17

84 10 0
                                    

Podróżowaliśmy bardzo długo. Po wyjściu z lasu musieliśmy przemierzyć jeszcze kilka kilometrów gołych pól, na których było się ciężej schować, ale nie były one tak niebezpieczne. Po kilku noclegach dostrzegliśmy Denver. To było nieziemskie uczucie. Kiedy po dłuższym czasie wracasz do miejsca, w którym stało się tak wiele rzeczy... Właściwie mogę tę skromną wioskę nazwać swoim domem, ponieważ to tutaj czuje się dobrze. Nie można tego opisać słowami... Miałam w oczach łzy wzruszenia po zobaczeniu tego widoku. To było takie... piękne.

Przytuliłam Luke'a i obejmowaliśmy się przez dłuższy czas. Potem odsunął się o de mnie i wysunął rękę w moją stronę. Ujęłam ją i szliśmy dalej trzymając się za dłonie. Właśnie zachodziło słońce. Było tak klimatycznie...

Kiedy przeszliśmy przez granicę Denver, nikogo nie spotkaliśmy. Było to co najmniej dziwne. Otaczała nas niepokojąca cisza. To nie był dobry znak. Luke nie musiał mi tego mówić, zrozumiałam to w odpowiednim momencie. Podeszliśmy bezszelestnie do najbliższego budynku i poruszaliśmy się przy jego krawędzi. Musieliśmy jak najszybciej dotrzeć do głównej bazy i jednocześnie naszego domu. Słońce już zaszło i zaczynało się ściemniać, jednak nadal widzieliśmy większość otoczenia. Ku naszemu zaskoczeniu, światła w domach nie zaczęły się zapalać. Nie zastanawialiśmy się nad tym dłużej i może to był nasz błąd.

Dotarliśmy już do naszego celu, kiedy w oknie dojrzeliśmy światło latarki. Najpierw jedno, potem dwa, trzy i więcej... Ktoś się włamał? Niemożliwe... Przecież w wiosce żyją sami uczciwi ludzie. Chyba że...

Momentalnie odwróciliśmy głowy i spojrzeliśmy sobie nawzajem w oczy. Wysłannicy królowej.

Luke pociągnął mnie za sobą i schylając się szybkim krokiem ruszyliśmy do jakiegoś starego, niskiego budynku. Z tego co wiem, nie był on zamieszkany. Mój towarzysz otworzył drzwi i szybko weszliśmy do pustego pomieszczenia. Chłopak zamknął wejście na zawór od środka i prawie że popchnął mnie na ziemię i kazał się skulić.

Bez zastanowienia to zrobiłam i położyłam się w bezruchu. Milczeliśmy i wsłuchiwaliśmy się w odgłosy dobiegające z zewnątrz.

Miałam teraz czas rozejrzeć się trochę po pomieszczeniu, które okazało się być naszym ratunkiem. Nie było tutaj żadnych okien, źródłem światła była mała szpara pomiędzy drzwiami a ścianą. Nie było tutaj nic. Po prostu było pusto. W kącie dojrzałam ledwo zauważalną średniej wielkości dziurkę. Nie miałam pojęcia do czego służyła, ale wolałam nie zagłębiać się w ten temat.

Właściwie Luke mógłby mi teraz wyjaśnić co się stało, ale właściwie większości domyśliłam się sama. Poza tym mogłam z większym skupieniem podsłuchiwać policję, która zapewne właśnie wyszła z naszego domu. To było bardzo niemiłe uczucie. Widzisz, że ktoś włamuje ci się do miejsca w którym jest wszystko co masz, a ty chociaż nie wiadomo jak bardzo byś tego chciał, nie możesz nic zrobić. Mogli szperać w moich rzeczach, mogli mi wszystko porozwalać, mogli dobrać się do jakichkolwiek materiałów, jeśli takowe były, które Luke mógł chcieć przed nimi ukryć. Mogli wszystko. A my? A my nic.

To była chwila nieuwagi. Chwila, w której przestałam podsłuchiwać, ponieważ oddałam się rozmyślaniom. Nagle ktoś zaczął szarpać klamkę od drzwi z naszego budynku. Potem w nie kopali, próbowali je wywarzyć. Moje oczy były szeroko otwarte z przerażenia. Zerknęłam na Luke'a z nadzieją, że zdążył coś wymyślić i na szczęście się nie myliłam. Kucał już w miejscu, w którym wcześniej zauważyłam dziurkę, włożył w nią palec i podniósł podłogę. Dopiero teraz dostrzegłam pokrywę i domyśliłam się znaczenia istnienia tamtego otworu. Gestem ręki kazał mi do siebie podbiec, a sam w połowie był już pod podłożem. Weszłam za nim, a on szybko zamknął pokrywę i cofnął się na tyle, ile pozwalały mu na to ściany otaczające nas.

Nagle usłyszałam nad nami przeraźliwy hałas, na który aż trochę podskoczyłam. To znaczyło, że wywarzyli już drzwi. Ja z Lukiem staliśmy nieruchomo i wstrzymaliśmy oddech. Jeśli nas znajdą, to nie poddam się bez walki . Nie tym razem.

Słyszeliśmy ciężkie stąpanie po podłodze. Miałam nadzieję, że jest ona wytrzymała, bo w przeciwnym razie by się pod nimi zarwała i spadliby prosto na nas.

- Jakim cudem ich tu, ku*wa, nie ma?! – darł się na całe gardło jeden z policjantów. – Przecież, do jasnej cholery, te drzwi nie mogłyby być zamknięte od zewnątrz! – usłyszeliśmy, jak zapewne ten sam mężczyzna, podnosi drewnianą powłokę. – No widzisz? Przecież to jest zamykane na zawór! Żadnego okna, nic! Jak to powiemy królowej, to nas wyrzuci na zbity pysk!

- Myślę, że byłaby zdolna nawet do tego, żeby zostawić nas w lochach – odezwał się drugi policjant.

- Nie pogarszaj sytuacji! Przecież wiem! Co my mamy zrobić?! Dostaliśmy od niej rozkaz, który w razie niewykonania grozi nawet naszą śmiercią! Nie możemy tam wrócić bez tych zapchlonych gówniarzy! – mężczyzna był już bardzo mocno zdenerwowany, ale w niektórych momentach jego głos się łamał. Zresztą... Nie dziwię mu się. Powinni sami się przeciwstawić królowej. Nie wiem, wszcząć jakieś powstanie czy coś...

Policjanci powolnym krokiem opuścili budynek nawet nie zawracając sobie głowy wyłamanymi drzwiami. Luke razem ze mną wypuścił ze świstem powietrze.

- Nie wychodźmy jeszcze. Tylko tu jesteśmy bezpieczni. Zobaczymy, co będzie jutro, a póki co postaraj się tu zasnąć.

Muszę przyznać, że nie było to łatwe zadanie ze względu na warunki panujące pod podłogą. Na szczęście zmęczenie wzięło górę i w końcu udało mi się usnąć.

∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞

Przepraszam za ostatni tydzień i brak rozdziałów, ale jakoś tak się złożyło, że nic nie napisałam... We wtorek z powodu prywatnych spraw, a w piątek starałam się coś napisać, ale wyszło z tego tylko pół rozdziału, więc nie opłacało się wstawiać.

Dzisiaj 844 słów, także nie jest źle.

Przepraszam za złą numerację rozdziałów w ostatnim rozdziale, ale już to poprawiłam. Jeszcze jedna rzecz jest przestawiona i z nią też postaram się zrobić porządek.

Niedługo zakończę książkę, ale nie wiem ile jeszcze rozdziałów będzie. Po prostu mam już plan na koniec.

Jeśli dotarłeś aż tutaj, zostaw ślad po sobie (najlepiej w postaci gwiazdki lub komentarza) ;*

A właśnie, weszłam dzisiaj przy wstawianiu tego rozdziału na wttp i dostrzegłam, że wybiło nam 300 wyświetleń :D To nic, że inni mają miliony, jak dla mnie to już duże osiągnięcie :')

Do zobaczenia w piątek po 20 ;)

Jedyna [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz