Rozdział 9.

2.2K 75 27
                                    

- Aa chcielibyśmy wam jeszcze powiedzieć, że jutro mamy ważny bankiet w pracy i ty Justin, będziesz musiał zająć się dziećmi. - powiedział tata Justina. Dobrze, że zmienili już temat.

- Ale nie ich robieniem, żebyśmy się dobrze zrozumieli. - wtrącił mój tata. Miałam nadzieję, że już odpuści, ale oczywiście nie, musiał dołożyć coś od siebie.

Gadaliśmy jeszcze przez chwilę, to znaczy oni rozmawiali o firmie, a my się przesłuchiwaliśmy. W końcu zaczęli się zbierać, więc odprowadziliśmy ich w stronę korytarza. Przytuliłam Justina na pożegnanie, ale nie mogło przy tym zabraknąć chrząknięcia mojego taty.

- Nie zapomnij o samochodzie. - przerwał nam, na co Justin tylko ode mnie się odsunął i kiwnął głową.

- Oczywiście Panie Henderson. - odpowiedział grzecznie i aż mi się chciało śmiać, że teraz jest taki potulny. - Pa skarbie. - szepnął do mnie, po czym wszyscy wyszli, a ja pognałam do pokoju, abym przypadkiem nie została zmuszona do kontynuowania tej rozmowy.

Zdążyłam umyć się, po czym położyłam się w łożku i wtedy usłyszałam pukanie. Jak miło, że ktoś potrafi to jeszcze robić. Zawołałam "proszę" i po chwili do pokoju weszła mama. Usiadła obok mnie i chyba chciała porozmawiać.

- Kochanie, myślałam, abyś może poszła do ginekologa. - zaczęła.

- Mamo nie będę w ciąży. - odpowiedziałam od razu. Czy ten dzień może być bardziej niezręczny?

- Nie o to mi chodzi. Zastanawiałam się nad tabletkami antykoncepcyjnymi. - zaskoczyła mnie trochę.

- Mamo...

- Wiem Grace, że jesteście odpowiedzialni, ale są różne sytuacje. Ja zaszłam w ciąże w wieku osiemnastu lat. Też nam się wydawało, że panujemy nad sytuacją, a jednak było inaczej. Nie chciałabym, żeby z tobą też tak było. Masz całe życie przez sobą, a wiem, że kochacie się z tym chłopakiem i wątpię, żeby to co dziś się stało, nie powtórzyło się więcej.

Zrobiło mi się trochę głupio, przez co schowałam twarz w dłonie.

- Dobrze mamo, pomyślę o tym.

- Okej. Dobranoc skarbie.

Mama wstała i podniosła coś z podłogi. Puste opakowanie po prezerwatywie. Zabiję Justina gołymi rękami. Uniosła je do góry i się zaśmiała, ale nie czułam się przez to już głupio. Chyba temu, że na dziś limit wyczerpany.

Szybko po jej wyjściu zasnęłam, bo byłam szczerze zmęczona po tym wszystkim. Chciałam, żeby ten jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu, a zarazem najbardziej niezręczny już się skończył.

Obudziłam się kolejnego dnia, kiedy promienie słońca muskały delikatnie moją twarz. Środkowy palec dla wszystkich, którzy uważają, że pogoda w Nowym Jorku jest zawsze brzydka. Ja już kocham to miasto.

Ubrałam się od razu i umyłam, aby później zejść na dół i zobaczyć mamę, która zbierała się do pracy.

- Idziesz do Justina? - zapytała, gdy ja przygotowywałam sobie kawę.

- Tak, obiecałam mu pomóc z dzieciakami. - odpowiedziałam nie odwracając się.

- My wrócimy około siedemnastej, żeby się przebrać, ale nie wiemy kiedy bankiet się skończy. Wiadomo, nie pasuje nam tak od razu wyjść. - poinformowała mnie.

Grace 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz