Rozdział 4

1.5K 147 21
                                        

Alex opuściła dział trucizn z niemrawą miną (cały czas przed oczami miała makabryczne skutki niektórych eliksirów), ale obyta w wiadomości, o których wcześniej nie miała pojęcia. Był to trzeci dzień Expo. Rozmawiała już z kilkoma, znanymi jej tylko z książek, Mistrzami Eliksirów żyjących we współczesnych czasach. Każdy z nich uraczył ją ciekawą historyjką o tym, jaką to ciężką drogę musiał przejść, by znaleźć się na swoim obecnym miejscu. Dostała kilka naprawdę ciekawych rad i całą masę książek z autografami. Każdego dnia wystawy obfitowały w coś nowego do oglądania, a panele, gdzie słuchano wykładów Mistrzów Eliksirów, pękały w szwach od ilości zebranych osób.

Weszła w dział alchemii – dziedziny magii zajmującej się odkrywaniem kamienia filozoficznego czy Panaceum. Tutaj ludzi było nieznacznie mniej, ale ciągle sporawo. Strzępki rozmów dolatywały do jej ucha.

- Lekarstwo na wszystko znane również jako panaceum jest naszą odwieczną zagadką. Nikomu jeszcze się nie...

- ...to trudny eliksir wymagający wiele cierpliwości i...

- ...trudna rzecz i trudne przyrządzenie...

Przystawała tu i uwadze, słuchając chwilę. Gdy coś ją zainteresowała, kupowała książkę, gdy nie, szła dalej. Jej brązowe oczy błyszczały z zachwytu.

Kiedy mignęła stoisko, przy którym nie znajdowali się żadni zwiedzający, a tylko stary i chudy czarodziej z dużymi okularami na nosie, zdezorientowała się. Jednocześnie będąc zaciekawioną, podeszła do stoiska.

- Dzień dobry.

- Witam młodą damę – powiedział czarodziej, wyraźnie uradowany, że ktoś do niego podszedł. – Nazywam się Konfucjusz Knight i od paru lat zajmuje się wynalezieniem lekarstwa na wilkołactwo.

- O ja! - Roztwarła usta zafascynowana. - Pan mówi dalej!

- Widzę, że zaciekawiłem. - Konfucjusz uśmiechnął się lekko. - Jak pewnie możesz przeczytać, moje prace na razie nie przyniosły żadnych pożądanych rezultatów. Zawodzi mnie główny składnik, a jestem pewien, że i kilka pomniejszych ze sobą nie współgra. Chęć wynalezienia lekarstwa na likantropię spędza mi sen z powiek.

- A na czym pan pracuje? - zapytała ciekawa.

- Głównie na tojadzie. Wywar Tojadowy bardzo pomaga wilkołakom, więc wywnioskowałem, że tojad musi być w jakimś stopniu ważny.

- Uwzględniał pan prawa Golpalotta? – zapytała.

- Uwzględniałem, ignorowałem, odnosiłem się do nich tylko częściowo i nic. Odbyłem nawet podróż do Egiptu i Chin, by nabyć wiedzy z innych kultur. Wszystko ująłem w swojej książce.

Pokazał na stosik książek w czarnych oprawach leżących na biurku.

- Och, ma pan książkę. Mogę?

- Oczywiście – odparł. Alex wzięła jeden z egzemplarzy. Na okładce widniał sam Konfucjusz w młodszej wersji, niż Alex widziała teraz. Otaczały go wilkołaki.

- Kiedyś się panu uda - powiedziała, podając czarodziejowi pieniądze za książkę. - Życzę powodzenia.

- Miłe z ciebie dziecko. Większość osób podchodzi do moich badań sceptycznie. Bo niby poco szukać lekarstwa na wilkołactwo? – prychnął.

- Myślę, że mój wujek by się ucieszył, gdyby ktoś odnalazł lekarstwo na jego futerkowy problem.

- Współczuję twojemu wujkowi. Pozdrów go ode mnie i życz szczęścia.

- Do widzenia - pożegnała się i poszła dalej.

Kilka stoisk dalej miała miejsce podobna sytuacja, tylko czarodziej pragnął znaleźć lekarstwo na wampirzym. Kupiła książkę i od niego i powróciła do przepychania się między ludźmi. Gdy na nich patrzyła, odniosła dziwne wrażenie, że jest najmłodszą uczestniczką całego Expo. Większość zebranych była już koło pięćdziesiątki albo starsza. Jeszcze nigdy nie czuła się tak bardzo odmienna.

Better LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz