Rozdział 10.

2.1K 82 28
                                    

Wysiadłam przy swoim domu, chociaż Justin upierał się, żebym poszła do nich. Wcale nie mam ochoty go już dziś widzieć. Zresztą umawiałam się z nim, że pomogę mu rano, nie było mowy o popołudniu. Postanowiłam zadzwonić do Victora, bo chciałam z kimś pogadać, a ostatnio chyba go olałam i czułam się z tym źle. To znaczy, on pewnie się nie nudzi, ale jest moim przyjacielem i myślę, że może mimo wszystko też za mną trochę tęskni.
Chłopak odebrał po dwóch sygnałach. Powiedziałam mu, że chcę się spotkać tak bez powodu, ale prawda była taka, że on potrafił zrozumieć mnie czasem lepiej niż ktokolwiek. Umówiliśmy się w Starbucksie za godzinę.

Weszłam do domu i zobaczyłam, że rodzice zbierają się już na bankiet. Mama miała na sobie długą granatową sukienkę, w której swoją drogą wyglądała zjawiskowo. Uśmiechnęłam się na jej widok, a ona odpowiedziała tym samym.

- No, no mamuś wyglądasz pięknie. - poruszyłam brwią.

- Dziękuję skarbie. Tak w ogóle nie uwierzysz kto nas jutro odwiedzi! Ciocia Sam i Aiden!

- Żartujesz! - krzyknęłam przepełniona radością. Ciocia Sam to siostra mojej mamy, a Aiden to jej syn. Chłopak jest ode mnie rok starszy i zawsze był dla mnie jak brat. Byliśmy bardzo zżyci, a śmierć Aarona przytłoczyła go równie mocno, co mnie. Szkoda tylko, że przeprowadzili się do Kalifornii, bo przez to rzadko mogliśmy się widzieć. Tym bardziej zdziwiło mnie, że przylecą do Nowego Jorku.

- Tak, dlatego planowaliśmy z tatą zrobić małe przyjęcie i wiadomo zaprosiliśmy też Bieberów. - powiedziała, myśląc pewnie, że się ucieszę, ale nie dzisiaj. - Idziesz teraz do Justina? - zapytała , gdy wchodziłam schodami do góry.

- Nie, umówiłam się z Victorem, bo dawno się nie widzieliśmy. - odpowiedziałam beznamiętnie i chyba zauważyła, że jakoś nie mam ochoty widzieć się z moim chłopakiem.

Krótko po tym wyszli, uprzedzając, że mogą wrócić późno. Nie przeszkadzało mi to, będę mieć więcej czasu dla siebie. Ja też szybko się ogarnęłam i wyszłam z domu, aby przyjaciel nie musiał na mnie czekać. Po piętnastu minutach dojechałam do Starbucksa, gdzie Victor siedział przy jednym ze stolików. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. W tym momencie zaczął mi dzwonić telefon. Jak na złość. Victor kazał mi odebrać i zobaczyłam, że to Justin. Z niechęcią przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam komórkę do ucha.

- Tak? - zapytałam ozięble.

- Przyjdziesz? Sam sobie chyba z nimi nie poradzę. - odpowiedział śmiejąc się. Oczywiście, Grace istnieje wtedy, kiedy ma mu w czymś pomóc.

- Nie dam rady, sory. Ale Melanie napewno chętnie ci pomoże. - zasugerowałam z udawaną troską w głosie, chcąc mu uświadomić, jak się zachowywał co do mnie przez cały dzień.

- Yhym, okej. Wątpię, ale zapytam jej. - odpowiedział, a we mnie się zagotowało. Co za idiota. Rozłączyłam się nie mówiąc już nic i schowałam telefon do torby. Wiem, że dziewczyny mówią co innego niż myślą, ale do cholery czy on nie widzi, że mi to przeszkadza?

- To co się stało mała? - zaczął Victor, gdy usiadłam obok.

- Ehh nic.. po prostu tęskniłam za tobą. - uśmiechnęłam się do niego, ale on chyba tego nie łyknął.

- Taa jasne. Mów mi już co się dzieje.

Widziałam, że nie mam wyjścia, więc wytłumaczyłam mu wszystko. Wspomniałam też, że spałam z Justinem. W końcu Victor jest mi bardzo bliski i on też mówi mi o wszystkim. Uważnie słuchał, nie pomijając oczywiście pytania czy nie zajdę w ciąże i że jego na szczęście nie dotyczą takie problemy. Udawałam, że zazdroszczę mu jakim jest szczęściarzem.

Grace 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz