ROZDZIAŁ 5: NASZYJNIK SLYTHERINA

373 12 0
                                    

Rok piąty.


Zbliżały się ferie, więc większość uczniów wracała do domu. Oczywiście, nie wszyscy byli szczęściarzami, by mieć dokąd wracać.

Harry Potter i jego najlepszy przyjaciel, Ron Weasley, zostali w Hogwarcie. Pierwszy z chłopców wyjeżdżał do swojej ciotki Petunii jedynie na wakacje i jak co roku nie myślał nawet nad możliwością spędzenia ferii u Dursleyów. Drugi Gryfon został razem z przyjacielem z kilku powodów. Po pierwsze, Hermiona mogła wrócić w każdej chwili i musiał być na miejscu, po drugie, nie chciał żeby Harry'emu samemu było smutno, po trzecie, nie miał ochoty wracać.

Rudzielec nie chciał ponownie opowiadać dlaczego nie poszedł z przyjaciółką do sklepu, bo wolał zamiast tego oglądać miotły z Nevillem. Dopiero niedawno przyznał przed sobą, że zachował się jak straszny egoista nie dowiedziawszy się, co jego przyjaciółka chciała najpierw załatwić. Zastanawiał się czy gdyby był z Hermioną w chwili porwania byłby w stanie jej pomóc.

Przyjaźń jego i Pottera przeszła ciężką próbę. Bo kto, jak nie Granger zawsze starała się pogodzić skłóconych Gryfonów? Nie pomagały im na dodatek ostre docinki Ślizgonów, typu: "Gdzie zgubiliście szlamę?". Nawet profesorom zaczęło brakować wyciągniętej w górę ręki Hermiony, więc wszyscy w szkole odczuli stratę najlepszej uczennicy. Snape najlepiej przeżył wiadomość o porwaniu, choć i on dał się kilka razy złapać uczniom na zerkaniu w stronę dawnego miejsca panny Granger. Choć minęło dopiero kilka dni chłopcy z Gryffindoru już zdążyli opuścić się w nauce, bo nie miał im kto sprawdzić odrobionych prac domowych i pomóc w tych trudniejszych, których sami nie potrafili napisać.

Każdy w mniejszym lub większym stopniu ucieszył się z wyjazdu na ferie.

Dla pewnych rodziców także był to szczególnie ciężki okres. Kiedy się wyjaśniło, że Hermiona Granger została porwana dyrektor szkoły Albus Dumbledore powiadomił o wszystkim rodziców dziewczyny. Naturalnym było, że nie przyjęli tę wiadomość zbyt dobrze. Matka i ojciec Gryfonki, jako że byli mugolami, zaczęli mówić o policji, że musi taka funkcjonować w Hogwarcie a wydział sprawiedliwości powinien koniecznie osądzić złoczyńców zamieszanych w uprowadzenie.

Draco Malfoy był jednym z niewielu Ślizgonów, którzy wiedzieli, że dziewczyna żyje i wraz z Alexem spędzał ferie w Dołohow Sedis tylko dlatego, gdyż obecnie mieszkał tam Voldemort. Został mu przydzielony nawet własny pokój, który mieścił się w podziemiach.

– Co z Potterem? – zapytał blondyna pierwszego dnia ferii, Lord.

– Jest na nasze nieszczęście bardzo sprytny – Draco udał zawiedzioną minę. Był wyśmienitym aktorem, Czarny Pan nawet nie podejrzewał jakiejkolwiek zdrady. Nic dziwnego, oklumencji uczył chłopaka sam mistrz tej dziedziny – Severus Snape, więc Malfoy junior nie miał specjalnych trudności w zatajaniu niezbędnych informacji przed Voldemortem.

– Dałeś mu kartkę? – znów przemówił Lord, zaciskając zęby. Draco omal nie parsknął śmiechem, niby jak miał to zrobić?

– Tak, Panie – skłamał znów Draco. – Ale ktoś, podejrzewam, że ten rudzielec Weasley, przez pomyłkę ją spalił...

– To dla mnie przestroga, Malfoy, muszę wszystko robić sam – powiedział Czarny Pan, podchodząc do kominka. Wyciągnął swoje nienaturalnie długie palce w kierunku ognia i zacisnął je w powietrzu z bezsilności. Blondyn otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Voldemort w ogóle nie zwracał uwagi na swoją dłoń, która obecnie znajdowała się wśród tańczących wesoło płomieni, ciągnąc dalej swoją wypowiedź. – Ta szlama na nic nam się zdała, trzeba będzie ją zabić. Jakbyś mógł – rzekł nagle do Dracona. – Sprowadź mi tu Śmierciożerców. Musimy powrócić do wcześniejszego planu... – mruknął na koniec, już do siebie.

SUPRA VIRESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz