ROZDZIAŁ 10: PRZED BURZĄ

279 11 4
                                    

Rok piąty.


Hermiona obudziła się wcześnie rano. Właściwie było bardzo wcześnie, bo piąta nad ranem nie jest porą, o której dziewczyna normalnie wstawała. Przyczyną pobudki okazał się nie kto inny, jak jej własny kot, Krzywołap. Sierściuch wskoczył z zadziwiającą gracją na łóżko i donośnie zamruczał z zadowolenia. Hermiona pogłaskała kotka, a on potulnie zwinął się w kłębek, gotów w każdej chwili zasnąć.

On to ma dobrze – pomyślała wstając z łóżka, tak cicho, jak to było możliwe, by Krzywołap nie zauważył braku swojej pani przy boku. Wiedziała, że już nie uśnie, a nie chciała dłużej leżeć. Nie ma żadnych problemów – rozmyślała dalej, ubierając się w swoją szatę szkolną.

Dziewczyna wyszła z dormitorium, a potem z Pokoju Wspólnego, przeklinana głośno przez Grubą Damę za ranną pobudkę. Starała się iść jak najciszej, bo jak przystało na panią prefekt, nie chciała nikogo zbudzić.

Granger pomyślała o wczorajszym wydarzeniu. Dlaczego ten pocałunek ciągle nie może dać jej spokoju i wciąż o nim myśli?

To oczywiste, że Draconowi nie spodobało się, co o nim powiedziała, więc zamiast ją uderzyć zrobił coś o sto razy gorszego, byle tylko jak najbardziej upokorzyć szlamę. Dziewczyna nikło uśmiechnęła się. Tak nawet ją nazwał, a myślała, że może się zmienił, że może nie będzie jej przezywać. Ale z drugiej strony była to reakcja obronna Malfoya, Hermiona wiedziała, że nie pozwoli on się obrażać i to szczególnie przez kogoś takiego jak ona. Dodatkowo skąd mogła wiedzieć, że spotyka się z Ginny? Dlaczego jej przyjaciółka nic o tym nie wspomniała? No i w końcu, dlaczego ona, jedna z najbardziej spostrzegawczych uczennic w szkole, niczego nie zauważyła w zachowaniu rudowłosej?

Gryfonka wspięła się po schodach skacząc po trzy stopnie naraz. Niemiłe rozmyślania, które zatruwały jej umysł już od samego rana musiały zostać przerwane, gdyż mózg Hermiony odebrał nowy sygnał ze świata zewnętrznego, a ściślej mówiąc do jej uszu dobiegł głośny jęk. Przez chwile miała wrażenie, że ktoś umiera...

Odwróciła się szybko, ale w korytarzu, gdzie się znalazła, nie zdawszy sobie wcześniej z tego sprawy, było pusto. No, może prócz paru portretów, którym dziewczyna zaczęła się bliżej przyglądać. Szatynka podrapała się w głowę, w jej uszach wciąż dźwięczał przeraźliwy jęk. Jeszcze raz zerknęła na obrazy.

Na jednym z nich dostrzegła młodą kobietę o wściekle rudych włosach, która miała na sobie spiczastą tiarę i długą aż do samej ziemi, ażurową suknię. Jej ręce były związane grubymi linami, a w koło niej biegali rozwścieczeni wieśniacy z ostrymi widłami. Nagle scenografia uległa zmianie, kobieta szła popychana przez mężczyzn, aż dotarła do wysokiego, smukłego pala, wokoło którego wieśniacy ułożyli drewno i chrust.

Hermiona nagle zdała sobie sprawę, że kobieta o wściekle rudych włosach to czarownica, którą mężczyźni prowadzą na spalenie. Bez żadnego zastanowienia włożyła ręce pomiędzy ramy obrazu i nie zważając na lekko odczuwalny ból, wywołany zapewne widłami wieśniaków, zaczęła rozwiązywać rudą niewiastę. Ta zaś ryknęła przeraźliwie, wijąc się pod dotykiem jak opętana, by w końcu ugryźć dziewczynę w środkowy palec. Granger wyciągnęła z oburzeniem rękę, na której dostrzegła małe ranki w postaci czerwonych kropeczek.

– Cóż za bezczelna dziewucha! – czarownica wyciągnęła z furią palec w stronę Hermiony i zaczęła nim wygrażać.

Granger prychnęła obrażona, kompletnie nie rozumiejąc zachowania kobiety.

– Cóż za niewyobrażalny brak taktu, a żebyś tak skonała w męczarniach! – kontynuowała swoją wiązankę przekleństw czarownica, ciskając w szatynkę mordercze spojrzenia.

SUPRA VIRESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz