ROZDZIAŁ 11: CIĘŻKA DECYZJA

285 6 1
                                    

Rok piąty.


Harry Potter coraz częściej odczuwał bóle w czole. Niestety oznaczało to, że Lord Voldemort, jego największy wróg i jedyna osoba, której chłopak naprawdę się bał, odzyskuje swoje dawne moce.

Harry w przeciwieństwie do Hermiony nie miał najmniejszego pojęcia, dlaczego Draco, zagorzały poplecznik Czarnego Pana, pomagał mu. Na dodatek im więcej Gryfon o tym myślał, tym czarniejsze myśli chodziły mu po głowie, więc zdecydował się ignorować wewnętrzny głos, który podpowiadał mu, że z Malfoyem dzieje się coś nie tak.

Albus Dumbledore rozkazał chłopakowi uczyć się oklumencji i innych przedmiotów, które normalnie nie obowiązywały uczniów Hogwartu. Doszły mu więc indywidualne lekcje z profesorem Snapem (z czego Potter najbardziej był niezadowolony, ale wiedział, że musi się do nich przyłożyć) i lekcje Przewidywania Ruchów Przeciwnika (w skrócie PRP).

Lekcje PRP do chwili obecnej były obowiązkowe w Durmstrangu i Beauxboton, Hogwart z nich zrezygnował, kiedy Voldemort stracił swe siły. Były to zajęcia, które miały na celu nauczyć przyszłych czarodziei ruchów wynikających z naturalnych reakcji ciała. To one najczęściej dawały znać, kiedy przeciwnik będzie atakował.

Na szczęście Potter został zwolniony z Historii Magii, Astronomii i Wróżbiarstwa, za którymi ani razu nie zatęsknił.

O godzinie jedenastej Ron Weasley powlókł się wraz z Nevillem na lekcje do profesor Trelawney. Zazdrościł przyjacielowi, że w tym samym czasie Potter będzie się uczyć opanowywać standardowe ruchy przeciwnika, które mogą mu być pomocne w walce z Voldemortem. Niestety rudzielec musiał słuchać swojego wewnętrznego ucha na lekcji Wróżbiarstwa (gdyż po wewnętrznym oku przyszła kolej na ucho), którego rzecz jasna nie słyszał i co więcej zastanawiał się czy coś takiego w ogóle istnieje, a jeśli tak, to dlaczego on ma tę umiejętność posiadać?

Ronald Weasley był zawsze wiernym przyjacielem Chłopca, Który Przeżył. Czasami może go to denerwowało, czasami frustrowało, a nawet doprowadzało do szału, ale wtedy myślał, że każdy wielki bohater ma wiernego przyjaciela lub chociażby zwolenników. Nawet Voldemort – każdy się go bał, ale jakby nie patrzeć byli i Śmierciożercy, którzy skoczyliby w ogień za swoim Mistrzem, choćby ta stuknięta Bellatrix... Hagrid zawsze miał swoje potwory, nawet Napoleon – czarodziej, który uwielbiał podawać się za mugola, miał wierną Kasztankę, a Harry Potter? Harry Potter miał jego i Ronowi to wystarczało.

– Skup się Ronaldzie – powiedziała podekscytowana Sybilla, podchodząc do chłopaka. – Co on powiedział? – zapytała niemal w ekstazie ze źrenicami powiększonymi bardziej niż zwykle.

– Eee – zaczął Weasley, popisując się swoją elokwencją. – Neville, co powiedziałeś? – mruknął kątem ust do chłopaka. Longbottom zajął miejsce Harry'ego zaraz po tym, kiedy Potter został zwolniony z zajęć przez dyrektora. Niestety Trelawney dosłyszała pytanie.

– Nie, nie nie nie – wyliczyła profesorka cmokając przy tym zawzięcie. – Co powiedziało twoje ucho – wyjaśniła, wydymając górną wargę.

Od czasu kiedy Harry przestał chodzić na Wróżbiarstwo Ron stał się (według Sybilli) nowym obiektem chodzącego zagrożenia. Co więcej, uważała ona, że lekcja PRP to jedna wielka bzdura, gdyż zakres jego nauczania był ściśle połączony z przedmiotem, który ona wykładała. Na ostatnich zajęciach Harry'ego na Wróżbiarstwie Trelawney powiedziała chłopakowi w tajemnicy, że gdyby prawidłowo przykładał się do wróżenia nie byłyby mu potrzebne fakultety PRP. Dodała jeszcze, że jego aura jest jak czarna dziura, która powoli krąży dookoła niego, czekając by w odpowiedniej chwili schwycić go w swoje mroczne objęcia.

SUPRA VIRESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz