Rozdział 17

1.8K 140 4
                                    

                               Lilith po raz pierwszy chyba zadzwoniła na moje lusterko. Nigdy nie kontaktowała się ze mną w ten sposób. Dlatego mimo, że byłem na nią zły odebrałem - Lilith? - odparłem patrząc na nią pytająco, gdy tylko przyjąłem rozmowę. - Ktoś chciał zlikwidować Kate, Armaro oberwał mieczem archanioła Michała, więc... Pewnie wiesz co to oznacza- odparła.
                               Zmroziło mnie. Cios tym mieczem to pewna śmierć dla każdego upadłego- Gdzie Kate? - zapytałem szybko - W swoim domu, obiecałam, że jej powiem jak tylko dowiem się co z Armaro, ale jak ja mam to zrobić? - zapytała, a ja tylko skinąłem głową i przerwałem rozmowę.  Sam nie wiedziałem co jej poradzić.
                                  Wyszedłem z domu i pobiegłem do auta. Jeśli ktoś chce  zabić Kate, to napewno nie poprzestanie na jednym ataku. Teraz na sto procent będzie mnie potrzebowała. Nienawidziłem jej za to, że tak owinęła mnie sobie wokół palca. Gdyby trafiła do nieba byłoby mi jakoś prościej jej nienawidzić, ale zamarzyłem sobie, że zabawię się nic nie świadomą laleczką i nie będę musiał dzielić z nikim stołka, a tym czasem co? Jadę do niej, by ją chronić mimo, że powinienem tylko czekać, aż zginie.
                             Dotarłem pod jej dom i gdy właśnie wysiadłem z auta rozległ się wybuch. Dom stanął w płomieniach. Cholera. Spóźniłem się? Wpadłem do środka i zacząłem po omacku szukać dziewczyny. Wszędzie szalał ogień. Znalazłem ją. Leżała w salonie na podłodze. Wziąłem ją na ręce i wyniosłem z budynku.
                             Dotykając jedną dłonią jej policzka zacząłem do niej mówić - Kate? Kate? - w końcu zatrzepotała rzęsami i otworzyła oczy patrząc na mnie z zaskoczeniem i jednocześnie zerkając za mnie, gdzie dom jej pochłaniały wysokie Płomienie.
                                   Odetchnąłem z ulgą- Jak? Skąd ty się tu wziąłeś? - zapytała, a ja uśmiechnąłem się do niej- Lilith zadzwoniła- Mówiła co z Armaro? - zapytała. Ja  nie miałem zamiaru jej tego powiedzieć - Nie, niestety - odparłem kłamiąc, bo prawdy nie byłem w stanie jej powiedzieć , a ona posmutniała- To Niszczyciel, on... Chce mnie zabić- odparła nagle jakaś zrezygnowana, pokonana - A to nie jest twój brat? - zapytałem. Spojrzała na mnie. W jej oczach odbijał się ogień. To było ekscytujące, bo pierwszy raz od czyjegoś spojrzenia dostałem ciarek.
                            Byłem w stanie zrozumieć dlaczego tak wpadła w oko Aresowi - Ja nie mam już brata - odparła- Możesz mnie postawić - dodała, a ja zrobiłem o co prosiła. Dotknęła mojej dłoni i poczułem silne pieczenie. Syknąłem cicho. - Popatrzyłeś się - stwierdziła przyglądając się mojej ręce z przejęciem - Widziałaś kiedyś poparzonego diabła? - zapytałem, a ona cicho się zaśmiała, jednak po chwili widziałem na powrót łzy w jej ślicznych oczach.
                                     Nie myśląc za wiele po prostu ją objąłem i mocno przytuliłem. Zaczęła płakać, a ja już zastanawiałem się nad tym jak ją ochronić i pozbyć się Bena. - Jedziemy stąd, do mnie- odparłem, a ona pokręciła głową - Nie, jedziemy do gmachu, do Armaro, muszę wiedzieć co z nim- odparła, a ja wiedząc co się stanie, gdy się dowie nie mogłem i tak zrobić nic jak tylko pojechać z nią i być blisko. - Dobrze - odparłem w duchu czując, że to będzie najtrudniejsze na co przyjdzie mi patrzeć.


# Od Autorki

Kolejny rozdział.  Jak się podoba?
Kurcze nie myślałam, że tyle ludzi lubi Lucyiego. Chyba napisze jeszcze jakieś opo o nim 😁😁😁😁

To co jak wam się podoba?
Komentujcie i dawajcie gwiazdki ☺️☺️☺️☺️☺️

Buziaki

Roxi

Piekło z Tobą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz