... Witam... Mam na imię Ayane Kurogane.

W ich oczach uchodziła za dziecko, którego opieki Minato podjął się wraz z Kushiną. Uczęszczała do Akademii, a podczas Wojny... ponoć gdzieś walczyła na froncie. Niektórzy wiedzieli, że była wtedy z Jiraiyą i resztą.

- To, co wam powiem nie może opuścić tego pokoju - powiedziała nagle poważnym głosem. Nie była tak młoda, jak im się wydawało. W rzeczywistości mogłaby być dalekim przodkiem samego Madaru. Głowa rodu Uchiha prychnął z pogardą. - Jesteście tu, bo Czwarty Hokage uważa was za zaufanych ludzi oraz elitę wioski. Nie jestem człowiekiem.

Nikt nie zareagował.

- Wolą Minato było zaufać wam, zdradzić sekret i pokazać, że w żaden sposób nie chcę zagrozić waszej wiosce. Tak naprawdę podział wiosek mnie nie interesuje ani wasza polityka. Jestem sztucznym tworem stworzonym przez samego Mędrca Sześciu Ścieżek.

Niektórzy nagle zbledli, na słowa pozornie niewinnej dziewczynki. Widziała ich nie dowierzanie, więc westchnęła i zademonstrowała najpierw jeden ogon Kyuubi'ego. Sarutobi spojrzał na Kushinę. To było niemożliwe...

Następnie pokazała kolejne osiem innych ogonów.

- Zostałam stworzona z cząstki mocy każdej Ogoniastej Bestii.

- Idealna broń dla wioski! - wrzasnął Danzo, na co ta go spiorunowała nieprzychylnym i wrogim spojrzeniem. Minato odruchowo zrobił krok bliżej Ayane.

- Nie jest bronią - zaprotestował.

- Jestem Strażniczką. Znam każdego jinchuuriki od samego początku do jego śmierci i zmiany naczynia. Od chwili, gdy zaczęliście je niewolić i pieczętować w ludziach, stałam się i strażnikiem jinchuurikich. Nie mogę pozwolić, by cierpiały. Wasze kraje mnie nie interesują. Tylko los mojej rodziny.

- A więc nie stanowisz zagrożenia dla Konohy? - zapytał, przerywając ciszę były Hokage.

- Nie. Wśród Minato i Kushiny znalazłam własny kąt, jednocześnie nie opuszczając się w swoich obowiązkach. Mogę pilnować Kuramę, waszego lisiego demona, jak wolicie go zwać.

TERAZ...

Ryota musiał przyznać, że historia dziewczyny w rzeczywistości była zawiła. W jednej chwili była pustelnikiem, doglądającym bestie, a potem bawi się w rodzinkę. W tym czasie wyznaje, kim jest oraz bierze udział w Trzeciej Wojnie, ratuje głowę klanu Hyuuga. Momentami współczuł jej jak bardzo była związana z wioską oraz ludźmi, do których nie należała.

- Och, Neji, dzień dobry - przywitał się Haruki, widząc chłopaka z klanu.

- Dzień dobry - odpowiedział. - Nie wiecie może dokładnie, kiedy wraca Ayane?

Młodzieńcy spojrzeli po sobie.

- Nie. Trzy miesiące. Wiemy tyle, co i ty. - Ryota skrzyżował ręce na piersi. - Czemu pytasz?

- To moja sprawa i Ayane.

- Neji... czy ty lubisz Ayane? - zapytał Haruki.

Nie odpowiedział.

- Pff - prychnął z pogardą Ryota. - Żałosne. Lubi czy nie, to nie ma znaczenia.

Towarzysze Ayane odwrócili się i zaczęli zmierzać w stronę budynku Hokage.

- Ayane nie potrafi kochać - powiedział Ryota do kolegi, ten przytaknął głową. - Co za głupiec. Każdy, kto ulegnie jej wdziękom jest głupcem. Jedynym rodzajem miłości, jakim ta dziewczyna potrafi operować to tylko miłość rodzinna.

- Taka jak do Naruto! - Olśniło jasnowłosego Hyuugę.

- Ta... miłość do rodziny, bestii oraz uczucie miłości, jaką darzy nas. Taka, że chce nas chronić i lubi nasze towarzystwo. Miłość i uczucia kogoś, kogo kocha... tego nie zna. Nie wykształciła tej zdolności. Nie potrafi kochać w inny sposób niż rodzinny lub przyjacielski. Ale tylko dlatego, że poza wyglądem człowieka, nie ma z niego nic.

*****

- A może spacer? - zaproponowałam, patrząc jak Gaara marszczy, no raczej nie brwi, bo ich nie ma, czoło. Spojrzał na mnie, jakby rozważał tę propozycję.

- Mam dużo pracy.

Przewróciłam oczami, odkładając książkę na bok. Wstałam i podeszłam do jego biurka. Leżał tam wciąż mój jeszcze nie otwarty list od Piątej. Zapomniałam złożyć raport, ale wierzyłam, że Piąta mi to wybaczy.

- Siedzenie przy papierach jest takie interesujące, rozumiem. A za oknem pogoda taka piękna... W takim razie pójdę sama.

Nie musiałam już z nim nigdzie przebywać na siłę. Chciałam tu być. Nie tylko dla Shukaku, ale samego Kazekage, którego obecności już nietolerowałam, a lubiłam i, wstydząc się przed samą sobą, potrzebowałam. Gaara nie był zimnym mordercą, który okaleczył Lee, chciał zniszczyć Konohę. Bardzo przeżywał swoje zbrodnie. Żałował za nie. A gdy przeprosił, cały żal i gniew wobec niego, ustąpiły.

- Muszę to skończyć.

- A ja muszę żyć. Po prostu pójdę sama. O, może pójdę z Temari albo Kankuro?

Bardziej chciałam iść z nim.

- Pójdę. Ale jak mnie starszyzna zgani, że tego nie skończyłem, to będzie na ciebie. - Uśmiechnął się lekko.

Przebudzony Demon | Gaara ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz