Rozdział 7

2K 156 9
                                    

** Lucyfer **

                  Siedziałem jeszcze nad papierami, kiedy do biura weszła jakoś roztrzęsiona Lilith. - Lil błagam, nie dawaj mi na dzisiaj nic więcej- odparłem. Lilith pokręciła głową- Nie ja nie w tej sprawie- odparła- Nie wiem czy słyszałeś? Zaatakowano Kate, dostała zatrutą strzałką w ramię- odparła, a ja aż podniosłem się z fotela- Co? Kto to zrobił? - zapytałem, a ona pokręciła głową. - Nie mam pojęcia- odparła, a ja wściekły chodziłem od prawej do lewej po gabinecie. - Odwiedzić jej nie mogę, bo portal zablokowała, a drzwi nikt mi nie otworzy- głośno myślałem- A kto się nią zajmuje? - zapytałem bojąc się nawet pomyśleć, że jest sama w takim stanie. - Przydzielono jej opiekę- odparła spokojnie.- To dobrze, informuj mnie jak czegoś nowego się dowiesz- poprosiłem, a ona skinęła głową i wyszła.

**Kate**

                 Bolało mnie wszystko. Głowa pękała od nieznośnego pulsowania. Nie wiedziałam czy jest jeszcze noc czy już znowu dzień i gdzie właśnie jestem. Czułam tylko ból. Potworne kłócie w ramieniu sprawiło, że w końcu otworzyłam oczy. Przy moim łóżku siedział Armaro- Ciągle tu jesteś? - zapytałam cicho, bo nie miałam siły, by odezwać się głośniej. - Jak się czujesz? - zapytał, a ja uśmiechnęłam się - Mam deja vu czy już mnie o to pytałeś? - odparłam, a on zaczął się śmiać- Tak tylko, że chwilę później prawie mi tu zeszłaś, a to łatwe w piekle nie jest- odparł, a ja skrzywiłam się lekko- Kurcze ja nic nie pamiętam- odparłam, a on spojrzał na mnie nerwowo kręcąc się na krześle- Zupełnie nic? A to jak my...? - zaczął, a ja mimo, że znałam doskonale jego pytanie udałam głupią. - Co? Znowu coś zrobiłam? - zapytałam, a on wstał z krzesła i ruszył do drzwi- Nie, nic nie zrobiłaś- odparł chwytając za klamkę- Czyli co, nawet jakbym się z tobą przespała to byś mi tego nie powiedział? Świetnie, wiesz- odparłam, a on podszedł, a właściwie doskoczył do mojego łóżka i z zaskoczenia mnie pocałował.- Kocham cię, śpij, a ja idę do pracy- odparł, a ja spróbowałam podnieść się na łokciach, ale nie dałam rady. - Nawet nie próbuj wstawać dzisiaj- zagroził i mocno cmoknął mnie w czoło.
                Czułam, że to jest to czego potrzebuję. To ten jedyny. Kiedy Armaro wyszedł jak gdyby nigdy nic odpłynęłam, a kiedy ponownie odzyskałam przytomność była pierwsza po południu. Czułam się już lepiej. Ostrożnie wstałam i poszłam powolnym krokiem do łazienki. Letni prysznic pobudził mnie do życia. Wyszłam z łazienki i poszłam do garderoby.
               Ubrałam pierwszą lepszą sukienkę i schodząc po schodach poszłam do portalu. Ramię bolało mnie jeszcze, ale opatrunku nie mogłam założyć sama, więc go sobie odpuściłam. Nie miałam krótkich rękawów, więc nie było widać zasklepionej dopiero co dziury w barku. Bolała mnie ręka, kiedy chociażby zaciskałam dłoń w pięść.
                 Zapukałam w portal. W lustrze pojawiła się Lilith- Kochana dlaczego ty nie leżysz? Marsz do łóżka, bo Armaro mnie zabije, że cię tu wpuszczam- rozkazała. Spojrzałam na nią z błaganiem i w końcu wzdychając   otworzyła portal i po chwili byłam w biurze. Kiedy weszłam Armaro siedział przed średniej wielkości stosem dokumentów i na sto metrów było widać jaki jest zmęczony.
                        Jednak, gdy mnie zauważył to jego twarz wręcz pojaśniała i od razu wróciła mu energia. Wstał i podszedł do mnie- Miałaś nie wstawać- odparł jakby i tak spodziewał się, że nie posłucham. - Nie mogę obciążyć cię tą czarną robotą, w końcu to ja jestem współwłaścicielką piekła i to mnie do czegoś zobowiązuje- odparłam, a on zaczął się śmiać. - Wczoraj omal nie zginęłaś, poluje na ciebie twój własny brat, a ty się martwisz o to, że za dużo spadnie na moją głowę? - zapytał zdziwiony, a ja uśmiechnęłam się- Darujmy sobie te pogaduszki i zabierajmy się do pracy- odparłam, a on skinął głową. - To wyrzuć, ktoś ewidentnie nie wie od czego jest biuro władczyni, gość prosi o niewolnika do malowania mieszkania, totalnie gościowi odbiło- skomentował, a ja głośno się zaśmiałam- Mam pomysł, zostaniesz moim niewolnikiem- odparłam, a on spojrzał na mnie rozbawiony- Nie patrz się tak, na kolana- odparłam śmiejąc się- Albo nie, choć tu do mnie i w tej chwili pocałuj! - rozkazałam, a on ukłonił się i odparł cicho- Tak pani- potem podszedł bliżej i mocno przycisnął usta do moich ust.
                Ktoś zapukał do drzwi. Odsunęłam się pośpiesznie od niego i poprawiając sukienkę odparłam- Proszę- nie wiedziałam kto to może być, Lilith nigdy nie pukała. W drzwiach zobaczyłam Aresa i odruchowo uśmiechnęłam się do niego. Spojrzałam ukradkiem na Armaro i zauważyłam jak bardzo pobladł i cofnął w najdalszy kąt gabinetu.
                  Podeszłam do gościa i odparłam radośnie- Ares, Witaj, co tu robisz? - uśmiechnął się do mnie promiennie. Nie wiedziałam czy do każdej kobiety się tak uśmiechał. - Stęskniłem się za piękną władczynią- odparł i objął mnie na powitanie. Kiedy dotknął mojego rannego ramienia zabolało tak mocno, że aż syknęłam, a on pośpiesznie się odsunął  ode mnie i spojrzał pytająco- Co się stało? Coś cię boli? - zapytał, a ja przez chwilę zaciskałam zęby i próbowałam wytrzymać pulsujący ból. - Wczoraj miałam mały wypadek- odparłam, a Ares spojrzał od razu na Armaro. - On ci coś zrobił? - zapytał ruszając w jego stronę z twarzą na której odmalował się gniew. - Nie, nie... Armaro mnie uratował- odparłam cicho, bo wszystko zaczęło mi kołować przed oczami. - No to kto? - zapytał, a ja rzuciłam mu krótkie spojrzenie i odparłam cicho - Niszczyciel- nie spodziewałam się, że nawet Ares potrafi się kogoś wystraszyć. - Jak podpadłaś temu zabójcy? - zapytał, a ja usiadłam na krawędzi biurka i westchnęłam- Nijak, powiedzmy, że jeszcze do niedawna łączyły mnie z nim bliskie relacje- stwierdziłam, a on zrobił krok w moją stronę- A jak bliskie? - spytał, a ja patrząc w podłogę milczałam. - To jej brat- odpowiedział za mnie Armaro.
                  Ares pokręcił głową z niedowierzaniem. - No proszę, proszę, to tłumaczy dlaczego tak mi się od razu spodobałaś, kiedy widzieliśmy się ostatnio- odparł- Po prostu trafiłem na taką Lady Killer; to może powiesz mi czy mam szansę na małą randkę z tobą? - z jednej strony to wydało mi się miłe, że facet, który samym spojrzeniem umiał zabić w mojej obecności był miękki jak dętka, ale z drugiej obawiałam się bliższych relacji między nami. Uśmiechnęłam się więc i pełna gracji i uroku osobistego odparłam- Przykro mi, ale jestem już zajęta- odparłam- Kto ma takie szczęście i jest twoim partnerem? - zapytał nieco zrezygnowany.
                   Odeszłam od biurka i podchodząc do Armaro usiadłam na jego kolanach. Ten spojrzał na mnie zaskoczony. - Armaro- odparłam i pocałowałam go w usta delikatnie. Odruchowo uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. - No proszę, a myślałem, że to Lucyfer- stwierdził. Moja mina chyba dała mu do zrozumienia, że nadepnął mi na odcisk, bo ciszej dodał- Przepraszam- uśmiechnęłam się do niego- Nic się nie stało- odparłam uspokajając go- Czyli nie mogę liczyć na taniec z tobą na bankiecie? - zapytał, a ja zaśmiałam się cicho - Taniec masz u mnie jak w banku- odparłam, a on skierował się do drzwi.
                  Ruszyłam za nim. - Już idziesz? - zapytałam zdziwiona- Muszę, obowiązki, rozumiesz? - odparł uśmiechając się z przekąsem. - Tak- odparłam. Zrobił krok do mnie i ucałował w policzek jak przyjaciółkę. Odwzajemniłam się tym samym i po chwili Ares zniknął za drzwiami. Armaro w kilka chwil znalazł się przy mnie i leciutko objął od tyłu- W tej chwili twój chłopak powiedziałby ci jak bardzo cię kocha- wyszeptał do mojego ucha- To niech powie- odparłam odwracając się i patrząc mu w oczy z wyczekiwaniem.

#Od Autorki

No to teraz troszkę dłużej niż zwykle. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam tym rozdziałem. Cieszę się, że podoba Wam się moje opowiadanie i oczywiście, że to czytacie. Dzięki wielkie. Jeśli podoba wam się ten rozdział to klikajcie gwiazdki, żeby ja, Wasza stara koleżanka miała trochę radochy z tego co pisze. Dobra to liczę też na opinie i czekajcie na next
Buźki 😊😂💋
Roxi

Piekło z Tobą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz