Rok szósty.
– Możemy porozmawiać? – Ginny wbiła błagalny wzrok w Pottera. Ona i Harry mieli właśnie wyjść z chatki Hagrida, ale chłopak kazał jej jeszcze chwilę zaczekać, bo coś go zaniepokoiło. Weasley postanowiła więc wykorzystać ten fakt.
– Dlaczego stoją? Co oni tam robią? – zapytał siebie samego Gryfon.
Wpatrywał się w mapę Huncwotów i obserwował punkciki oznaczające Hermionę, Rona i Dracona. Widział, że przestali się poruszać, a dwaj chłopcy byli blisko siebie, o wiele za blisko.
– Muszą się kłócić albo bić... – mruknął do siebie.
– Harry możemy porozmawiać? – powtórzyła niecierpliwie dziewczyna. Nie obchodziło ją to, co działo się na mapie. Tupnęła nogą, by przypomnieć mu o swojej obecności.
Wciąż nie miała pojęcia, jakim sposobem Draco znalazł się żywy w chatce po całym roku ukrywania. W pierwszym momencie chciała rzucić się na niego, uściskać go, ale coś jej na to nie pozwoliło. Stała tuż za Ronem i pierwszy raz w życiu była naprawdę mocno skrępowana. Prawdą jest, że do Ślizgona czuła coś wyjątkowego, co ciężko było wytłumaczyć, pociągała ją ta tajemniczość, nawet arogancja, z jaką odnosił się do innych, ale ostatnimi miesiącami, kiedy to Harry był przy niej czuła się nareszcie bezpieczna.
Teraz rozumiała, że wybierać któregoś z chłopców oznacza stracić drugiego. Poskarżyła się w duchu, że życie jest niesprawiedliwe. Znała Harry'ego od małego, jeszcze zanim poszła do Hogwartu wiedziała, że on tam już jest. Z niecierpliwością oczekiwała momentu kiedy i jej będzie dane przekroczyć mury szkoły. A kiedy zrobiła to, on nawet nie zwracał na nią uwagi. Była dla niego kolejną bezbarwną dziewczyną, taką jak wszystkie inne mijane na korytarzach. Była nawet w jeszcze gorszej sytuacji niż te dziewczyny, bo dla Pottera zawsze była tylko młodszą siostrą jego najlepszego przyjaciela.
Sama nie wiedziała kiedy się w nim zakochała, ale była pewna, że to nie zdarzyło się z dnia na dzień. Stopniowo nabierała przekonania, że właśnie kogoś takiego poszukiwała, chociaż on nie dawał jej żadnych znaków, nawet najmniejszych, że mógłby czuć to samo do niej.
Z Draconem było inaczej. To stało się szybko, zauroczyła się już po pierwszej rozmowie z nim. Doskonale pamiętała kiedy to się stało, po jednej z wielu kłótni Malfoya z Ronem. W międzyczasie ona też posprzeczała się z rudzielcem, po tym jak oświadczył jej, że Krukon Hippolytus nie był odpowiednim chłopakiem dla niej. Potem dodał, że dobrze zrobiła, że z nim zerwała, ale mogła zrobić to dużo wcześniej, chociażby tylko ze względu na jego imię. Odchodząc, nawrzeszczał jeszcze na Malfoya, że podsłuchuje.
Pierwsze słowa, które spodziewała się usłyszeć od blondyna powinny brzmieć: "Przykro mi, że masz takiego brata" albo "Nie wiem jak ty z nim wytrzymujesz". Zamiast tego wymówił słowa, które zapamiętała do dziś, a brzmiały:
– Wiesz, na Śmiertelnym Nokturnie jest taka uliczka... Kiedy w nią wejdziesz zobaczysz obskurny, stary dom. Na jego drzwiach widnieją wyryte dwa słowa "tueur" i "omicida". Jest to ten sam napis, tyle że przetłumaczony w dwóch językach – francuskim i włoskim. Radziłbym ci się tam udać.
I tyle. To były jego pierwsze słowa skierowane do niej. Oczywiście później zobaczyła w słowniku w bibliotece, co mogły znaczyć te dwa tajemnicze słowa. Faktycznie oba odnosiły się do tego samego rzeczownika, który jakby nie patrzeć mógł być także profesją, zawodem, wykonywanym za pieniądze. Było to słowo "zabójca". Chciał, żeby wynajęła płatnego mordercę, który zabiłby jej brata. Śmieszne.
CZYTASZ
SUPRA VIRES
FanfictionHermiona Granger, wzorowa uczennica Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, nosi w sercu brzemię. Podżegana przez Pansy Parkinson, będąc w piątej klasie, postanowiła zabić Dracona Malfoya. Wraz z bohaterką przenosimy się do jej wspomnień i widzim...