Rozdział 6

2.1K 145 1
                                    

                           Wraz z Armaro usiedliśmy przy jednym ze stolików w kawiarni i zamówiliśmy sobie dobrą kawę. Kelnerka uśmiechnęła się do nas i po chwili przyniosła nasze zamówienie. Milczenie stawało się dla mnie nieznośne. - Posłuchaj, przepraszam za tą groźbę, ale już nie potrafię nikomu bezgranicznie ufać. Czuję, że kiedy to zrobię to znowu ktoś mnie oszuka i upokorzy- odparłam, a on zaczął mi się uważniej przyglądać. - Nie tłumacz się, zrobiłaś to co uważałaś za konieczne.
                        Twoje ostrzeżenie do mnie dotarło i wszystko jest między nami jasne. Chciałaś mieć asystenta, więc masz. Dzisiaj zabiorę swoje rzeczy do siebie- odparł, a ja wyczułam, że ukrywa przede mną swój gniew.- Armaro proszę, nie chcę mieć tylko pracownika, chcę mieć przyjaciela- odparłam próbując go jakoś przekonać do siebie.
Nagle usłyszałam dziwny swist i odruchowo odsunęłam się odrobinę w prawo.
                          Nagle poczułam ogromny ból w lewym barku, a na stolik upadł kamień owinięty papierową kartką. Spojrzałam na ramię. Było przebite czarną strzałką. Ból sprawiał, że zaczynało kręcić mi się w głowie, a w ustach robiło dziwnie słodko.
Kiedy lekko zaczęło mi piszczeć w uszach zdałam sobie sprawę, że zaraz zemdleję.
                              Nawet nie zauważyłam, że Armaro stał przy mnie i coś mówił lekko mną potrząsając. - Boli- wyszeptałam i po chwili poczułam jak lecę z krzesła na podłogę. Wszystko nagle zalała czerń.
Obudziłam się z potwornym bólem głowy i gorącym pulsowaniem lewego ramienia. Kiedy otworzyłam oczy i uderzyło mnie jasne światło zrobiło mi się cholernie nie dobrze i z trudem powstrzymałam odruch wymiotny na powrót zamykając oczy.
                            Kiedy znów spróbowałam je otworzyć zobaczyłam obok mnie Armaro. - Jak się czujesz? - zapytał poprawiając mi włosy które opadły mi na twarz. - Bywało lepiej- odparłam trochę ciszej niż planowałam. - Kto to był? - zapytałam, a on podał mi pomiętą kartkę. - Nie dam rady jej odczytać, wciąż kręci mi się w głowie- odparłam, a on spojrzał na kartkę i przeczytał -,, Wybacz, ale nie mogę inaczej, żegnaj siostro"- kiedy to usłyszałam łzy samoistnie pojawiły się w moich oczach.
                     Armaro lekko starł z moich policzków te, które uroniłam. - Nie płacz- szepnął i pocałował mnie w policzek- Nie dam cię skrzywdzić, nikomu- dodał, a ja uniosłam się na zdrowej ręce i mimo, że ból w ramioniu był potworny przybliżyłam usta do jego ust i pocałowałam- Powiedz, że mnie jeszcze kochasz- szepnęłam, kiedy siadał obok mnie i ostrożnie, by nie sprawić bólu wziął na kolana. - Nigdy nie przestałem- szepnął trochę głośniej, a ja znowu zaczęłam całować jego usta, policzki i szyję. Miałam zamiar zrobić z nim coś więcej, ale to on wyhamował - Nie chcesz tego, wiem to, jestem pewien, nie chcę z tobą robić czegoś czego potem będziesz żałować- odparł i całując mnie w czoło położył na powrót ostrożnie na poduszce.
Nie chciałam go zmuszać do niczego, bo w głębi duszy wiedziałam, że ma rację.
                  Chciałam pocieszenia, a coś takiego to byłoby wielkie świństwo wobec Armaro, gdybym przespała się z nim i tego żałowała. - Jesteś dobrym przyjacielem- odparłam ciszej, bo nagle znowu zaczęło mi znikać troszkę obrazu i ogarnęło mnie zmęczenie. - Ta strzałka była zatruta? - zapytałam, a Armaro skinął głową. - Tak, ale już przemyłem ci ranę- odparł, a ja spojrzałam na rękę która powoli drętwiała-No to chyba coś jest nie tak- wyszeptałam, bo z trudem mogłam oddychać i czułam dziwny posmak w buzi- Coś cię boli?- usłyszałam go jak z daleka-Kate mów do mnie- zaczął się denerwować Aro.
              Chciałam go uspokoić, ale nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Po chwili poczułam się tak ciężko, że wcale nie byłam w stanie złapać oddechu i cały świat utonął w czerni.

**Armaro **

                      Straciła przytomność i przestała oddychać. Jej żyły na lewej ręce były granatowo czarne. Wstałem i pobiegłem do portalu. Zapukałem sześć razy i przede mną pojawiła się Lilith. - Cześć - odparła uśmiechając się- Ratuj, medyka szybko, Kate dostała zatrutą strzałką.Wywar do neutralizowania trucizny nie zadziałał- odparłem z przerażeniem, a ona zerwała się z miejsca i w pół minuty zjawiła w domu Kate z medykiem.
                   Pośpiesznie przeszli do pokoju, gdzie leżała Katherine. - Co z nią? - zapytałem widząc jak medyk wstrzykuje w jej ramię jakiś niebieski płyn- Miała dużo szczęścia, gdyby nie miała połowy mocy Lucyfera w sobie to już by nie istniała. Zaglądaj do niej co godzinę i jeśli nie będzie oddychać to natychmiast wezwij mnie z powrotem- powiedział medyk. Odetchnąłem z ulgą. Kochałem ją i nie chciałem stracić. Nie pozwolę więcej, by coś się jej stało. Nigdy więcej. Lilith pożegnała się prosząc bym jutro chociaż na sekundę zajrzał do biura i sprawdził dokumenty. Zgodziłem się chociaż nie miałem na to ochoty. Potem, gdy znów zostałem z Kate całkiem sam usiadłem przy jej łóżku i wpatrywałem w jej bladą, śpiącą twarz.

Piekło z Tobą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz