Wybiegłam z domu watahy, ale wilkołaki były tak pochłonięte swoimi przeciwnikami, którzy stali niecałe sto metrów od nas, że nikt mnie nie zauważył.
Na samym przodzie stał Seth i warczał na swoich wrogów.
Skupiłam swój wzrok na banitach i sforze Scotta.
Mój mate nie kłamał, mówiąc, że mają małe szanse. Ich było znacznie więcej!
Dwa wrogie stada zaczęły się powoli zbliżać.
- Nie uda wam się przejąć mojej watahy! - blondyn krzyknął do swoich przeciwników.
- Uda, jeśli cię zabijemy - powiedział jakiś wilkołak. Miał czarne włosy i purpurowe oczy, które świeciły żądzą mordu. Był zapewne królem wygnańców.
Skądś go kojarzę...
Nagle jego psychopatyczne spojrzenie pokierowało się na mnie.
- Pozwalasz walczyć kobietom? - zwrócił się do Setha, a ten zdziwiony odwrócił się w moją stronę, podobnie, jak wszyscy inni.
Mruknęłam cicho pod nosem wiązankę przekleństw i wyszłam na początek, stając tuż obok mojego alfy.
- Tessa, co ty tu robisz!? - krzyknął na mnie, a jego oczy zrobiły się w ułamku sekundy czarne.
Wkurzył się. Co ja gadam? On się wkurwił!
- Musiałam ci pomóc - odparłam.
- I pomogłaś - oznajmił, a ja wiedziałam, że nawiązuje do seksu ostatniej nocy. - Idź do środka.
Spojrzałam na jego srogi wyraz twarzy, a następnie na króla banitów.
Ja go na prawdę kiedyś spotkałam!
- Posłuchaj lepiej swojego chłoptasia, Tess - rzekł, uśmiechając się z drwiną.
Blondyn warknął na niego, ale wilkołak się tym nie przejął.
- Lepiej żebyś opóźniła swoją śmierć o kilka minut. Uwierz mi, jestem łaskawy, nie zabijając cię teraz.
- Tylko. Ją. Rusz - warknął Seth i przemienił się w wilka. Ten piękny, stalowoszary wilk. Kocham go.
Rzucił się do gardła wygnańca, ale ten uskoczył w bok i warknął, a czerwień zalała jego białka.
Przemienił się w brązowo-czerwonego wilka.
Nagle sobie jednak uświadomiłam, że to nie jest brązowo-czerwony wilk, tylko brązowy, a czerwień stanowiło jego wiele blizn i zeschniętej krwi.
Przyznam, że tak właśnie sobie wyobrażałam wygnańca. Z jednym małym ,,ale''. Jego ciuchy nie były poszarpane, choć to teraz nie ma znaczenia, bo są w strzępach, podobnie, jak ubrania niebieskookiego.
Walka się zaczęła. Wilki rzuciły się na siebie, niektóre już przemienione, a niektóre w ludzkiej formie.
Odwróciłam się i w tej chwili ktoś powalił mnie na ziemię.
Wielki, jasnokremowy wilk, któremu toczyła się piana z pyska, a futro gdzieniegdzie zafarbowane krwią, nieprzyjemnie poruszało się na wietrze.
Kątem oka widziałam, że kilka zmiennych próbuje wejść do domu, ale drzwi były zabarykadowane, w oknach są kraty ze srebra.
Banita zawisł nade mną i spróbował odgryźć mi twarz, ale w porę odsunęłam głowę.
Spojrzałam na niego ze złowrogim wyrazem twarzy, a z kieszeni bezwiednie wyciągnęłam pistolet naładowany srebrnymi pociskami.
A co? Myśleliście, że pójdę na wojnę, uprzednio nie ubezpieczając się?
Przyłożyłam bezszelestnie broń do miejsca gdzie powinno znajdować się serce mojego wroga.
Przyznaję, że ''pożyczyłam'' pistolet od taty, który był kiedyś policjantem, ale przerzucił się na prawnika dla mojej mamy, która pracuje w tym zawodzie.
Kilka razy uczył mnie strzelać.
Chyba wiedział, że kiedyś stanę na granicy życia i śmierci, bo doskonale potrafię się tym obsługiwać.
Wystrzeliłam.
Zanim zwierzę się na mnie zwaliło, szybko wygrzebałam się spod jego ciała, unikając zmiażdżenia.
Otrzepałam się szybko z niewidzialnego kurzu, a do głowy przyszedł mi pewien pomysł.
Wyszukałam wzrokiem króla banitów i uśmiechnęłam się bez cienia szczęścia.
Wszyscy byli tak pochłonięci walką, że nikt nie zauważył, kiedy zbliżyłam się od tyłu do wilka.
Kiedy on już miał zaatakować mojego mate, ja przyłożyłam mu do łba pistolet.
- Tylko spróbuj - wilk warknął i się przemienił. Nie patrząc na niego, rzuciłam mu moją bluzę, żeby się nią owinął.
- Nie zastrzelisz mnie - stał do mnie tyłem, ale doskonale mogłam sobie wyobrazić jego kpiący uśmieszek.
- Skąd ta pewność? - uniosłam jedną brew, choć on nie mógł tego zobaczyć.
- Bo mnie kochasz - zatkało mnie.
- Co ty pieprzysz!? - wydarł się blondyn, ale nie uniosłam na niego wzroku, bo dobrze wiedziałam, że jest nagi.
Niby wilki się tego nie wstydzą, ale ja nie jestem jednym z nich. Ba! Ja jestem dziewczyną!
Wilkołaki dookoła nas zaprzestali walki, przypatrując się moim poczynaniom.
- Naprawdę mnie nie poznajesz, Tess? - zapytał ironicznie.
Zmarszczyłam brwi i poluźniłam palec wskazujący, który znajdował się na spuście.
- Patrick?
Mężczyzna pokiwał lekko głową, wiedząc, że każdy gwałtowny ruch może doprowadzić do jego śmierci.
- Tessa, skąd go znasz? - zapytał niebieskooki.
Odważyłam się na niego spojrzeć.
Miał na sobie dresowe spodenki i w duchu podziękowałam temu, kto mu je dał.
- To długa historia - mruknęłam. - Patrick był kiedyś moim chłopakiem.
CZYTASZ
Porwana przez wilkołaka ✔
WerewolfTessa i Lauren to siostry. Lauren jest starsza od Tessy o dwa lata, a przez jej zamiłowanie do wilkołaków ciągle się z niej wyśmiewa. Ale już niedługo przekona się, że wiedza na temat tych istot jest warta milion [...] Kiedy rodzice sióstr wyjeżdża...