Grace's POV
Niedługo po wyjściu z domu znaleźliśmy się w mojej ulubionej meksykańskiej knajpie. Przekonałam Justina, że serwują tu bardzo zdrowe jedzenie, co oczywiście w porównaniu do Maca było prawdą. Zajadałam się moim taco, kiedy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Justin zmarszczył brwi i obserwował jak wyciągam telefon z torebki. Kiedy zobaczyłam kto wysłał tego SMSa zrobiło mi się głupio. Lily. Na smierć zapomniałam, żeby zadzwonić do niej, ale ostatnio miałam tyle zmartwień, że praktycznie nie rozmawiałam z nikim poza rodzicami, Pattie, Jerrym i Justinem. Wiem, że to żadna wymówka, bo mogłam chociaż dać znak życia, ale teraz już nic to nie da.
- Kto to? - zapytał Justin nadal patrząc z zaciekawieniem przy okazji przeżuwając kukurydziany placek.
- Lily. O mój Boże jestem beznadziejną przyjaciółką. - westchnęłam, kładąc dłoń na twarzy.
- Czemu? Coś sie stało? - dopytywał, jakby nie do końca sie domyślał o co może chodzić.
- Nie, poza tym, że kompletnie ją olałam w ostatnim czasie. Czuję się winna, nigdy nie zachowywałam się w ten sposób. Co ze mnie za przyjaciółka... - spojrzałam na niego, otwierając przy tym wiadomość.
- To spotkaj się z nią i wytłumacz. Jestem pewien, że zrozumie. - powiedział, wzruszając ramionami i wziął kolejnego kęsa, jakby nie rozumiał powagi sytuacji. To moja przyjaciółka, która nie wie co się ze mną dzieje.
- Jestem naprawdę beznadziejna. - stwierdziłam,
- Jak dla mnie to za bardzo to przeżywasz. W ogóle, wy dziewczyny jesteście przewrażliwione na każdym możliwym punkcie. Widzisz psa, to od razu pitolisz pół godziny jaki był słodki. Oglądasz film i płaczesz przez kolejne dwie godziny, a następnego dnia sprawdzasz czy główni bohaterowie bedą razem w drugiej części. Boże, jesteście takie pogmatwane. - zakończył monolog kręcąc głową.
- To ty jesteś jakiś wyjątkowo wyluzowany. Nadal nie mogę się pogodzić, że on nie walczył o Babi! A ona mogła go nie obwiniać i nie spotykać się z tym przdupasem! - krzyknęłam, dobrze wiedząc o jaką sytuację konkretnie mu chodzi.
- Właśnie o tym mówię. Poza tym dlaczego miałbym nie być wyluzowany? Siedzę sobie z moją dziewczyną, no i w sumie też z córką - popatrzył w tym momencie na mój brzuch, kontynuując. - jedząc najlepsze taco w mieście, pogoda jest piękna. Czego chcieć więcej? - spojrzał na mnie, uśmiechając się przy tym.
- Ehh... To raczej ty niczego nie rozumiesz. - wkurzyłam się już, więc postanowiłam w końcu sprawdzić tego nieszczęsnego SMSa.
Od: Lily
Tęsknię mała :( Coś się stało? Wydzwaniam do ciebie z Vickym od tygodnia i martwimy się. Daj w końcu znać.Zmartwilam się czytając to. Wiem, że zachowuję się nie fair w stosunku do niech obojga, bo to oni zawsze mnie wspierali i byli, gdy potrzebowałam pomocy. Postanowiłam nie czekać dłużej i od razu nacisnęłam na jej numer, tym samym wsłuchując się w sygnał oczekiwania. Po kilku sekundach usłyszałam dziewczynę i przysięgam, że mam ochotę sobie przywalić.
- Halo? - zapytała, bo mi zabrakło przez chwilę języka w buzi.
Westchnęłam po chwili, po czym się odezwałam:
- Hej Lilz... Przepraszam, że się nie odzywałam. Byłam ostatnio bardzo rozkojarzona... - zaczęłam, ale przerwał mi głos dziewczyny, która nie wydawała się wcale zła ani obrażona.
- Grace spotkałam się w sklepie z twoją mamą i powiedziała mi, że masz teraz dużo na głowie. Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, prawda?
- Tak, wiem. Może mogłybyśmy się spotkać? To raczej nie jest rozmowa na telefon.
- Jasne, gdzie jesteś? - zapytała i w jej głosie mogłam usłyszeć coś w stylu podekscytowania. No cóż, jeżeli chodzi o nią, to bardzo cieszy się z najmniejszych rzeczy, przez co po prostu ją kocham.
- Teraz siedzę z Justinem na meksykance. - odpowiedziałam, patrząc jak chłopak się głupkowato uśmiecha, przez co czułam jak moje kąciki też mimowolnie się unoszą.
- To pozdrów go ode mnie!
- Yhym, zaraz pozdrowię. - powiedziałam, a Justin, tym razem z typowo pedofilskim uśmiechem, posłam buziaka, a ja tylko pokręciłam głową, starając się nie zaśmiać.
- Jesteście w Fatty Daddy? - zapytała moment później.
- Tak.
- Ja jestem w Central Parku, bo Victor stwierdził, że musi wypróbować nowy plac zabaw.
Zaśmiałam się na jej słowa.
- To może my tam podjedziemy, hmm?
- Taaaak! - odsunęłam telefon, aby nie ogłuchnąć. - Wejdźcie tam, gdzie na przeciwko jest wypożyczalnia rowerów. Justin powinien wiedzieć.
- Okej będziemy za jakieś pół godziny, buziaki.
Rozłączyłam się z przyjaciółką, i znowu chwyciłam moje taco.
- Tak wracając, to skąd wiesz, że nie siedzisz z synem? - zwróciłam się po chwili do Justina, który pożerał kolejną porcję.
- Mam takie przeczucie. - mrugnął.
- A to nie było tak, że mężczyzna ma spłodzić syna i tak dalej? - zmarszczyłam brwi, obserwując co powie.
- O to też się postaram.
- Widzisz, teraz gdybyśmy nie znali prawdy, nadal teoretycznie mógłbyś mieć syna.
Chłopak spojrzał na mnie tępym wzrokiem i wiedziałam już, że mogłam tego nie mówić.
- Chcę mieć dzieci tylko z tobą. Nie kocham jej i nigdy nie byłbym w stanie pokochać i w ogóle myśl, że to dziecko... Przechodzą mnie ciarki..
- Mnie też... To takie dziwne. Sama myśl, że to też by było twoje dziecko. - popatrzyłam beznamiętnie w bok, bo trudno było mi myśleć o takiej sytuacji.
- Ale nie jest. Moje dziecko jest teraz pod sercem kobiety, którą kocham bardziej niż kogokolwiek na świecie.
- Cieszę się, że cię mam. - uśmiechnęłam się lekko i podniosłam z krzesła, bo czas już się zbierać.
Justin wziął nasze rzeczy i razem poszliśmy w stronę samochodu.
- To gdzie teraz? - zapytał, gdy zajął już swoje miejsce.
- Vic i Lily czekają w Central Parku.
- Okej, to kawałek stąd, ale jedźmy. Co ich w ogóle wzięło, żeby jechać dziś na Manhattan?
- Otworzyli nowy plac zabaw i Victor chciał tam pojechać. - zaśmiałam się.
- Ten chłopak ma osiemnaście lat, tak? - Justin pokręcił głową, również się śmiejąc.
Jechaliśmy rozmawiając i planując, jak im powiedzieć o tym wszystkim. Nie chciałam przed nimi nic ukrywać, bo twierdzę, że zasługują na to, żeby wiedzieć takie rzeczy.
CZYTASZ
Grace 2
FanfictionDruga część historii Justina i Grace. Co wydarzy się tym razem? Czy dwoje nastolatków zostanie poddanych próbie miłości, której jeszcze sami dobrze nie znają? A może to zmusi ich do uświadomienia sobie ile dla siebie znaczą.