Rozdział 3.

2.3K 85 24
                                    

Grace's POV

Obudziłam się dosyć wcześnie, nadal w objęciach mojego chłopaka. Justin ciągle spał, dzięki czemu mogłam mu się spokojnie przyjrzeć. On jest naprawdę idealny. Pod każdym względem jest pieprzonym ideałem i dziwię się mu, że spośród wszystkich dziewczyn, które miał na wyciągnięcie ręki, wybrał mnie. Ja nigdy nie uważałam się za kogoś wartego uwagi.

Po jakimś czasie rozmyślania, postanowiłam zejść ma dół i przygotować coś na śniadanie. Szczególnie w dzisiejszy dzień powinnam go traktować lepiej niż zwykle.

Przygotowałam wszystkie potrzebne składniki na naleśniki, bo było to coś, co zawsze mi wychodziło, a poza tym bądźmy szczerzy. Kto nie lubi naleśników?

Zajęło mi to jakieś piętnaście minut, a kiedy były już gotowe, nalałam do szklanki soku pomarańczowego i poszłam na górę do Justina.

Zobaczyłam, że ten nadal leży wtulony w poduszkę. I znowu gapiłam się przez chwilę. Bez problemu mogłam teraz zauważyć tatuaże, które zdobiły jego umięśnioną klatę. Dopóki go nie poznałam jakoś nie specjalnie lubiłam jak ktoś ma dziary wszędzie, ale jemu to naprawdę psuje i dodaje uroku.

Odstawiłam tackę na stolik obok łóżka, a następnie usiadłam obok, delikatnie gładząc jego policzek.

Po chwili chłopak otworzył oczy i uśmiechnął się.

- Dzień dobry, księżniczko. - powiedział swoim zaspanym głosem, który sprawiał, że miałam takie przyjemne uczucie. Trudno to opisać.

- Dzień dobry, książę. - odpowiedziałam śmiejąc się.

Justin nie czekał zbyt długo, pociągnął mnie ku sobie i znowu mocno przytulił.

- Zrobiłam śniadanie. - powiedziałam po chwili, przez co on lekko uniósł się i spojrzał na stolik, gdzie leżał stos naleśników.

- Kobieto wyjdź za mnie. - odezwał się, podniósł i sięgnął po talerz.

Uśmiechnęłam się, widząc, że mu smakuje.

- Yyy chcesz trochę? - zapytał po chwili lekko zażenowany, gdy na talerzu został już tylko jeden naleśnik i patrzył to ma mnie to na niego.

- Jedz, to dla ciebie. - zaśmiałam się.

Kiedy chłopak już skończył, zeszliśmy oboje na dół. Justin nie miał właściwie pojęcia, że coś dla niego planuję, dlatego musiałam coś wymyślić, w razie, gdyby zaczął coś wymyślać na dziś.

- Może pojedziemy na Starbucksa? - zaczął, gdy włożyłam naczynia do zmywarki i odwróciłam się do niego.

- W sumie, to chętnie. Daj mi pięć minut. - odpowiedziałam i nie oczekując już odpowiedzi pobiegłam na górę, aby szybko się ogarnąć. Dołożyłam wszelkich starań, aby faktycznie zajęło mi to pięć minut i powiedzmy, że się udało. Piętnaście też ma w sobie liczbę pięć, prawda?

Gdy byłam gotowa, zbiegłam z powrotem na dół, gdzie Justin nadal siedział przy stole i w tym momencie przeglądał coś na telefonie.

- Możemy wychodzić. - oznajmiłam, a on podniósł głowę.

- Matematyka od zawsze sprawia ci problemy? - zaczął się lekko śmiać, co wyglądało słodko, ale udawałam złą.

- Ohhh chodź już nie marudź. - wywróciłam oczami.

Justin wstał, położył swoją rękę na moich plecach i poszliśmy w stronę wyjścia.

Ubraliśmy buty i wyszliśmy z domu. Jego auto stało zaparkowane pod moim domem, więc wsiedliśmy do środka i skierowaliśmy się do kawiarni.

Grace 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz