Rozdział 21

1.8K 135 10
                                    

Straż wyniosła z mojego gabinetu rannego Lucyfera i zaniosła prosto do medyka, gdzie mieli mu pomóc. Ja stałam w miejscu nie mogąc uwolnić się od szoku. Krew Lucyfera wciąż jeszcze zdobiła podłogę szkarłatem, a kilka kroków dalej leżał mój martwy brat.
Jakie to uczucie zabić brata? Pewnie myślicie, że potworne, ale rozczaruję Was i chyba także siebie, bo w tym momencie patrząc na nieruchome zwłoki nie czułam niczego. Żadnej skruchy, straty, nic. Po prostu obojętność. Dla mnie i tak Ben umarł już dawno temu.
Pożegnałam go i błędem było na powrót go witać. Nie miałam już brata. To co z nim zrobiło piekło udowodniło mi tylko, że nazwa tego miejsca nie wzięła się skądś przypadkowo. Zostawiwszy zwłoki na podłodze pobiegłam korytarzem do Lilith - Gdzie go zabrali? - zapytałam wprost od wejścia.
Lilith wstała od biurka i podeszła do mnie - Kate uspokój się, Lucy jest w gmachu wielkim na obserwacji u medyka, możemy tam pojechać jeśli chcesz - odparła, a ja spojrzałam na nią zdziwiona- Jeśli chcę? Co to za głupie pytanie, jedziemy! - krzyknęłam.
Może nie powinnam była się unosić, ale dopiero co przeżyłam stratę jednego z kochanych mężczyzn, drugiej straty bym nie zniosła. Lilith nie przejęła się moim krzykiem i po prostu zaprowadziła mnie do swojego samochodu.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce nie było takiej siły, by mnie zatrzymano. Wpadłam do sali w której leżał Lucyfer. Nie wyglądał jak ktoś kto wraca do zdrowia. Medyk stał nad nim i zapisywał coś w notesie. - Proszę mi powiedzieć, co z nim? - zapytałam, a mężczyzna spojrzał na mnie i westchnął - Nie jest dobrze - Nie chciałam przyjąć do wiadomości takiej informacji - Ale jak to? Przecież on jest nieśmiertelny, a to były tylko jakieś drobne ostrza - odparłam próbując znaleźć rozwiązanie - No nie do końca proszę pani, te ostrza to właściwie nie były ostrza tylko anielskie pióra - odparł, a ja aż kucnęłam na chwilę próbując zebrać myśli.
Nauczyłam się już, że wszystko co pochodzi z nieba jest zabójczą bronią w piekle. - No, ale on nie może przecież umrzeć, w końcu to władca piekieł - odparłam prostując się i patrząc lekarzowi w oczy - Problem w tym, że Lucyfer przestał być nieśmiertelny w momencie, gdy oddał połowę swoich mocy pani, teraz jest... Zbyt słaby, by przeżyć z takimi obrażeniami - wyjaśnił mi medyk - Przykro mi, ale nie można nic zrobić - dodał, a ja poczułam dramatyczną bezradność. - Musi być jakieś wyjście, proszę niech pan powie, że jest jakieś wyjście - wręcz błagałam, a nie prosiłam o odpowiedź.
Lekarz spóścił wzrok - Jeśli jest jakieś wyjście to ja go nie znam, przykro mi - odparł cicho i wyszedł. Nie chciałam w to wierzyć. Siadając przy łóżku Lucyfera nie mogłam uwierzyć, że on umiera - To nie miało tak być...-odparłam wtulając się w jego dłoń, która w tym momencie była dziwnie chłodna.
Nie wiedziałam co robić, a jedyne co przyszło mi do głowy to modlitwa.

Proszę nie zabieraj mi go

Uratował mi życie

Pomóż mu, proszę

Przecież to twój syn, jak możesz być takim ignorantem?

Uratuj go, o nic cię nigdy nie prosiłam

W pewnym momencie oślepiło mnie jasne światło i w drzwiach stanął Rafael. - No proszę, proszę, ale załatwiłaś biednego Lucyfera-odparł, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie - Czego chcesz? Po co przyszedłeś? - zapytałam, a on przekrzywił tą swoją piękną twarz odzianą w blond włosy o lekko zakręconych końcówkach i odparł - Przyszedłem, bo ojczulek nie może już znieść twoich jęków - odparł, a ja spojrzałam na niego wściekle- Swoją drogą to od kiedy diablice się modlą? - zapytał, a ja zmierzyłam go gniewnym wzrokiem - Od kiedy to jest jakiś przepis komu wolno, a komu nie wolno się modlić? - zapytałam oschle, a on splótł dłonie na piersi - Chcesz, żeby ci pomóc czy nie? - zapytał, a ja niepewnie skinęłam głową - No to co mogę zrobić, by go uratować? - zapytałam - Jeśli zrzekniesz się swojej mocy i oddasz władzę Lucyferowi, wtedy jego siły będą pełne i odzyska witalność - wyjaśnił - Mam oddać moc? - zapytałam zaskoczona - Musisz wybrać co dla ciebie jest ważniejsze, jego życie czy władza? - odparł i znów rozbłysło światło i Rafael zniknął.
Wybiegłam z sali prosto do Lilith czekającej na korytarzu - Co z nim? - zapytała- Ściągnij mi tutaj natychmiast przewodniczącego rady ! - krzyknęłam, a ona skinęła głową i wsiadła w pośpiechu do auta odjeżdżając z piskiem opon.
Wróciłam do budynku i usiadłam na powrót przy łóżku Lucyfera. Rzucał się podczas snu. Miał gorączkę. Nie mogłam dać mu umrzeć. Kochałam go. Od początku go pokochałam. Tylko, że... zawiódł mnie i oszukał. Jednak nie dam mu odejść.
Nie jestem egoistką. Do sali wszedł szybkim krokiem najstarszy z Rady, Dagon. Był potężny i nie można było tego nie zauważyć. Stanął przede mną i pokłonił się - Wzywałaś pani, w czym mogę pomóc? - zapytał, a ja westchnęłam i odparłam szybko - Zrzekam się mocy i władzy nad piekłem na rzecz Lucyfera czyń co musisz - odparłam.
Spojrzał na mnie z wybauszonymi oczami, ale skinął głową i położył dłoń na moim ramieniu, a drugą na klatce piersiowej Lucyfera. Poczułam dziwne mówienie i w uszach krzyk bogini Shar Nieee! Ty głupia dziewucho!! Potem zaczęłam unosić się i moje stopy oderwały się nieco od podłogi.
Dagon nie przerwał połączenia mimo, że był mocno zaskoczony tym co właśnie widział. Traciłam siły. Przestałam słyszeć Shar. Lucyfer, wszystko zaczęło znikać. Sama czułam się jakbym znikała. Potem poczułam jak opadam na podłogę, a świat pokrył się w ciemności.

# Od Autorki

Jak Wam się podoba?

Kolejny rozdział, mam nadzieję, że tym razem nie będę wyzywana od złych kobiet 😜😜😜😜

I nie, nie zabiję Lucyfera, bo to by była głupota. Kocham tego gościa. 😁😁😁😁😁

JEDNAK MACIE RACJĘ, JESTEM

ZŁA

No, a co do reszty, czyli innych bohaterów to... Nic nie powiem 😁😁😁

No i wiem jaką piosenkę niektórzy teraz, by mi zadedykowali

A tą 😜😜😜😜

Refren fajny 😁😁😁😁

No a co ja tam mówiłam?

A no to jak Wam się podoba mój rozdział ( długo się męczyłam, by go napisać) to dawajcie gwiazdki i komentujcie

Ostatnio świetnie wyszła w komentarzach dyskusja na temat tego czy Lucyfera można zabić. Mam nadzieję, że odpowiedziałam wam na to pytanie w tym rozdziale 😊😊😊

Dzięki, że jesteście 😘😘😘😘

Pozdrawiam
Roxi

Piekło z Tobą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz