17 ◇ Dodanie sił

21.5K 1.2K 134
                                    

Do samochodu dotarliśmy szybko. Może dlatego, że nie musiałam nic pakować? Mniejsza.

 - A Lauren z nami nie jedzie? - zdziwiłam się.

 - Zayn zawiezie ją do swoich rodziców - odparł chłopak i wsiadł za kierownicę. Usiadłam obok niego.

 - A dlaczego wieziesz mnie do mojego domu? - zapytałam. Byłam tego ciekawa, bo chyba o to chodzi w porwaniu, żeby czasem nie odwozić swoich zakładników do ich domów, prawda?

 - Jutro wracają twoi rodzice, więc dzisiaj jeszcze z tobą zostanę, a jutro zaopiekują się tobą oni - odpowiedział.

 - Mam zostać w domu, kiedy ty pójdziesz na wojnę? Nie ma mowy! - zaprzeczyłam szybko. Chciałam mu pomóc, a im więcej ludzi ( czy wilkołaków ) do obrony terytorium, tym lepiej.

 - Tam będziesz bezpieczna - warknął, a ja się zamknęłam. 

Chłopak odpalił silnik, a ja zapatrzona w okno, zasnęłam.

~*~

Obudziłam się, ale nie znajdowałam się już w samochodzie. Skąd to wiem? Bo Seth niósł mnie na rękach.

 - Czemu mnie nie obudziłeś, kiedy już dotarliśmy? - wymruczałam.

 - Bo nie miałem serca cię budzić - uśmiechnął się i postawił mnie na ziemi. 

Znajdowaliśmy się w kuchni w moim domu.

 - Jak wszedłeś do środka?

 - Zamek jest rozwalony, zapomniałaś? - na moje policzki wpłynął odcień czerwieni, ale to zignorowałam.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu i ku mojemu zdziwieniu wszystko było tak, jakby kilka dni temu nie wystąpiło tu żadne porwanie.

Pierwsza myśl: mój pokój.

Popędziłam na górę, ale i tu oczywiście wszystko było w doskonałym stanie, prócz lekko zakurzonych szafek i biurka.

Blondyn przyszedł tu za mną, a ja przybiłam sobie mentalnego facepalma. 

Cały pokój w plakatach z ,,Teen Wolfa"...

 - Wiesz, dobrze, że odnajdujesz się przynajmniej w takich sprawach - zwrócił się do mnie, uśmiechając się łobuzersko.

 - Zamknij się.

 - Skoczę jeszcze na chwilę do sklepu, żeby kupić coś na kolację - kontynuował.

Nagle coś sobie uświadomiłam.

 - Kiedy rodzice jutro wrócą, to co mam im powiedzieć o Lauren?

 - Nie wiem. Wymyśl coś. Na przykład, że przeprowadziła się do chłopaka, czy coś - wzruszył ramionami. - Dobra, ja idę. 

Jak powiedział, tak zrobił. 

Postanowiłam w tym czasie trochę ogarnąć kuchnię i salon, bo jednak trochę kurzu się nazbierało. 

Wzięłam do ręki ściereczkę i zaczęłam przecierać szybko szafki, stół kuchenny i wyspę, a także telewizor w salonie.

Wszystko zajęło mi jakieś 10 minut, a oba pokoje lśniły czystością. 

Potem zajrzałam do lodówki i wyrzuciłam produkty, które nie nadawały się już do spożycia.

W tym samym czasie, do domu wrócił Seth z dwoma torbami wypchanymi jedzeniem. 

Uśmiechnęłam się w duchu i jak na zawołanie zaczęło mi burczeć w brzuchu.

Niebieskooki uśmiechnął się rozbawiony i położył obie torby na podłodze.

 - To co jemy na kolację?

 - Kupiłeś makaron? - skinął głową. - No to robię zapiekankę.

 - Umiesz gotować? - uniósł jedną brew do góry.

 - Potrafię wiele rzeczy - wystawiłam mu język i zabrałam się za przyrządzanie posiłku.

~*~

Całą kolację Seth wydawał się być jakiś zamyślony i nieobecny. 

Postanowiłam go o to spytać, ale ubiegł mnie w tym.

 - Dzisiaj dzwonił do mnie mój szpieg, który jest w watasze Scotta - oznajmił. Aha, czyli z nim rozmawiał przez telefon. - Powiedział, że mój brat zaczął współpracę z alfą banitów. Mają nas zaatakować co najwyżej za dwa dni - westchnął z zawodem. - Sfora Scotta jest większa od mojej o jakieś pięćset wilkołaków, a jeśli do tego dojdą wygnańcy to... strach nawet myśleć - spojrzał ślepo za okno, jakby chciał wyczytać zza niego jakąś ważną informację.

Bezwiednie ( a nawet bez mojej wiedzy ) położyłam na jego dużą dłoń swoją.

 - Dlatego chcę iść z tobą. Przydam się - chłopak potrząsnął głową, a blond włosy opadły mu nieco na czoło. Jego niebieskie oczy zabłysnęły złotem.

 - Nie wiem czy wiesz, ale... - zanim zdołał dokończyć, przerwałam mu.

 - Wiem wszystko o wilkołakach - uśmiechnęłam się lekko, próbując rozluźnić nieco atmosferę, mimo iż była ona bardzo napięta.

 - Nie, tego na pewno nie wiesz - uśmiechnął się cynicznie, ale zaraz powrócił do poważnego wyrazu twarzy. Skinęłam głową, aby mówił dalej, a w między czasie napiłam się soku pomarańczowego z mojej szklanki. - Czasami... - zawiesił się, ale mimo swoich sprzeciwów i tak kontynuował - przed jakąś poważną walką lub wojną, przeznaczone mężczyzn z nimi sypiają, aby dodać im siły na bitwę - zadławiłam się moim sokiem. 

Co on, kurwa powiedział!?

Alfa poklepał mnie po plecach, a kiedy w końcu się ogarnęłam, spojrzałam mu w oczy.

 - Powiedz, że się przesłyszałam.

 - Nie - zaprzeczył. - Wiem, że znamy się bardzo krótko, ale kocham cię nad życie. Gdyby nie ta wojna, to nie mówiłbym ci tego - wstał od stołu. - Nie musisz się zgadzać, ale to dodałoby mi siły do walki. A kiedy alfa ma siłę, jego stado jest prawie tak samo silne.

Chciałam wybuchnąć z nadmiaru emocji. Nie mogłam się przecież przespać z kimś, kogo ledwo co znam, prawda? Nie jestem dziwką. Ale to mój mate i nawet jakbym zaprzeczała, to i tak odczuwałabym więź między nami. Czy chcę się z pieprzyć? Oczywiście, ale nie tak wcześnie.

 - Muszę się zastanowić - wybełkotałam i spaliłam przy okazji buraka.

 - Nie wiem czy się zgodzisz, ale masz czas na zastanowienie się do rana. Potem wracam do watahy - nabrałam głęboko powietrza, lecz nic nie odpowiedziałam.

Mężczyzna poszedł na górę i słyszałam, jak zamyka za sobą drzwi od łazienki. 

To moja decyzja. 

Zgodzić się i kochać się z kimś kogo znam niecały tydzień, czy się nie zgodzić i zafundować całemu stadu śmierć.

Porwana przez wilkołaka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz