Rozdział 22.

2K 77 22
                                    

- Czyli zamierzasz prowadzić tak? Wiesz, że chcę być cała? - zapytałam ze śmiechem, kiedy Justin w końcu zaczął ruszać z parkingu.

- Tak. Teraz muszę uważać nie tylko na siebie czy ciebie, bo w grę wchodzi jeszcze moja córeczka. - uśmiechnął się szeroko, przez co ja zrobiłam to samo.

- Albo syn. - stwierdziłam i czekałam jak zareaguje, bo widać, że uparł się przy córce.

- Albo syn. - powtórzył. - Ale to będzie córeczka. - dodał pewnie, jakby to było oczywiste, że to dziewczynka.

Resztę drogi rozmawialiśmy o wszystkim co się ostatnio działo. Zastanawialiśmy się co wymyśli Ashley. Z nią może być różnie, ale na pewno nie popuści. Biedna, nie uda się jej nic zrobić. Ta dziewczyna naprawdę ma tupet.

Justin zaparkował po dwudziestu pięciu minutach pod swoim domem. Jechał wyjątkowo powoli jak na możliwości swoje i tego auta.

Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka, skąd było czuć zapach czegoś pysznego. Zresztą to oczywiste, bo Pattie świetnie gotuje i co by to nie było, to i tak będzie pyszne.

Kiedy nas zobaczyli wszyscy się zdziwili, ponieważ Justin miał wrócić dopiero jutro, a tu taka niespodzianka. Jazmyn i Jaxon tak szybko jak go tylko zauważyli, podbiegli do niego i zaczęli go przytulać.

- Dzieci spokojnie, Justin jest napewno zmęczony. Pozwólcie my trochę odpocząć. - zawołała Pattie, przyglądając się z kuchni, gdzie mieszała właśnie coś na patelni.

Justin przytulił dzieciaki i wziął ich oboje na ręce. Wiem, że tęsknił za nimi, a oni za nim, ale nie powinien się przemęczać. Jest jeszcze słaby, chociaż oczywiście jest pewny, że wszystko w porządku.

Następnie ja przywitałam się ze wszystkimi i kilka minut później poszliśmy do stołu, gdzie Pattie już przygotowała obiad. Usiedliśmy z Justinem naprzeciwko siebie i ten cwel musiał oczywiście się przez cały czas na mnie gapić. Za każdym razem kiedy podnosiłam wzrok, stykałam się z nim i widziałam jego głupkowaty uśmiech. Który swoją drogą kochałam. Ale nie zmienia faktu, że teraz było to irytujące.

Po obiedzie, poszliśmy na górę do pokoju. Justin stwierdził, że nagle się zmęczył. Nie wiem czym, ale znając go i tak musiałam tam iść z nim. Usiedliśmy razem na łożku, po czym chłopak tylko mocno mnie przytulił. Tak ni stad ni zowąd. Po prostu objął mnie tak mocno, jak się tylko da i siedzieliśmy w takiej pozycji jeszcze przez jakiś czas, słysząc tylko swoje oddechy i bicie serca.

- Grace? - zapytałam po chwili, puszczając mnie.

- Tak? - chciałam, aby dokończył.

- Kim był ten chłopak wtedy w tym parku?

Serio on dalej pamiętał o tamtej sytuacji? Nie chciałam się zacząć śmiać, ale nie umiałam się powstrzymać.

- To Carter. Stary znajomy.

- Yhym.. - pokiwał na moje słowa głową.

- Nie musisz być zazdrosny.

- Jestem i będę.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też.

Cieszę się, że wszystko się tak rozwiązało. Jeszcze rano bałam się, jak to będzie, a teraz już wszystko jest tak jakbym chciała, żeby było. Powtarzam się chyba, ale ostatnio miałam dość życia. Byłam zmęczona tym, co się mi przytrafia, bałam się. Nadal nie mogę uwierzyć, że mam kogoś jak on. On znaczy dla mnie więcej niż ktokolwiek inny w tym świecie. Nie wiem co się stanie jutro, za miesiąc, czy za rok. Nie wiem w jaki sposób to ogarniemy, ale wiem, że sobie poradzimy tak długo jak będziemy sobie ufać i się wspierać.

Po około godzinie leżenia i przytulania się, poszliśmy do mnie do domu. Rodzice wyjechali, więc mieliśmy go tylko dla siebie i jako młoda para osiemnastolatków wykorzystaliśmy sytuację. Zamówiliśmy pizzę i zaczęliśmy oglądać jakieś durne filmy.

Kiedy dochodziła dziesiąta, Justin dał znać rodzicom, że robimy sobie wieczór filmowy i że zostanie dziś u mnie. Nasz wieczór filmowy polegał oczywiście na olaniu telewizji i pójścia do pokoju. Położyłam się na świeżej pościeli i obserwowałam Justina, który tylko poruszył znacząco brwią i nadal stał nade mną. Po chwili klęknął, tak, że leżałam teraz pomiędzy jego nogami, a on zbliżał się coraz bardziej do mojego brzucha, nadal patrząc mi w oczy. Zaczął muskać ustami moje ciało, obserwując mnie, a następnie zaczął odpinać moje spodenki, które w mgnieniu oka znalazły się na podłodze, a Justin nie przestawał sprawiać mi przyjemności. W końcu, zaczął ściągać powoli moją bieliznę, a ja czułam narastające podniecenie, kiedy przejechał palcami po mojej kobiecości.

- Justin j-jestem w ciąży. - powiedziałam w końcu, bo wiedziałam do czego to zmierza.

- Wiem, ale jest jeszcze wcześnie. Nie zrobię nic naszemu maluszkowi. - odpowiedział, całując moje podbrzusze i zaczynając sprawiać mi większą przyjemność.

Po chwili poczułam jego palce, przez co jęknęłam. Jego ruchy sprawiały, że przechodziły mnie ciarki, nie chciałam żeby przestawał.

Kilka minut później leżeliśmy oboje obok siebie, uśmiechając się do siebie nawzajem.

- Powinnam iść się wykąpać. - wymruczałam, patrząc na zegarek i widząc, że już prawie jedenasta.

Justin nie odpowiedział mi nic, tylko od razu wstał.

- Ale sama. - dodałam.

- Wiem, pójdę tylko przygotować ci kąpiel. - cmoknął mnie w usta i skierował się do łazienki. Usłyszałam lejącą się wodę, po czym chłopak wrócił, wziął mnie na ręce i zaniósł pod samą wannę.

- Odwróć się teraz. - nakazałam, podczas gdy on stał i patrzył na mnie.

- Poważnie? Tak jakbym nigdy nie widział cię nago. - pokręcił głową na boki, ale zrobił to, o co prosiłam.

- To co innego.

- Niby czemu?

- No bo tak.

Justin tylko westchnął na moje słowa i odwrócił się z powrotem dopiero, gdy powiedziałam, że już może.

Moment później wyszedł i wrócił po kilku minutach z kieliszkiem wypełnionym czerwoną substancją.

- Nie mów, że to wino. - zwątpiłam.

- Chyba żartujesz. To sok porzeczkowy. - powiedział i podał mi go.

- Jesteś niemożliwy. - zaśmiałam się.

- Za coś w końcu mnie kochasz. - mrugnął okiem.

- Wiesz co?

- Hmm? - dał znak, abym kontynuowała, stojąc opary o umywalkę.

- Jak pierwszy raz tu miałam przyjechać to bardzo się bałam. Że tu będzie jeszcze gorzej, że sobie nie poradzę. Jak ciebie spotkałam w tej klasie to pierwsze co pomyślałam, to to, że jesteś zapatrzonym w siebie chłopakiem, który pewnie liczy, że zaliczy kolejną laskę. I gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że ten chłopak da mi tyle szczęścia, to bym mu nie uwierzyła. Strasznie cię kocham i dopiero zdaję sobie sprawę teraz ile dla mnie znaczysz. Kiedy miałeś ten wypadek... Zrozumiałam, że jesteś dla mnie wszystkim i nie wiem co bym zrobiła bez ciebie. - skończyłam mowić i widziałam łzy w oczach Justina. Nie, musi mi się wydawać. On nie jest typem wrażliwca, który rozkleja się przy pierwszej lepszej okazji.

- A wiesz co ja pomyślałem, jak cię zobaczyłem? Że napewno nie będziesz mi obojętna. I się nie pomyliłem. Za chwilę będziemy prawdziwą rodziną. - teraz to ja się rozkleiłam.

Grace 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz