27

2.3K 140 8
                                    

Ktoś sie stęsknił?Przepraszam,że nie dodałam nic w ciągu tygodnia jak miałam w zwyczaju

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ktoś sie stęsknił?Przepraszam,że nie dodałam nic w ciągu tygodnia jak miałam w zwyczaju.Wena i czas nie sprzyjały:')

━━━━━━━━━━
T W E N T Y S E V E N

14 sierpień, 1977

Ava nie wiedziała co czuła trzymając w rękach już osiemnasty list od swojej tak na prawdę kuzynki.Nie przeczytała żadnego oprócz dzisiejszego kiedy jej ciekawość zwyciężyła nad gorzkim żalem.Nie chciała sobie wyobrażać jak wielkie morze łez Lily wylała dowiadując się po powrocie do domu,że jej siostra odeszła.Ava chciała czuć się winna za to, że przez nią rudowłosa prawdopodobnie miała bardzo podły nastrój jednak nie malejąca nienawiść do państwa Evansów na to nie pozwalała.Zmieła więc kolejny z listów i spaliła go.Nie miała ochoty na zatapianie się  w swoich dołujących myślach więc opuściła swój tymczasowy pokój znajdujący się na drugim piętrze i zbiegła po schodach żeby po chwili znaleźć się w ciemnym salonie rodziny Black'ow.Niestety nie było w nim Regulusa, podobnie jak wczoraj, przedwczoraj...Kiedy cztery dni temu dostał wspólną misję z Evanem Rosierem, opuścił Grimmauld Place 12 mówiąc jej tylko jedno zdanie na pożegnanie.

Wybacz mi wszystkie grzechy których się dopuszczę.

Ava od tamtego czasu nie widziała ani ojca Black'a co ją zbytnio nie przejęło, bardziej intrygował ją fakt, że jego matka, Walburga dosyć często znikała.   Ava była więc w domu sama nie biorąc pod uwagę Stworka, wiedziała jednak, że jest pilnie obserwowana.Brunetka niepewnie weszła do kuchni, zza lady dobiegły ją jakieś szmery a kiedy ujrzała Stworka w czarnym fartuchy odetchnęła z ulgą.Cieszył ją fakt,że nie była jedyną żywą istotą tej ponurej posiadłości.  Peverell nie mogła oprzeć się myśli,że zaczyna popadać w melancholię lub depresję.Usiadła przy stole i obserwowała chwilę jak skrzat się krząta w części kuchni wyposażonej wieloma kociołkami i innymi naczyniami, mimowolnie na jej ustach wślizgnął się płytki uśmiech.Stworek uśmiechał się mamrocząc nawet radośnie, Ava usłyszała 'ród Black'ow' w tym jego gwarze nie raz łączone z przymiotnikami określającymi ich wspaniałość.Był niezwykle pochłonięty przygotowywaniem obiadu, w jednej chwili był tu, a w drugiej tam.Ledwo nadążała za jego rękami dosypującymi czegoś do zupy oraz niezrozumiałymi pomrukami.Nagle się zatrzymał i obrócił w jej stronę, odruchowo otrzepał fartuch a na jego szarawej i pomarszczonej twarzy pojawił się miły uśmiech, tak zdecydowanie miły uśmiech.
-Dzień dobry, Stworku.-powiedziała czując lekkie zakłopotanie, zadawała sobie pytanie czy Black'owie witają skrzata.
-Dzień dobry!Co panienka zje na śniadanie?-wybuchnął entuzjazmem, Ava się lekko zakłopotała nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Cokolwiek przyrządzisz.-zdążyła jeszcze dostrzec uśmiech Stworka kiedy ten ponownie zaczął śmigać od garnka do garnka.Do kuchni niespodziewanie weszła Walburga,miała na sobie tym razem czarną suknie z rękawami z koronki, sięgała do ziemi.Włosy miała zaplecione i skręcone z tyłu głowy do skomplikowanego ślimaka.Widząc Avę uśmiechnęła się a dziewczyna od razu życzyła jej dobrego dnia za co dostała taką samą odpowiedź.Kobieta usiadła na przeciwko niej i wydała polecenie:
-Stworku zrób nam śniadanie.-Ava nawet nie spojrzała na skrzata w obawie, że dostanie oczoplązu od jego anormalnie szybkich ruchów.
Pomyślała o Regulusie który zawsze używał słowa 'proszę' kiedy się zwracał do skrzata, Stworek go ubóstwiał.
-Nie martwi się pani o Regulusa?-wymknęło jej się.Miała ochotę zatkać sobie usta lub zapaść się pod ziemię.     
Pani Black jednak przyjęła to ze spokojem i jej o dziwo odpowiedziała.
-Tak martwię się o niego, ale nie wiele mogę zrobić.-przyznała.Ava nie odpowiedziała tylko wydrapywała niestniejący brud spod paznokci.Prawie podskoczyła kiedy kobieta siedzącą na przeciwko kontynuowała:
-Regulus był zawsze dobrym dzieckiem, był grzeczny i zawsze zachowywał się kulturalnie.Trzymał się tradycji, szanował rodzinę...tak Regulus jest takim synem o jakim wiele osób może tylko marzyć.-Ava rzuciła okiem na Walburgę, na jej twarzy nie była maska kryjąca wszelkie uczucia.Jej twarz złagodniała a na precyzyjnie pomalowanych czerwonych ustach wykwitł uśmiech.
-A Syriusz?-znowu jej się wymknęło. 
Miała ochotę się spoliczkować, Walburga się jedynie lekko zachmurzyła.
-Przeciwieństwo.Tak Syriusz jest przeciwieństwem Regulusa.-pokręciła głową-Zawsze musiał odstawać od rodziny; sprzeciwiał się, kłócił się, uciekał z domu oraz publicznie obrażał rodzinę.Nieszanował swojego rodu, a rodzinę i przodków powinno się szanować.-znowu pokręciła głową-Ale wiem,że Regulus nigdy nie zrobił by nam tego.
Ava miała przez krótką chwile wrażenie, że Walburga żałuje,że losy jej syna się potoczyły właśnie w tym kierunku.
Gryffindor.
Zdrajca krwi.
Hańba rodu.
A jednak dalej odnosiła wrażenie,że pomimo tych tytułów kobieta siedzącą na przeciwko tęskni za swoim synem.
Stworek podał śniadanie którego niepowstydziłaby się jakaś królowa i wrócił do gotowania obiadu w kompletnym milczeniu.Ava skończyła jeść pierwsza i według zdrowego rozsądku poczekała aż pani domu także to zrobi, nie spodziewała się tego:
-Dzisiaj przyszły sowy ze szkoły, zostaliście prefektami.Pisało tam także, że w październiku odbędzie się bal z okazji Halloweenu.
Chwilę trwało aż do brunetki dotarło to co usłyszała, została prefektem.Nie mogła w to uwierzyć.Podczas napływu szczęścia zignorowała fakt,że Walburga musiała otworzyć także jej list.
-Oh.Miałabym iść kupić jakąś sukienkę.
-Pójdę z tobą, też muszę załatwić kilka spraw.-powiedziała pani Black a Peverell nie śmiała zaprzeczyć.Nawet ją jakoś specjalnie nie gnębiła ta myśl, jak na razie Walburga Black wydawała jej się być w miarę sympatyczną osobą.
Ava poszła do swojego pokoju, spędzała w nim praktycznie cały dzień a kiedy Regulus był w domu spała z nim u niego w pokoju.Wyciągnęła z szafy granatową sukienkę z korsetem i czarny płaszcz, osobiście wolała lekkie spódnice i swetry jednak nie wypadało ubierać się tak mugolsko idąc w towarzystwie kogoś z rodu Black'ow.Ava jeszcze wzięła klucz do skrytki ojca w banku Gringotta i niespiesznie zeszła po schodach.Pierwszy raz od przybycia tutaj miała opuścić to miejsce co przyjęła z chęcią.Po kilku minutach zjawiła się na dole także Walburga i oznajmiła,że będą podróżować siecią fiuu.Walburga wzięła garść proszku i mówiąc nazwę ulicy zniknęła w zielonych płomieniach.Ava stała chwilę przed kominkiem, wiedziała,że płomienie są niegroźne ale pomimo tego nie uśmiechało jej się do transportowania tym sposobem.Ostatecznie wzięła glęboki wdech i zgarnęła proszek stając niepewnie w palenisku, zamknęła oczy.
-Na Pokątną!-otworzywszy oczy napotkała spojrzenie szarych oczu Walburgi która z ledwo widocznym uśmiechem powiedziała:
-Ja też się bałam jak pierwszy raz używałam fiuu.-brunetka pomyślała,że o dziwo brzmi to jakby jej próbowała dodać otuchy.Na jej myślach znowu zaciążył Regulus.Chyba nie chciała wiedzieć jakie polecenie dostał będąc śmierciożercą...ale z jednej strony ją to naprawdę interesowało.Była tylko jedna rzecz którą chciała wiedzieć więcej od ich zadania; czy nic mu się nie stało.     
Kiedy był w domu czytał jej lub cudem namawiał ją do czytania, ścigali się w pisaniu wierszy lub po prostu rozmawiali.Teraz Ava mogła tylko bezczynnie siedzieć lub robić to wszystko sama.Uświadomiła sobie,że nadal stoi z matką swojego...przyjaciela na środku Pokątnej wpatrując się nieobecnym wzrokiem w sklep za kobietą.Niewiedząc co powiedzieć uśmiechnęła się przepraszająco.
-Muszę pójść do Borgina i Burkesa oraz apteki, gdzie się spotkamy?-zapytała rzeczowo.Ava namacała klucz w kieszeni swojego płaszcza i z ulgą odpowiedziała:
-Muszę pójść do banku Gringotta.-spojrzała ponownie na ciemnowłosą piękność i dostrzegła w jej oczach przebłysk nagłego zainteresowania.
-Może chcesz,żebym poszła z tobą?-zapytała Walburga tracąc zainteresowanie w poprzednich sprawach.Ava dobrze wiedziała,że niejedną osobę interesują majątki jakie ma w posiadaniu ale przy rodzie Black'ow się lekko zawahała.Nie żeby myślała,że chcą ją okraść...ale będąc w posiadaniu takiej ilości złota wchodziła w grę.Problem tkwił w tym,że Ava nie wiedziała czy chce grać ale tu nie liczyła się jej opinia.Była ostatnią przedstawicielką jednej z najszlachetniejszych rodzin wchodzących w skład czystych dwudziestu ośmiu.Miała coś co było pożądane w tym świecie:
Pochodzenie,status,majątek i młodość.
Nie wiedziała jeszcze jak grać co mogło ją doprowadzić do szybkiego upadku zwłaszcza,że obecnie chroniły ją skrzydła bardzo drapieżnego rodu Black'ow którzy byli znani ze swojej bezwzględności.Mogli jej pomóc lub ją zgładzić a Ava doskonale wiedziała jak.Już od pierwszego spotkania zauważyła,że Walburga upodobała ją sobie na dobrą synową.
Wszystko mogło być jeszcze bardziej podwójne, matka Regulusa mogła ich chcieć zeswatać nawet jeśli jej nie cierpiała i uważała ją za jakąś skażoną przez to,że mieszkała u mugoli oraz za to,że była wychowana przez charłaka.
Jeśli Ava wyszła by za Regulusa mogła by się jej wygodnie pozbyć za pomocą zaprzyjaźnionych śmierciożerców.Kto wtedy odziedziczyłby majątek dwóch wielkich rodzin Peverellów i Maxwellów?
Ich potomek!Walburga nie mogła przepuścić okazji połączenia tak szlachetnych krwi.To wszystko trzymało się kupy a kiedy Ava to sobie uświadomiła postanowiła...zagrać.
To była gra o życie, miała pieniądze więc ludzi do niej ciągnęło.Teraz problem stanowiło także odróżnienie osób które chciały i osób które chciały jej złoto.
Jak już jednak Regulus wspomniał, na ich nieszczęście była nieprzeciętnie inteligentna i wygrać z nią nie było możliwe.Nadal jednak istniał remis.
Brunetka tylko uśmiechnęła się a Walburdze umknęła nuta wyrachowania zawarta w tym geście.
-Jeśli pani tylko zechce.-po jej słowach we dwoje ruszyły w kierunku wielkiego, jasnego budynku.
Kiedy weszły do środka,kilka goblinów siedzących przy swoich stanowiskach podniosło z zaciekawieniem głowy jednak ani jedna z przedstawicielek płci pięknej nie spojrzała w ich kierunku.       
Po dotarciu do końca alejki Ava oznajmiła:
-Chciałabym dostać się do mojego sejfu.-goblin podniósł ciemne oczy znad pergaminu i przeciągle odpowiedział:
-Różdżka i klucz.-Ava podała mu klucz i różdżkę którą dokładnie obejrzał.
Była to różdżka w prawdzie całkiem długa, 13'.Wykonana była z drewna z osiki przez co do złudzenia przypominała wyrób z kości słoniowej, jej rdzeniem był włos z ogona testrala.Goblin oddał ją właściciele i zanim ruszył do czeluści banku rzucił ukradkowe spojrzenie na Avę.
-Christian Peverell to pani...?
-Był moim ojcem.
Ruszyli za nim do wózku stojącego na szynach pod którymi widniała przepaść, usiadł z przodu i gestem wskazał na tylne siedzenia gdzie po chwili usiadły.
Ruszyli powoli jednak wraz z spadkiem terenu przybierali na szybkości, po chwili miejsce z którego wyruszyli stało się tylko odległym jasnym punktem kilkadziesiąt metrów nad nimi.Walburga nieco szczelniej owinęła się czarnym płaszczem a ja zauważyła,że przy wydechu z jej ust wydobywała się mgiełka.Zatrzymali się a kiedy wysiedli ich oczom ukazało się wielkie pomieszczenie z widocznymi trzema piętrami oraz kilkunastoma drzwiami.
Pośrodku tego wszystkiego znajdował się wielki skuty w grube łańcuchy smok.
Jego chude ciało było obciągnięte pomarańczowo-brązową skórą, a raczej łuskami które w niektórych miejscach były odszczerbione, w chwili w której wysiedli jego wyłupiaste blade oczy zwróciły się w ich kierunku.Goblin wziął w obydwie ręce dziwne narzędzia i zaczął nimi zaskakująco energicznie trzęść przez co w pokoju rozległo się nieprzyjemne dzwonienie które wręcz rozrywało bębenki uszne.
Ava tutaj nigdy nie była, ostatnio wybrała pieniądze z sejfu matki który znajdował się, jak jej się wydawało piętro wyżej i nie miał takiego smoczego zabezpieczeniaPodeszli do sejfu z wielkimi żelaznymi drzwiami na których były wyrzeźbione węże i inne różne ornamenty, centralnie pośród tego wszystkiego był napis Ikarus Peverell.Goblin zauważył zdziwione spojrzenie młodej kobiety i odpowiedział na niemo zadane pytanie.
-Sejf został przekazany przez pani pradziadka pańskiemu ojcu.

A więc mój dziadek nazywał się Ikarus Peverell.

Pomyślała zachwycona, miała w tym roku szkolnym zamiar przeszukać całą bibliotekę jeśli to będzie konieczne w celu poznania odpowiedzi na uciążliwe pytania.Goblin otworzył drzwi które z głośnym szczękiem odkryły swoje wnętrze.I jedyne co można było ujrzeć to złoto,złoto i jeszcze więcej złota.Nawet Walburga stanęła w osłupieniu jednak po chwili i w jej głowie zrodziło się pytanie ile tego posiada Ava Peverell skoro to była tylko jedna skrytka z kilku.
Skrytka w środku była i dziwi urządzona ciemnymi brązowymi meblami przypominającymi regały, na nich były precyzyjnie poukładane kielichy, szkatułki, wazony, flakony i inne.Po za tym w pomieszczeniu było pełno wielkich wazonów mających prawie metr wysokości z których się wysypywały galeony.Centralnie na środku stał biały, marmurowy filar a na nim błyszczący przedmiot którego nie mogła z takiej odległości dokładnie dojrzeć.Od razu ruszyła w jego kierunku a Walburga po chwili wahania ruszyła za nią.
Przedmiot miał największą wartość materialną i niematerialną, można było śmiało przyznać,że przewyższał wartością wszystko co było w po za nim tam zawarte.Był to srebrny sygnet z delikatnym spłaszczeniem na górze, na nim była wygrawerowana róża. Dziewczyna nie mogła oprzeć się wrażeniu, że gdzieś już widziała ten znak, niestety nie mogła sobie w tamtej chwili przypomnieć gdzie.Założyła go na palec i jeszcze krótką chwilę mu się przyglądała, to za pewne musiał być sygnet rodu Peverellów.

Ava wzięła ze skarbca oprócz sygnetu  jedynie trochę galeonów i naszyjnik który jej się rzucił w oczy kiedy wychodziła, postanowiła,że będzie go nosić. Walburga jej jednak poleciła,że powinna sprawdzić czy nie jest opanowany przez jakiś urok, dla własnego bezpieczeństwa postanowiła tak zrobić.Nie opuszczając jednak tematu pani Black, jej cel się powiódł.Jedna skrytka wywarła na niej duże wrażenie, a to na razie wystarczyło.

2056 słów

GOLD THORN™ | regulus blackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz