25

695 60 11
                                    


-Co ty tu robisz?-zapytała. Wciąż siedziała na bruku, obejmując dłonią bolącą rękę. Po policzku spłynęła jej łza, ale zupełnie się tym nie przejęła.

-Ratuję ci tyłek. Widzę, że nawet łowcom zalazłaś za skórę-uśmiechnął się lekko. Rozbawiony. Pochylił się i podniósł ją ostrożnie.-To trzeba nastawić i opatrzyć-zauważył.

-A tam-spróbowała ruszyć ręką, ale tylko pisnęła.-No dobrze...-wydyszała.-Potem to zrobię. Kaname... o co chodzi? Gdy wyjechałam... Co się stało?-zapytała.

-Nie musisz się tym przejmować-powiedział tylko. Sayuri zerknęła na niego ze złością.

-Przestań w końcu traktować mnie jak dziecko! Co ty sobie myślisz?! Zjawiasz się niedaleko siedziby Związku jak gdyby nigdy nic, podczas gdy cały świat cię szuka! A co z Yuki?! Co ty wyprawiasz, Kaname?!-nieproszone łzy zebrały się w jej oczach. Szybko potrząsnęła głową. O nie! Co to to nie! Ona nie płakała! Nigdy! Zerknęła na wampira. Wydawał się... rozdarty. Patrzył gdzieś w bok.

-Odprowadzę cię do Akademii-powiedział tylko. Sayuri parsknęła.

-Niezła myśl. Niech całe miasto cię widzi-powiedziała sarkastycznie.

-Jest już późno, nikt nas nie zauważy. Chodź, Sayu-chan. Nic tu po nas.

Sayuri niechętnie za nim poszła. Ręka pulsowała bólem, ale chwilowo była tak zła, że nawet tego nie czuła. Zastanawiała się co też Kaname tu robił.... Zapewne wiedział o oskarżeniach, o pościgu i zatrzymaniu Yuki. Wydawał się być jednak spokojny. I nie wzruszony całym tym bałaganem.

-Kto naprawdę zamordował Hanadagiego?-zapytała. Kaname zerknął na nią przez ramię. Zatrzymał się. Sayuri stanęła obok niego.

-Ja-powiedział cicho. Sayuri uniosła brwi w zdziwieniu.-Pewnie mnie teraz nienawidzisz... Brzydzisz się tym co zrobiłem...-zapytał, a raczej stwierdził. Ale miał taką minę, że Sayuri poczuła ukłucie.

-Pewnie miałeś powód-stwierdził tylko.-Choć nie popieram takich metod-spojrzała na niego twardo. Prosto w te bordowe tęczówki. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Gdzieś nad nimi rozległ się trzask, stuknęły okiennice. Sayuri podążyła wzrokiem w tamtym kierunku.

-Chodź już. Za długo się tu zatrzymywaliśmy.

-Okey, chodźmy-mruknęła. Podążyli we dwoje w stronę Akademii. Kaname mógł ich tam przenieść. Ale z jakiegoś powodu szli piechotą. Nie mogli wiedzieć, że ktoś ich obserwuje.

***

Stanęli pod bramą Akademii. W zupełnej ciszy przebyli długą drogę z Związku aż tutaj. Sayuri nie kwapiła się by odejść. Chciała wiedzieć. Ale Kaname z kolei nie zamierzał udzielić jej żadnych wyjaśnień.

-Dzięki. Za wszystko-odezwała się w końcu.-Ale jeśli możesz... Wyjaśnij tę sprawę. Wampiry pod twoją nieobecność szaleją.

-Nieźle sobie radzicie. Ty, Prezes i Yuki. Moja obecność jest wam chyba zbędna-uśmiechnął się lekko. Sayuri potrząsnęła głową.

-Wcale nie. Nie wiem co planujesz. Chyba nikt tego nie wie-parsknęła.-Ale...

-Jesteś łowczynią. Moje działania powinny być ci na rękę.

-Boże! Jakbym słyszała Yuki! Nie jestem łowczynią. Po prostu chcę pokoju. A skoro Zero dąży do pokoju, to z chęcią mu pomogę-wzruszyła ramionami. Kaname tylko patrzył na nią. Bez słowa. Sayu miała wrażenie, że w jakiś sposób go zraniła.

Mroczna Przepowiednia ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz