- O nieee... Zmywajmy się stąd. Szybko. Już! – nagle powiedział do mnie Luke. Chwycił mnie za rękę i zaczął biec, ciągnąc mnie za sobą.
Biegliśmy już pewnie kilometr, a ja głośno dyszałam i zmagałam się z kolką, którą dostałam w połowie drogi. Nie pytałam się mojego towarzysza o nic, bo nie chciałam tracić sił na mówienie. Wolałam całkowicie skupić się na biegu. Chwilę po tym, jak zaczęliśmy uciekać, od strony tamtego budynku zaczęły wyć bardzo głośne syreny. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje.
- Ja... Ja już nie mogę Luke – mówiłam zadyszana. Jemu było łatwiej, on miał dobrą kondycję i widać, że regularnie chodził na siłownię. Ja nie. Moja sprawność fizyczna była w opłakanym stanie w przeciwieństwie do jego.
Zaczął się chwilę zastanawiać, aż przed nami pojawił się magazyn, za którym schowaliśmy się jeszcze kilka godzin temu. Widziałam, że wpadł na jakiś pomysł.
- Jeszcze tylko chwila, dasz radę Rose – zwrócił się do mnie motywującym głosem.
Wbiegliśmy do magazynu, na szczęście drzwi były otwarte. Zatrzasnęliśmy je za sobą. Pomieszczenie nie było duże, znajdowało się tam tylko parę kartonów. Na ścianie naprzeciwko nas wysoko była umieszczona szeroka półka na długość całej ściany. Wyglądała na wytrzymałą. Oparta o nią była wysoka drabina. Wspięliśmy się po niej i usiedliśmy na półce. Próbowaliśmy jeszcze chwilę unormować nasze oddechy.
Po chwili uświadomiłam sobie, że nadal nic nie rozumiem, a Luke nic mi nie wytłumaczył. Odchrząknęłam znacząco, a on spojrzał się na mnie nie wiedząc o co chodzi.
- Może raczyłbyś mi wyjaśnić co to było? – zaproponowałam nie znoszącym sprzeciwu tonem.
- Ah... tak. No więc... Hm... Od czego zacząć... Dobra, ten budynek który... hm... zaczarowałaś był jedynym budynkiem w naszej wiosce, który zbudowany był na żądanie królowej. Pracują tam jej urzędnicy. Jak pewnie już zdążyłaś się domyślić, to królowa zaczarowała naszą wioskę tymi odcieniami szarości. Nie zdziwiłem się bardzo faktem, iż chodząc po naszej szarej trawie przywracałaś jej odpowiednie kolory. Nie zdziwiło mnie również, że drzewa wokół ciebie zieleniały i wyrastały im liście. Ale kobieto, zaczarowałaś budynek stworzony przez królową! To jest drugie miejsce po jej pałacu, które jest chronione jej aurą najmocniej w całym królestwie! To co zrobiłaś jest teoretycznie niemożliwe do wykonania! – rozemocjonowany zakończył opowiadać.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie to, jak moja moc jest silna. Wow! Za to skutkiem jest teraz to, że jestem zmęczona jakbym co najmniej przebiegła maraton. Oczywiście przyczyniła się do tego w dużym stopniu nasza ucieczka, ale to wykorzystanie mocy przeważało.
- Dobra, nie będę tego komentować. Chciałabym jednak wiedzieć jeszcze jedną rzecz. Dlaczego tak nagle zaczęliśmy uciekać? No i dlaczego w oddali słychać było alarm? – zapytałam.
Zauważyłam na jego twarzy zakłopotanie. Dałam mu ręką poganiający znak, aby zaczął mówić szybciej.
Kiedy już miał zacząć, nagle usłyszeliśmy łomot. Ktoś próbował dostać się do magazynu przez drzwi, które wcześniej zablokowaliśmy.
- Padnij! – usłyszałam szept Luke'a który już zdążył położyć się płasko na półce.
Kiedy już leżałam, usłyszałam jak ktoś wyrywa drzwi z zawiasów. Byłam cała spocona. Strasznie się stresowałam.
Ten ktoś wszedł do magazynu i zaczął mówić:
- Nie chowajcie się! Wiemy, że tu jesteście! Wyłazić, ale już! Prędzej czy później was znajdziemy! – po głosie rozpoznałam, że to mężczyzna.
Cała trzęsłam się ze strachu. Obok mnie usłyszałam bardzo cichy szept Luke'a:
- Nie wyłaź.
Słyszałam, jak mężczyzna przesuwa pudła zapewne nas szukając. Te chwile trwały wieczność. Proszę, niech on już wyjdzie... Błagam.
Nagle usłyszałam, jak facet wchodzi po drabinie.
- No to już koniec – pomyślałam.
- Ooo, no proszę! Kogo my tu mamy? Wstawać! Już!
Wykonaliśmy posłusznie polecenie obydwoje patrząc z nienawiścią w oczy mężczyzny. Miał na sobie strój przypominający ubiór policjanta. Na jego twarzy widniał złośliwy uśmieszek. Jego oczy było koloru szarego. Na jego stopach były czarne duże buciory.
- Aha, czyżby to był nasz wielki rebeliant? A ta księżniczka nas nie interesuje, ale weźmiemy ją dla bezpieczeństwa – uśmiechnął się pod nosem. – Za mną.
∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞
Wiem, że kochacie mnie za kończenie rozdziału w takich momentach ;*
Musicie się niestety do tego przyzwyczaić, ponieważ chcę zmotywować resztę czytelników do dalszego kontynuowania książki ;)
Postaram się stopniowo przechodzić na pisanie dłuższych rozdziałów, więc od około 15 rozdziału powinny być takie po 800 słów.
Dziękuję za dalsze czytanie mojej książki i zapraszam do kontynuowania :)
Następny rozdział we wtorek!

CZYTASZ
Jedyna [ZAKOŃCZONE]
FantasiHej, nazywam się Rose. Rose Wood. Dziś są moje czternaste urodziny. Dzień jak co dzień? Nie tym razem. Bo właśnie tego dnia z Rose dzieje się coś dziwnego, a jakby było jej mało problemów, to okazuje się że zaginęła jej mama. Co stało się z jej rod...