Minęło kilka dni od czasu walki.
Wygraliśmy, ale tylko z pomocą watahy Scotta i jego samego, ale on niestety tego nie przeżył.
W zamian za to, umarł także Patrick i, szczerze? Nie żal mi go, mimo że był moim chłopakiem.
Ogarnęłam wzrokiem podwórko na którym chrzątało się kilka mężczyzn i kobiet. Faceci naprawiali szkody wyrządzone kilka dni temu, a kobiety przynosiły im jedzenie. Moim zdaniem taki układ był nawet w porządku.
- Tess! - odwróciłam się i w tym samym czasie zostałam praktycznie przewrócona na ziemię.
- Lauren! Udusisz mnie! - pisnęłam, a moja siostra się ze mnie podniosła.
- Przepraszam! - powiedziała, a chwilę później zmarszczyła brwi. - Co ty sobie wyobrażasz!? Masz pojęcie jak ja się o ciebie martwiłam!? Co ci strzeliło do głowy!?
Zaśmiałam się pod nosem.
- Miałam broń.
- Ale to nie zmienia faktu, że i tak dostaniesz ochrzan - burknęła, patrząc na mnie wilkiem.
- Mam się bać?
- Och, nawet gorzej - dziewczyna uśmiechnęła się lekko psychicznie.
Zaczęłam uciekać. Czułam się jak malutka pięciolatka podczas zabawy w berka.
Nagle ktoś złapał mnie w talii. Podniosłam na niego spojrzenie.
- Ratuj - powiedziałam tylko i wtuliłam się w blondyna.
Seth uniósł zdziwiony brwi, ale mocno mnie przytulił.
Dobiegła do nas Lauren.
- Ej, to nie fair! - mruknęła, a widząc mój zwycięski uśmieszek, oznajmiła: - Seth nie będzie cię bronił w nieskończoność. Kiedyś i tak cię dorwę.
- Poprawka, Seth będzie mnie zawsze bronił - nakreśliłam.
- Jesteś tego taka pewna? - szepnął mi uwodzicielsko do ucha, aż zadrżałam, a potem zrobił coś, czego bym się po nim nie spodziewała.
Uwolnił się z mojego uścisku i patrząc na brunetkę, wskazał na mnie.
- Zdrajca! - krzyknęłam, śmiejąc się i wbiegłam do domu watahy, a moja siostra za mną.
Nagle wskoczyła mi na plecy, a ja przewróciłam się na zimne kafelki. Odwróciłam się do niej przodem, a ta zaczęła mnie łaskotać.
- Prze-estań! - zaśmiałam się, ale zielonooka nic sobie z tego nie robiła.
- Najpierw powiedz: ,,Przepraszam, nigdy w życiu już tego nie zrobię" - dała mi instrukcję.
- Prze-eprasz-szam, nigd-dy w ży-yciu ju-uż tego-o n-nie z-zrobię! - powtórzyłam, śmiejąc się pod pływem łaskotek.
Lauren zeszła ze mnie i pomogła mi wstać.
- Zayn powiedział mi, że musi mi przekazać coś ważnego - zaczęła.
- No to do niego idź - mrugnęłam do niej. Lauren lekko się zaczerwieniła, wiedząc, że nie dam jej spokoju z tym, że są razem. - Jakoś zemszczę się na tym blondasku za to, że mnie ci wydał, nie przejmuj się.
Dziewczyna pokiwała rozbawiona głową i odeszła.
No, Seth'ku, kop sobie grób.
Wiem, o co chodziło Zaynowi. Pełnia. Mam już nawet idealną zemstę dla mojego mate...
Niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Tak, pewnie pomyślicie: ,,Skąd ja mam mój telefon?". Ano powiedziałam rodzicom, że przeprowadzam się do mojego "chłopaka" dzień po wojnie. Lauren ma już to załatwione, bo kiedy rodzice wrócili z delegacji, musiałam wymyślić jakiś powód, dlaczego jej nie ma i padło na przeprowadzkę do Zayna.
- Halo? - zapytałam od razu.
- Cześć, córciu. Jak tam w nowym domu? - usłyszałam po drugiej stronie głos mojej mamy.
- Jest cudownie! - powiedziałam, nie kłamiąc.
Tuż po bitwie, wszystkie (no, może jest kilka wyjątków) wilkołaki mnie zaakceptowały i polubiły, bo pomogłam im zwyciężyć. Uszanowali to, że jestem ich luną, a w razie kłopotów zwracają się do mnie z radą.
- Razem z tatą bardzo za tobą tęsknimy. I za Lauren - przyznała, a ja uśmiechnęłam się na tą wiadomość.
- Ja za wami też - oznajmiłam.
- A kiedy będziemy mogli poznać Setha? - cholera.
- M-może... - zamyśliłam się, a mój mózg pracował dziesięć razy szybciej.
- Za tydzień - odparł za mną jakiś głos. Ujrzałam blondyna i uniosłam zdziwiona brwi.
Mężczyzna pokiwał głową, uśmiechając się seksownie.
- Za tydzień - powtórzyłam do słuchawki.
- Wspaniale! Będziemy na was czekać z obiadem - ucieszyła się kobieta. - Hm... Muszę się jeszcze o to zapytać twojej siostry.
Zaśmiałam się i wyobraziłam sobie Lauren oraz Zayna na rodzinnym obiedzie. Ale zaraz... Ja i Seth mamy być tam za tydzień!
- Dobrze, kochanie. Ja muszę już kończyć, ale nie zapomnij do mnie dzwonić! - zagroziła mi.
- Tak jest, mamo - uśmiechnęłam się. - Pa.
Schowałam telefon do kieszeni w spodniach i spojrzałam na niebieskookiego.
- Zabiję.
Rzuciłam się na niego, ale ten mnie złapał i okręcił wokół własnej osi, aby potem trzymać mnie na rękach w stylu panny młodej.
- Spokojnie, wyładujesz swoją energię w łóżku - mruknął uwodzicielsko, nosem jeżdżąc po mojej szyi.
Zaczerwieniłam się, a chłopak zaczął iść po schodach na ostatnie piętro.
- Ale pełnia jest dopiero jutro! - zaprzeczyłam.
- No trudno. My będziemy mieli ją też dzisiaj - odparł, kładąc mnie na łóżku i zdejmując koszulkę.
CZYTASZ
Porwana przez wilkołaka ✔
Hombres LoboTessa i Lauren to siostry. Lauren jest starsza od Tessy o dwa lata, a przez jej zamiłowanie do wilkołaków ciągle się z niej wyśmiewa. Ale już niedługo przekona się, że wiedza na temat tych istot jest warta milion [...] Kiedy rodzice sióstr wyjeżdża...