Rozdział 2

2.2K 148 5
                                    

                Wskoczyłam do portalu i znalazłam się w holu niezbyt przyjemnie wyglądającego miejsca. Nie zdążyłam przejść kilku kroków korytarzem, a jakiś hałas za mną dał mi znać, że ktoś się zbliża. Zza rogu wyłonił się mężczyzna. Elegancki, przystojny i młody.
                Na oko niewiele starszy ode mnie. - Witam, kim pani jest? - zapytał niesamowicie niskim głosem. Uśmiechnęłam się do niego, chociaż samo spojrzenie miał tak groźne i zimne, że wywoływał ciarki na moim ciele. - Jestem Kate i przyszłam po jednego z więźniów- odparłam spokojnie, a on zaczął się cicho śmiać. - A ja jestem Ares i tylko najwyższy gubernator może mi kazać kogoś uwolnić- wyjaśnił najwidoczniej mnie nie znając. - Cóż tak się składa, że od niedawna jestem gubernatorką piekła i proszę o uwolnienie jednego z więźniów, a konkretnie Armarosa- odparłam, a on zmierzył mnie podejrzliwie- Jak taka drobna osóbka może czymś rządzić? Jakoś nie wierzę, że jest pani groźna- odparł, a ja już nieco zdenerwowana użyłam mocy wyobraźni i kilkanaście noży ostrych jak brzytwa przykuło go do muru.
                 Oczywiście nie robiąc krzywdy. Chciałam tylko dać do zrozumienia, że nie jestem jakąś grzeczną dziewczynką. Ares nie był wystraszony, a mój mały pokaz, o dziwo, wywołał uśmiech na jego twarzy. - Potomkini Shar w moich skromnych progach- odparł próbując uwolnić się od noży nie rozrywając garnituru.
                  Machnęłam ręką i noże zniknęły. Ares zrobił krok w moją stronę- Proszę wybaczyć mój  wcześniejszy brak taktu, ale nie miewam tu często tak pięknych gości madame- odparł i biorąc moją dłoń w swoją ukłonił się i ucałował mnie w nią. - Proszę mów mi Kate, kiedy ktoś mówi do mnie per pani czuję się starzej- wyjaśniłam, a on zaśmiał się donośnie- Mam to samo- odparł i patrząc mi w oczy dodał- Nie ma problemu, podążaj za mną- ruszyliśmy w dół schodami i znaleźliśmy się w miejscu pełnym cel. Słychać było krzyki, płacz i jęk bólu. - Robi wrażenie- odparłam niewzruszona.
                    Wiele o nim czytałam i musiałam przyznać, że spodziewałam się dużo więcej tortur, krwi. - Musisz wiedzieć, że nie jestem przyjemnym chłopakiem i lubię... - zamyślił się na chwilę- Męczyć swoje ofiary? Torturować na tysiąc różnych sposobów? Spokojnie wiem o tym, widzisz dużo czasu spędzam ostatnio w bibliotece. Sporo można się dowiedzieć o tobie z książek, tylko nie spodziewałam się, że będziesz taki przystojny- wypaliłam, a on rozbawiony ruszył między celami jakby czegoś szukał.
                       Gdy zatrzymał się przed kratami wiedziałam, że właśnie tam jest Armaro. Bałam się odrobinę co zobaczę. Pewnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Stanęłam w tym samym miejscu i z lekkim wahaniem zajrzałam do celi. Na szkarłatnej od krwi posadzce leżał Armaro. Był bez koszulki. W krótkich brudnych spodenkach, boso.
                   Całe jego ciało było jak jedna wielka rana. Wszędzie miał nacięcia i głęboko wbite ostrza. - Nie wiem czy zdoła sam wyjść, jest świeżo po torturach- wyjaśnił Ares. - Dałbyś radę jakoś pomóc mi go dostarczyć do portalu i mojego domu? - zapytałam, a on skinął głową - Oczywiście, moi ludzie zawleką go tam gdzie sobie tego zażyczysz - powiedział, a ja uśmiechnęłam się promiennie i odruchowo pocałowałam go w policzek- Bardzo dziękuję- odparłam udając, że nie zrobiłam nic niestosownego.
                   Chociaż czytałam jak Ares nie lubi, gdy w jakikolwiek sposób się go dotyka. Jest bardzo, ale to bardzo agresywny w takich sytuacjach. Jak widać nie zawsze, bo nic nie wskazywało na to, by zezłościł się na mnie za to małe faux pas. Z pełną kulturą odprowadził mnie do portalu, a kiedy Lilith przeniosła mnie do domu chwilę później przez portal wszedł Ares, a za nim dwóch wielkich facetów ciągnęło nieprzytomnego Armaro.
                   Położyli go na łóżku w sypialni na dole. Ares uśmiechnął się do mnie- Przyznam, że jesteś dużo milsza niż Lucyfer i cieszę się, że cię poznałem- odparł, a ja uśmiechnęłam się- Mi również miło cię poznać- odparłam- To co kawa? - zapytałam wskazując kuchnię. Ares pokręcił przecząco głową-Nie mogę, obowiązki- odparł- Wiesz niedługo jest bankiet, może wtedy uczcimy naszą znajomość lampką wina? - zaproponował, a ja uśmiechnęłam się, choć dopiero co dowiedziałam się o bankiecie. - Napewno- potwierdziłam, a on uśmiechnął się i w jego policzkach pojawiły się dołeczki. - To co, do zobaczenia- odparłam- Mam nadzieję- odparł i wskoczył do portalu.
                Zaraz za nim w portalu zniknęli jego ludzie. Podeszłam do drzwi sypialni i spojrzałam na Armaro. Byłam wreszcie sama, więc nie musiałam ukrywać tego jak jestem przerażona tym co Ares mu zrobił.

Piekło z Tobą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz