Rok szósty.
– Jak to nie? Chyba ci się coś pomieszało, masz jedynaka... – wyjaśnił blondyn mocno urażony. – Czyżbyś zapomniał o własnym synu zaledwie w kilka miesięcy? To już podchodzi pod pamięć ultrakrótką...
Lucjusz Malfoy przez chwilę zdawał się być zdezorientowany, ale kiedy tylko zerknął na swojego Mistrza, którego nozdrza gwałtownie zadrgały, pozbył się wszelkiej niepewności.
– Draco miał naszyjnik, ktoś musiał go porwać i zabrać mu go – skwitował, nie zważając na ostre docinki Ślizgona. Wyglądał na niepewnego, jakby chciał przekonać nie tylko Śmierciożerców, ale i samego siebie.
– Mówisz o tym? – Malfoy tak łatwo się nie poddawał. Przed oczami Lucjusza zamigotał srebrny amulet, który dobry rok temu sam podarował synowi. – Przecież to tylko tani przedmiot, nic więcej...
– Wystarczy – przerwał Riddle tonem nie znoszącym sprzeciwu. Dopóki wymiana zdań pomiędzy Draconem i Lucjuszem nie dotyczyła jego osoby, mógł ją lekceważyć. Teraz musiał zareagować odpowiednio. – To żaden tani przedmiot, ja takich nie rozdaję...
Jego czerwone oczy wbiły się z nienawiścią w oblicze chłopaka. Malfoy nawet nie zamrugał, ale zdawał sobie sprawę, że razem z Harrym i Ronem znaleźli się w beznadziejnej sytuacji. To, że nie jest uzurpatorem mogło się wydać w każdej chwili, a jak na razie tylko to, że nim jest, ratowało go przed śmiercią. Zignorowanie ceremonii nadania Mrocznego Znaku, kryjówka przed całym magicznym światem w chatce Hagrida i do tego sprzymierzenie z wrogiem były jedynie początkiem piętrzącej się przed Draconem listy przewinień. Za każdy punkt mógłby zapłacić najwyższą cenę – cenę życia, co dopiero zsumowanie ich wszystkich razem.
– Malfoy – zaczął szorstko Czarny Pan. – Jak wytłumaczysz fakt, że ten łudząco podobny do twojego syna chłopak ma naszyjnik? Czy to możliwe, aby go w tej chwili używał?
Alex nie mógł dłużej stać bezczynnie. Wciąż znajdował się blisko blondyna i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Nawet nie zważał na Lucjusza, który pewnym głosem powiedział krótkie: "To możliwe, Panie". To, co go najbardziej interesowało to sama osoba Dracona – nieważne gdzie była, musiała istnieć, musiała żyć.
– Zaraz się przekonamy czy to Malfoy, czy też nie – rzekł w końcu Voldemort, tracąc cierpliwość. – Ale lepiej dla ciebie byłoby gdybyś nim nie był, chłopcze – dodał niemal ojcowskim tonem. Gdyby nie rozkaz, który wydał potem Śmierciożercom, Harry, Ron i Draco mogliby pomyśleć, że nie będzie tak źle. W końcu Czarny Pan wiedział, że mu nie uciekną, mógł zwlekać ile tylko chciał, a jednak...
– Zabić tego w piżamie – zalecił wskazując głową na Weasleya.
Malfoy momentalnie podjął decyzję.
Podskoczył do Rona i chwycił jego rękę. To była ich ostatnia deska ratunku, a nie mógł dłużej czekać na dogodniejszą okazję. Gdyby Weasley został zabity, Potter zrobiłby najgłupszą rzecz – próbowałby pomścić przyjaciela nawet nie zastanawiając się nad tym, że sam poniesie śmierć. Na końcu prawda co do jego osoby wyszłaby na jaw – zmusiliby Dracona do wypicia Veritaserum, przez co sam by się pogrążył. Powiedziałby o tym, że przed rokiem to on uratował Hermionę z Dołohow Sedis, że tak naprawdę nigdy nie chciał być Śmierciożercą i co byłoby najgorsze, odkąd pojawił się Alex dążył jak tylko mógł do zagłady Czarnego Pana. Wyrok jaki zasądziłby mu Voldemort byłby czymś o wiele gorszym niż śmierć, nawet wolał o nim nie myśleć.
Bez dłuższego wahania wsunął sygnet na jeden z palców rudzielca, który jeszcze przed kłótnią obu Ślizgonów połyskiwał na palcu Dołohowa.
Śmierciożercy zamarli, Riddle spojrzał na Alexa, a on na swoją pustą rękę. Draco wykorzystał zamieszanie i obrócił pierścień znajdujący się na palcu Weasleya. Miał tylko nadzieję, że jego plan zadziała tak, jak sobie tego życzył.
CZYTASZ
SUPRA VIRES
FanfictionHermiona Granger, wzorowa uczennica Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, nosi w sercu brzemię. Podżegana przez Pansy Parkinson, będąc w piątej klasie, postanowiła zabić Dracona Malfoya. Wraz z bohaterką przenosimy się do jej wspomnień i widzim...