Rozdział 12.

2.1K 74 31
                                    

Grace's POV

Patrzyliśmy właśnie na przepiękny zachód słońca. Był dokładnie taki jak na filmach, albo jeszcze piękniejszy. Justin był za mną, obejmując mnie w talii i nic nie mówiąc, po prostu staliśmy i podziwialiśmy widok. Ten dzień jest chyba jednym z najlepszych w moim życiu. Nigdy nie miałam okazji spędzić czasu ze wszystkimi osobami, które kocham. Przez to wszystko co wydarzyło się dzisiaj, poczułam, że nie jestem sama. Że mam ich wszystkich, że każdy siebie akceptuje i jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi, że najzwyczajniej w świecie jestem szczęśliwa. Taka głupota, a dzięki temu jakoś inaczej spojrzałam na swoje życie. Na tą chwilę nie potrzebowałam nic więcej.

Dochodziła ósma wieczór, a my właśnie zbieraliśmy się do domu. Jechałam z Justinem, Pattie z Jerrym i dzieciakami, a moi rodzice z ciocią Sam i Aidenem. Chcieliśmy wziąć chłopaka z nami, bo pewnie mniej by się nudził, ale on stwierdził, że woli, abyśmy jechali sami. Kiedy wsiadaliśmy do auta, Justin kazał mi chwilkę poczekać, po czym podszedł do mojego taty. Zastanawiałam się o co może chodzić, ale to pewnie nic ważnego.

Justin's POV

Korzystając z okazji, że wracamy razem, postanowiłem nie kończyć tak szybko tego dnia. Podszedłem do taty Grace i zacząłem z nim rozmawiać.

- Panie Henderson, czy mógłbym wziąć Grace gdzieś jeszcze? Oczywiście odwiozę ją później prosto do domu. - zapytałem niepewnie. Lubiłem rodziców dziewczyny i myślę, że oni mnie też, skoro jestem jeszcze cały i zdrowy, ale wiem też, że Grace jest ich jedyną córką i bez względu na to kim bym nie był, oni będą się o nią martwić.

- Dobrze, ufam ci chłopcze. Ale ma wrócić przed dwunastą, rozumiemy się?

- Oczywiście. I dziękuję. - uśmiechnąłem się i wsiadłem do samochodu, gdzie dziewczyna już czekała na mnie.

Jechaliśmy przez jakiś czas i chyba zorientowała się, że nie jedziemy w stronę domu.

- Justin, gdzie jedziemy? - zapytała po chwili, próbując ogarnąć gdzie jesteśmy.

- Chciałem spędzić z tobą jeszcze trochę czasu. - odpowiedziałem, głaskając jej udo. Niedługo później zatrzymałem się i wysiedliśmy z auta. - Jak ci się podoba? - wskazałem na miejsce wokół nas. Niby nic specjalnego, ale uwielbiałem tu kiedyś przyjeżdżać. Chociażby dla samego widoku nieba, które tej nocy było ugwieżdżone bardziej niż zwykle. Z daleka od tych wszystkich świateł, wieżowców. Było wyjątkowo.

- Tu jest pięknie, ale rodzice... - zaczęła, ale tylko ją objąłem.

- Spokojnie mam pozwolenie. - uśmiechnąłem się.

- Mój tata się zgodził, żebyś wywiózł mnie na jakieś pustkowie? - zapytała śmiejąc się.

- Yhym. Pod warunkiem, że odstawię cię do domu przed północą, Kopciuszku. - odpowiedziałem dumnie, jakbym zrobił coś niemożliwego. W sumie takie trochę to było...

- Oh oczywiście. Jestem prawie dorosła, czy oni o tym zapominają?

- Skarbie twój tata martwi się o ciebie. Pewnego dnia, gdy będziemy mieć już własną córkę, będziemy zachowywać się tak samo. Chyba że będzie to syn i wda się w tatę. - mrugnąłem i złapałem ją za rękę, patrząc w niebo. Grace nie odzywała się przez chwilę.

- Ty... chciałbyś mieć kiedyś.. - zaczęła jakby bała się dokończyć.

- Dzieci? - zaśmiałem się, bo wygladała tak niewinnie mówiąc to. Przecież to chyba nie zakazany temat.

- Yhym.. - pokiwała głową, po czym spuściła ją.

- No, trzeba wykorzystać moje geny. - poruszyłem brwiami.

- Nigdy nie jesteś poważny. - pokręciła głową ze zwątpieniem.

- Zdarza mi się czasem. I tak kochanie chcę mieć z tobą dzieci. Chce wziąć z tobą ślub. Chce się z tobą kochać. Chcę być przy tobie do końca. A przede wszystkim chcę, żebyś ty była szczęśliwa. - odpowiedziałem unosząc jej podbródek i widziałem łzy w jej oczach. - Płaczesz? Jeżeli ty tego nie chcesz... - nie dokończyłem, bo dziewczyna wpiła się w moje usta uciszając mnie.

- Chcę. Tylko nie wierzę, że ciebie mam. - powiedziała, gdy zabrakło nam powietrza.

- Że masz takiego dupka. Który zranił cię tyle razy.

- Którego kocham ponad życie. - pocałowała mnie znowu.

- Też cię kocham skarbie. - odpowiedziałem.

Przytuliliśmy się do siebie i zapadła cisza.

- Spadająca gwiazda. - wskazałem po chwili.

- Pomyśl życzenie. - uśmiechnęła się do mnie.

- Na trzy, cztery. Trzy... czte... ry

- Chcę żebyśmy już zawsze byli razem. - powiedzieliśmy jednocześnie i ponownie na siebie popatrzyliśmy z wielkim szczerym uśmiechem. Staliśmy tak jeszcze przez jakiś czas, do momentu aż spojrzałem na godzinę i stwierdziłem, że powinnismy się już zbierać i tak też zrobiliśmy. Jechaliśmy nie mówiąc ani słowa ale nie było to niezręczne. Raczej relaksujące, bo wiedzieliśmy, że jesteśmy razem i nic się nie może stać.

- Justin, co później? - zapytała dziewczyna po kilkunastu minutach jazdy.

- Co masz na myśli?

- Co chcesz robić w przyszłości? Jak będzie wyglądało twoje życie?

- Hmm.. Myślę, że pójdę na studia. Potem się pobierzemy. Potem dziecko.

- Ale konkretnie. Jakie studia? Gdzie? - dopytywała.

- Nie wiem. A ty?

- Ja też nie. - przerwała na moment, po czym znowu się odezwała. - Chcę być blisko ciebie.

- Będziesz skarbie. Porozmawiamy o tym jeszcze, a teraz zmykaj do domu. - powiedziałem, gdy podjechaliśmy już pod drzwi. Grace pocałowała mnie i wysiadła, a ja patrzyłem na nią dopóki nie weszła do środka. Następnie pojechałem do domu i jak najszybciej poszedłem spać.

Grace's POV

Gdy wróciłam, po cichu weszłam na górę, pukając tylko do rodziców i mówiąc, że już jestem. Po tym szybko się umyłam i zasnęłam myśląc o naszej dzisiejszej rozmowie. Cieszyłam się, kiedy Justin powiedział mi o tym, że planuje przyszłość ze mną. Poczułam się jakoś tak... pewniej.

Budząc się następnego dnia, zdałam sobie sprawę, że jeszcze dwa dni i wracamy do szkoły. Nie chciałam tam wracać. Co prawda tęskniłam za niektórymi, ale najważniejszych miałam blisko i przeżyłabym nie musząc już tam chodzić. Jedynym plusem było to, że Ashley nie chodziła już z nami do klasy i zostało mi kilka miesięcy, aby skończyć liceum. Co do Ashley, to wypisała się zaraz po balu jesiennym. I bardzo dobrze. Jeszcze był tylko Ryan, którego szczerze było mi szkoda, gdy okazało się, że nic dla niej nie znaczy. Miałam do niego żal, ale z drugiej strony starałam się zrozumieć, że się zakochał i chciał zrobić dla niej wszystko, bo ja pewnie też bym postąpiła tak z Justinem, ale ona go oczywiście skrzywdziła. Taka już jest i pewnie nikt tego nie zmieni. Przynajmniej dzięki niej, wiemy kto jest wart uwagi i kto nas nie zawiedzie. Szczególnie ja i Justin powinnismy być jej wdzięczni, bo dzięki niej zbliżyliśmy się do siebie.

Grace 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz