Rozdział 18.

1.6K 70 13
                                    

Grace's POV

Minęły trzy dni i całe szczęście ja czułam się o wiele lepiej, dzięki czemu mnie wypuścili. Denerwowało mnie ciągłe leżenie w łożku. To nie dla mnie. Teraz chodziłam co prawda na wizyty, bo moja lekarka twierdziła, że musi mnie kontrolować dopóki nie będzie pewna, że wszystko jest tak jak być powinno, ale to nie było nic uciążliwego, zważając na fakt, że i tak całe dnie spędzałam w szpitalu.

Dzisiejszy dzień od rana znowu spędziłam w szpitalu. Dochodziła właśnie czternasta. Szłam w stronę windy, bo za dziesięć minut byłam umówiona z panią ginekolog. Zeszłam na piętro, gdzie znajdował się cały oddział i zauważyłam, że z gabinetu wychodzi nikt inny jak Ashley. Cieszę się, że zawsze mam tego pecha, że na nią trafiam, bo kamień spadł mi z serca, gdy dowiedziałam się prawdy. Gdyby nie to, to nie wiem jak by wszystko wyglądało. Co gdyby jej plan się powiódł? Na szczęście nie poszło po jej myśli. To znaczy ona jeszcze o tym nie wie, ale cóż. Przeczekałam, aż ta przejdzie, żeby mnie przypadkiem nie zauważyła. Ona nie wie nawet, że Justin jest w śpiączce i stwierdzam, że to o wiele lepiej.

Gdy doszłam do drzwi, wzięłam głęboki oddech, spojrzałam jeszcze raz na plakietkę, gdzie było napisane imię i nazwisko mojej lekarki, i powoli nacisnęłam klamkę, wchodząc następnie do środka. Kobieta przywitała mnie wielkim uśmiechem, zresztą jak zawsze. Wyglądała na około 40 lat, miała średniej długości czarne włosy i już na pierwszy rzut oka wydawała się bardzo miła.

- Dzień dobry, pani Henderson. - przywitała mnie, a uśmiech nadal nie schodził z jej twarzy.

- Dzień dobry. I proszę, niech pani mówi do mnie po prostu Grace. - oddałam uśmiech, siadając na fotelu.

- Dobrze. Jak się czujesz Grace?

- Całkiem dobrze. Tylko, że nadal czuje mdłości. Kiedy to się skończy.. - zapytałam żartobliwie lekarki, która zaczęła mi robić badanie.

- Wiesz, różnie to bywa. Na ogół trwają do około czwartego miesiąca, ale na przykład pacjentka, która była u mnie przed tobą mówiła, że nadal je czuje, chociaż jest już w szóstym miesiącu. - odpowiedziała patrząc w ekran.

- Jak to w szóstym? - zapytałam znowu. Nie chodziło mi teraz o żadne mdłości. Jakim cudem ona może być w szóstym miesiącu?Przecież chciała w to wrobić Justina, z którym nie ma kontaktu od około ośmiu miesięcy.

- No tak, zaczęła szósty miesiąc. Dlatego nie mogę jednoznacznie stwierdzić.

Pokiwałam głową, udając, że miałam na myśli złe samopoczucie. Tak naprawdę zastanawiałam się co ta suka planowała wymyślić. Czy ona myślała, że nikt się nie zorientuje? Wiem, że rozumem nie grzeszy, ale myślę, że to sobie musiała akurat zaplanować i zastanawiam się jak.

- Wszystko jest w porządku. - uśmiechnęła się ponownie i spojrzała na mnie wybudzając mnie tym samym z transu. - Proszę tu masz zdjęcie. - po chwili dała mi do ręki wydruk. Na kartce znajdowało się zdjęcie mojego malutkiego skarba. To znaczy nic na nim tak naprawdę nie widać, ale to cudowne uczucie wiedzieć, że noszę w sobie takiego maluszka. Boję się tylko jednego. Jak zareaguje Justin. Co jeśli nie będzie chciał tego dziecka? Co jeśli zostanę sama?

- Dziękuję bardzo, pani Walker. - wstałam, wycierając brzuch z żelu. Umówiłam się na kolejną wizytę i wyszłam z gabinetu. Zanim znalazłam się na piętrze Justina, poszłam po kawę. Nie powiem, byłam trochę zmęczona, ale staram się dbać o siebie. Przynajmniej robię, co mogę. Gdy znalazłam się obok sali chłopaka, zauważyłam, że nikogo tam nie ma, więc postanowiłam wykorzystać sytuację i wejść do środka. Gdy nie jestem sama, muszę się pilnować, żeby się nie rozpłakać, ale teraz nikt nawet tego nie zobaczy. Weszłam do środka i usiadłam na krześle obok łóżka. Złapałam jak zwykle rękę Justina i uśmiechnęłam się. Nie ważne było, że on tego nie czuł. Ja byłam szczęśliwa, że mogę poczuć jego dotyk, którego świadoma byłam tylko ja.

- Cześć kochanie. Tak strasznie za tobą tęsknie. Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie mogę się doczekać, aż w końcu się obudzisz. Przez ten czas uświadomiłam sobie, jak bardzo cię kocham i ile dla mnie znaczysz. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i oddałabym wszystko, żebym to ja teraz była na twoim miejscu, a nie ty. Ale jesteś silny kochanie. I walcz dla nas. - mówiłam do siebie, ale to nie było ważne. Tęsknię za nim i bardzo mi brakuje naszych rozmów. Nawet teraz mam łzy w oczach, kiedy tu tak siedzę. Chciałbym być teraz w domu, leżeć z nim w łożku i nawet nic nie mowić. Po prostu czuć jego obecność.

Kilkanaście minut później przyszła Pattie, więc wyszłam na korytarz, a ona wkrótce do mnie dołączyła.

- Jak tam u ginekologa? - zapytała z uśmiechem. Bardzo się o mnie troszczy. Moja mama też o mnie dba, ale nie zawsze ma tyle czasu. A Pattie zawsze pyta jak się czuję, czy wszystko w porządku.

Wyciągnęłam z torby zdjęcia, które dostałam od pani Walker. Kobieta wzięła je do rąk i wpatrywała się jakby były jakimś dziełem sztuki.

- Ginekolog mówi, że wszystko dobrze. - powiedziałam, na co Pattie oderwała wzrok i spojrzała na mnie, następnie oddając mi zdjęcia.

- A jakby mogło być inaczej. Bardzo się cieszę skarbie. - objęła mnie delikatnie, przez co na mojej twarzy znowu pojawił się uśmiech.

- Tak poza tym, Ashley zaczęła szósty miesiąc. Spotkałam ją jak wychodziła, a potem przez przypadek się dowiedziałam.

- Jak to w szóstym? Przecież mówiła, że...

- Tak, bo inaczej nie byłoby możliwości, że to dziecko Justina. Nie wiem, jak ona to zaplanowała, ale cieszę się, że znam prawdę.

- Co za żmija. - kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem. Szczerze sama w to nie wierzyłam.

Nagle zobaczyliśmy pielęgniarkę i lekarza biegnących do sali Justina.

- Co się stało? - zapytałam, momentalnie wstając z plastikowego krzesełka.

- Pacjent się budzi. Proszę poczekać na korytarzu. - mężczyzna w średnim wieku odpowiedział szybko i wszedł do sali.

Spojrzałyśmy na siebie z Pattie, obie się ciesząc. Nic nie mówiłyśmy, tylko z niecierpliwością czekałyśmy, aż w końcu ktoś wyjdzie i pozwoli nam zobaczyć się z Justinem.
Chciałbym móc go już przytulić.

Grace 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz