9 ◇ Ptaszek w klatce

23.8K 1.2K 177
                                    

Zoe:

 - Ty kretynie! - wparowałam do gabinetu swojego brata, nie przykładając najmniejszej wagi do tego, aby wcześniej zapukać.

Ten blondasek po prostu sobie siedział za biurkiem i przeglądał dokumenty.

Podniósł na mnie mozolnie głowę, ale chwilę później znów ją spuścił i napisał coś w laptopie.

 - Czego chcesz?

 - Masz pojecie jakim bałwanem jesteś!? - nie wytrzymałam. - Przez ciebie cała wataha jest słaba i każdy może nas teraz zaatakować! I ty się jeszcze pytasz czego chcę!?

 - Aha, sprawa z Tessą? - stwierdził.

 - A żebyś wiedział! Ty chyba nie rozumiesz, jak powinno się traktować kobiety! Jesteś niewyżytym egoistą! - tupnęłam nogą i mogłabym się założyć, że byłam czerwona na twarzy.

 - I co w związku z tym? - zapytał spokojnie, nie zwracając na mnie większej uwagi. 

 - Zostawiłeś ją, kretynie! Ona poszła gdzieś do lasu i teraz szuka drogi do domu, wszystko powie policji, a oni po ciebie przyjadą! - no okej, mały szantażyk nikomu nie zaszkodzi. - Albo ją teraz znajdziesz albo możesz się pożegnać z siostrzeńcami! 

 - Pozbawisz mnie praw wujka? Ale się boję - prychnął.

 - Ja nie żartuję! - kontynuowałam rozpaczliwie.

 - Tak, wiem - westchnął rozbawiony. - To co? Mam ją teraz gonić po lesie?

Nie musiałam mu odpowiadać. Mężczyzna wyszedł z gabinetu i pokierował się prosto do drzwi wyjściowych.

Uśmiechnęłam się zwycięsko. Mimo, że mój brat jest totalnym debilem, to jednak potrafi podejmować dobre decyzje.

Seth:

Zoe mnie zaszantażowała. Nie chciałem tego przyznać, ale bałem się, że na serio ograniczy mi opiekę nad maluchami. Do puki nie mam z Tessą własnych dzieci, muszę się zadowalać dziećmi mojej siostry, a kontakty z nimi i tak nie są częste.

Otworzyłem drzwi na oścież, a następnie głęboko nabrałem powietrza.

Słodki zapach mojej mate unosił się na lewo, czyli poszła w kierunku szosy. 

Żeby tylko nic jej nie potrąciło...

Nie czekając długo, przemieniłem się w moją zwierzęcą postać i w dupie mam, że nie mam ubrań, żeby je potem założyć.

Ruszyłem biegiem w stronę drzew, a niecałe trzy minuty później, zatrzymałem się, bo nie wyczuwałem już zapachu Tess. Ale jakiś inny... Wilkołak. I to z nie mojego stada.

Tessa:

Uchyliłam lekko oczy, a potem je przetarłam, bo nie wydawało mi się słusznym ich mrużyć, kiedy siedzę w jakimś lochu z okienkiem, które ledwo co przepuszcza światło i jest zakratowane. 

Usiadłam na szarym materacu i złapałam się za głowę. 

Coś tak czułam, że ta szmatka jest podejrzana...

Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym przebywałam i wywnioskowałam, że jednak wolę do Setha.

Poza łóżkiem na którym siedziałam, była tam jeszcze szafa i drzwi, które najpewniej prowadzą do toalety. 

Zajrzałam tam, ale natychmiast pożałowałam tego pomysłu. Nadpsuty sedes i zagrzybiona wanna? Niedoczekanie.

Zamknęłam drzwi i właśnie wtedy usłyszałam, jak zamek w innych się przekręca, a do pokoju wchodzi jakiś wilkołak. Co zrobiłam? Schowałam się? A skąd!

 - O, widzę, że śpiąca królewna się obudziła - zaśmiał się perliście Andrew.

 - Zamknij się albo ja ci w tym pomogę - wysyczałam jadowicie. Okej, przyznaję, że chcę do Setha. Nie to, że za nim tęsknię... Nieeeee... ale po prostu u niego nie miałam lochu.

 - Wciąż waleczna? - podniósł jedną brew. - Radzę ci nie zachowywać się tak przy alfie.

 - W dupie mam tego twojego alfę. Po co mnie porwałeś, idioto!? - ryknęłam zła.

 - Jesteś chyba zła za to, hmm? Może kawki? - zupełnie mnie zignorował.

 - Tą swoją kawkę to sobie wiesz gdzie wsadź - warknęłam. - Zapytam się jeszcze raz: po co mnie porwałeś do cholery jasnej!?

 - Po co...? Hmm, dobre pytanie - udał, że się zamyślił i zaczął stukać palcem wskazującym w podbródek. - A, no tak. Alfa kazał - uśmiechnął się łobuzersko.

 - Gdzie jest ten twój 'alfa'?

 - A po co ci ta wiadomość? - zdziwił się.

 - Pójdę do niego, porozmawiam z nim jak człowiek z człowiekiem... wezmę siekierę i łeb odetnę - odpowiedziałam według mojego planu.

 - O nie, nie - pokiwał palcem. - Najpierw to wiedz, że Scott jest silniejszy nawet od tego twojego całego Setha - wspomnienie o tym kretyńskim blondasku było jak zimny kubeł. Szybko chwyciłam go za ręce i wykręciłam mu je, a ten syknął z bólu.

 - Może jeszcze raz... Gdzie twój alfa do cholery!? - wykręciłam mu mocniej ręce. Całe szczęście, że jestem silna, bo trudno się go utrzymuje.

 - N-nie powiem - skręciłam mu mocniej ręce. - Dobra, dobra! Czwa-arte piętro! Au! Pokój 400! 

Uśmiechnęłam się zwycięsko, a korzystając z nadarzającej się okazji, kiedy wilkołak klęczy wyczerpany na ziemi, pobiegłam szybko za drzwi i przekręciłam za sobą kluczyk. Nigdy nie wiadomo, czy czasem nie postanowi nagle stać się bohaterem swojego alfy.

Ruszyłam szybko do wyznaczonego miejsca i szczerze? Co za gówno z tym facetem! Nie dość, że kazał mnie porwać, to jeszcze ma większą watahę od Setha! Ahh...

Trochę to trwało, bo musiałam się jeszcze kryć przed członkami stada, ale w końcu dotarłam pod drzwi pokoju numer 400.

Bez większego zastanowienia pchnęłam je, a to co ujrzałam w środku, totalnie zwaliło mnie z nóg. 

Porwana przez wilkołaka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz