Sayuri niemalże dostała zawału, gdy weszła domu. Już w progu na szyi uwiesił jej się Dyrcio, a w saloniku czekał na nią jej odmieniony przyjaciel z dzieciństwa. Dziewczyna usiadła w fotelu i gapiła się na Yosuke. Cóż... zmienił się. Dorósł i gapił się na nią tak samo jak ona na niego.
-Hm...-odchrząknęła.
-Luzik, Sayu-neesan. Jestem taki jak dawniej, tylko trochę większy-wyszczerzył zęby w uśmiechu, a Kawaii po prostu spadła z fotela.
-Jasne-parsknęła.-Jesteś teraz wyższy ode mnie!-rzuciła oburzonym tonem, na co Yosuke zareagował głośnym śmiechem.
-I silniejszy!-dodał wesoło. Sayuri obrzuciła go spojrzeniem. Gdyby nie fakt, że znała go od dziecka, pomyślałaby "ale ciacho!". Wysoki, szczupły, w białej koszuli i niebieskich dżinsach przykuwał uwagę. A potem jego niezwykłej barwy włosy i kobaltowe oczy. O tak, jej młodszy brat był cholernie przystojny. I teraz wyglądał na starszego od niej.
-Bardzo zabawne, Yosuke-mruknęła.
-Przestań się złościć, bo złość piękności szkodzi-zachichotał.
-Od kiedy jesteś taki wyszczekany?-zapytała, unosząc brew.
-Oj, neesan! Przemiana przyspieszyła to i owo-zaśmiał się.
-Oj, Yo-kun, mimo wszystko jesteś ode mnie młodszy... Jak mi przykro...-zacmokała.
-Neesan!-mruknął oburzonym tonem.-Wcale nie jesteś miła!-wycelował w nią palec oskarżycielsko.
-Oczywiście, że nie! A ty nie jesteś tym słodkim maluchem, którego uwielbiałam-odgryzła mu się. Yosuke zrobił nieszczęśliwą minę jak dawniej, gdy miał się rozpłakać. Sayuri zastanowiła się, czy czasem nie przesadziła.-No już, już!-podeszła do niego i poczochrała po gęstych włosach.-Jesteś dużym chłopcem, a duzi chłopcy płaczą tylko wtedy, gdy mają naprawdę poważny powód!
-Jak zawsze się nabrałaś-Yosuke zachichotał, spuszczając głowę.
-Że co?-brew Sayuri powędrowała w górę.-Jak zawsze? Czyli że co? Udawałeś?!-wrzasnęła.
-Gomen, neesan!-podniósł ręce w obronnym geście.-Ale... neesan?-Yosuke zaintrygowany patrzył jak Sayuri podchodzi do stolika, a potem bierze do ręki szklankę. Nagle odwróciła się do tyłu i wylała całą zawartość na Yosuke. Chłopak wrzasnął głośno, a Dyrcio wpadł do saloniku. Najwyraźniej podsłuchiwał pod drzwiami.
-To tak na przyszłość, byś wiedział, że ze mną się nie zaczyna-syknęła w stronę Yosuke z mściwą satysfakcją. Odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju.
-Ona jest przerażająca-zauważył Kaien.
-Nawet bardzo-dodał Yosuke, potrząsając mokrą głową.-Matko... Nigdy wcześniej taka nie była...-mruknął.-Przynajmniej nie dla mnie...
-Ona jest taka dla wszystkich w Akademii...-wyjaśnił Dyrcio, rozkładając ręce w wyrazie bezradności.
-To jak oni z nią wytrzymują?-zaciekawił się Yosuke.
-Zero-kun, Kaname-kun i Hanabusa-kun po prostu ją lubią. Może też dla nich jest mniej wredna... Co nie zmienia faktu, że na początku wszyscy trzej jej nie znosili.
-Hm... może... Była taka w domu dziecka. Nie, była jeszcze gorsza! Walczyła z całym światem, tylko nigdy nie wiedziałem po co...
-Może walczyła z demonami przeszłości? A teraz? Teraz zwalił jej się ten cały paranormalny świat na głowę, a jej malutki braciszek już nie jest taki malutki. Chyba trudno jej do tego przywyknąć, choć stara się być twarda i uśmiecha się, zamiast płakać.
-W domu dziecka chciałem by była szczęśliwa. To moja siostra, mimo iż nie łączą nas więzy krwi. Teraz moja kolej bym się nią opiekował. Nawet jeśli mnie nie znosi...-westchnął ciężko.
-Sądzę, że po prostu odreagowuje to co ci się stało. Bądź cierpliwy, a z pewnością wszystko będzie tak jak dawniej.
-Wiem. Ale Sayu-neesan, choć jest nieco mnie opryskliwa, nadal nie jest do końca szczęśliwa...-powiedział Yosuke z zamyślonym wyrazem twarzy.*** Rano Sayuri zjadła śniadanie w całkowitej ciszy, nie rozmawiając z nikim, i pojechała do miasteczka. Yosuke został w Akademii, by się uczyć. Musiał nadrobić cały materiał przez wakacje, bo od nowego roku szkolnego miał chodzić z Sayuri do klasy. Dziewczyna była wściekła, choć zdawała sobie sprawę, że nie ma powodu. Przez jej irytację, na każdym kroku obrywał Zero, z którym dziś miała najwięcej do czynienia.
-Dość!-warknął po którymś razie.-Co ci jest u licha? Kawaii! Jesteś w pracy!-przypomniał.
-Gomen-westchnęła.-Ale nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić. No wiesz... Yo-kun, a Yosuke to dla mnie dwie rożne osoby...
-Ale to na mnie wyżywasz się werbalnie-zauważył bez złości. Zero już dawno przyzwyczaił się do złośliwości Sayuri.
-Gomen, szefie. A może Prezesie? Jak wolisz?-zachichotała, przy czym i "pan Prezes" się uśmiechnął.
-Powinnaś mówić: Prezesie.
-Chciałbyś-pokazała mu język.-To co dzisiaj robimy?-zapytała z ożywieniem.
-Ty i Dan idziecie na miasto.
-Hę? A ja myślałam, że ten dzień nie może być gorszy...
-Ja również-oznajmił Hiro, stojący w drwiach gabinetu. Sayuri bez skrępowania posłał mu wredny uśmiech. Kiryuu westchnął. Już współczuł brunetowi. Wiedział, że Kawaii nie pozostawi na nim suchej nitki.-Kogo mamy...?
-Przystopuj, Dan. Macie iść do Rady...
-Że co!?-wrzasnęła Sayuri. Nie wyglądała na zachwyconą. Możliwe, że wolałaby zabić jakiś poziom E, niż udawać miłą przed Radą.
-Możesz mi nie przerywać? I nie wrzeszczeć?!
-Ty też byś wrzasnął, gdybyś usłyszał, że musisz iść do Rady Wampirów!
-Chyba jednak nie...
-Faceci!-prychnęła, krzyżując ręce na piersi.
-Kawaii-zaczął groźnym tonem Zero.
-Nie marszcz brwi, bo ci zmarszczki zostaną-uśmiechnęła się złośliwie. Hiro odchrząknął. Nigdy by nie przypuszczał, że smarkula będzie wykłócać się z Prezesem. Poza tym to było nudne.
-Rada Wampirów chce zorganizować spotkanie w tym tygodniu-powiedział Zero.-Cóż... wysyłam tam ciebie, Kawaii, bo ostatnio narobiłaś niezłego zamieszania. Poza tym... Aidou tam będzie. Wiem, że się przyjaźnicie, dlatego możesz z nim porozmawiać na ten temat. Od kiedy Kuran przejął władze, rodzina Aidou stała się bardzo ważna.
-To dlaczego ja mam iść?-zapytał Hiro obojętnie. On akurat nie nadawał się do pertraktacji z wampirami. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jego sławę Czarnego Demona.
-Panna Kawaii będzie potrzebować ochrony. Poza tym masz jej przypilnować, by nie wycięła żadnego numeru. No, i jesteś jej partnerem-dodał na koniec Zero z złośliwą satysfakcją, widząc minę Dana. Hiro nie wyglądał na szczęśliwego.
-To na co czekamy?-zapytał.
-To co mam zrobić?-zapytała w tym samym czasie Sayuri. Zerknęła na bruneta.
-Daj im to i poczekaj na odpowiedź-Zero podał jej białą kopertę. Sayuri wzięła ją i wepchnęła do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
-Okey. A potem?
-Potem wracasz. Czeka cię trochę papierkowej roboty i... będziesz musiała przejrzeć kilka książek...
-Że hę?
-Zmykaj, Kawaii! Masz mało czasu!-Hiro odwrócił się na pięcie i odszedł. Sayuri tupnęła nogą.
-Dupek-syknęła.
-Mam lepsze rzeczy do roboty, niż wysłuchiwanie twoich skarg na Prezesa. Chodź!- Sayuri bardzo niechętnie poszła za Hiro. Patrzyła pod nogi, ale schodząc po schodach zauważyła coś dziwnego. Wszyscy się na nich gapili i czasem szeptali pod nosem. Rozejrzała się. Nie żeby ją to krępowało, ale... O co im chodziło?
-Czarny Demon robi za ochroniarza? To chyba nie twoja profesja, co?-zapytał jakiś blond koleś, na oko czterdziestoletni. Opierał się o ścianę. Sayuri zastanowiła się, czy mu się odgryźć. Po namyśle stwierdziła, że to sprawa Hiro i niech on się tym zajmie. Ale Dan nic nie zrobił. Poszedł dalej.-Czarny Demonie! Mówię do ciebie!
-Hm... nie myślisz odpowiedzieć?-zapytała Sayuri.
-Nie.
-Stój, do cholery!-facet złapał za ramię Hiro, a ten błyskawicznie się odwrócił i przystawił sztylet do szyi łowcy. Dan zmierzył go zimnym spojrzeniem.
-Taa... tak to jest, jak się nie myśli-skwitowała Sayuri, nieporuszona tą sytuacją. Przynajmniej pozornie.
-Ty... Od kiedy TY masz partnera? I to w dodatku taką słodką dziewczynkę?-zapytał blondyn. Sayuri uniosła brwi. Ona i słodka? I to w jednym zdaniu??-A może to twoja dziewczyna?-zapytał z uśmieszkiem na ustach. Sayuri stwierdziła, że czas wkroczyć do akcji.
-Zamknij się-powiedziała łagodnie.-Hiro, puść go. Nie jest tego wart. Mamy robotę do wykonania, więc chodź!-brunet bardzo niechętnie zastosował się do jej polecenia. Wiedział, że dziewczyna ma rację. Puścił łowcę i schował sztylet, a potem obrócił się na pięcie.
-Hahaha! Czarny Demon okiełznany przez dziewczynkę!-rzucił blondyn.-Hej, mała! A może masz ochotę na...?-nagle Sayuri obróciła się, a jej pieść wystrzeliła do przodu. Rozległ się przyjemny trzask. Facet zachwiał się i upadł na posadzkę.
-Powiedziałam ci, żebyś się zamknął!-warknęła, obrzucając go nienawistnym spojrzeniem.-Chcesz żebym skopała ci dupę?!
-Kawaii, czy ty zawsze musisz pakować się w kłopoty?-westchnął Zero, pojawiając się obok niej. Złapał ją za ramiona i wyprowadził, wpierw rzucając to groźne spojrzenie wszystkim, którzy gapili się na nich.-Tsuda! Do mojego gabinetu!-rzucił przez ramię. Blondyn pozbierał się i szybko ulotnił. Zero wypchnął na zewnątrz Sayuri.
-No co?-zapytała zirytowana.
-Słyszałem. Na przyszłość... nie łam nosów wszystkim, którzy cię obrażą, dobrze?
-Chyba sobie kpisz! A jakbym nie dała mu nauczki, to by się czepiał dalej!
-Wiem, wiem... ale... cóż... Idziesz spotkać się z wampirami. Bądź uprzejma. Wściekła tylko pogorszysz sytuację.
-Jasne...-odetchnęła głęboko, a na jej twarzy ukazała się maska uprzejmości.-Spoko, szefie. Ale ten koleś jest na mojej czarnej liście. Jeśli chce pożyć do gwiazdki, to radziłabym schodzić mi z drogi...
-Kara go nie ominie. Ciebie również-dodał.
-Jaja sobie robisz?-syknęła.
-Nie.
-Okey. Jak wrócę, to posiekam tego durnia. Czuję, że przyłożyłam mu za słabo...
-Dość! Idź, do cholery, nim gołymi rekami wybijesz mi pół pracowników!
-Przepraszać cię nie będę-wzruszyła ramionami i bez pożegnania odwróciła się i odeszła.
-Hm... będziesz miał z nią drogę krzyżową...-zauważył Zero.
-A ciebie, Prezesie, najwyraźniej to bawi...-skwitował sytuację Hiro i poszedł za Sayuri. Zero zachichotał. Owszem, bawiło go to. Ponieważ poznał Dana Hiro niedawno, postanowił, że Czarny Demon zajmie się Kawaii. Dan słynną z niezwykłego opanowania, dlatego połączenie go z wybuchową Kawaii było idealne. No i on sam nie musiał się z nią użerać przez cały czas.*** Sayuri kopała kamyk z wściekłością. Tak, zabije tamtego kolesia. Poszatkuje, ukrzyżuje i powiesi! Choć nie wiedziała w jakiej kolejności, ale Tsuda był trupem. Tego była pewna!
-Nie musiałaś łamać facetowi nosa-zauważył Hiro po chwili ciszy. Dodajmy, że długiej.
-Wiesz czego się nauczyłam? Że kiedy ktoś chce zrównać cię z ziemią, to ty powinieneś walczyć do upadłego. I zmieszać go z błotem. By wiedział na przyszłość, że nie ma co z tobą zadzierać. A ty? Chciałeś tego słuchać?
-Przyzwyczaiłem się-wzruszył ramionami.
-Zero też nie lubią...-zauważyła.
-Jest Prezesem. Lubienie, czy nielubienie nie ma tu nic do rzeczy.
-Tak? Wiesz, że czasem przez nielubienie można zaprzepaścić wiele rzeczy?
-Można, ale oni są dorośli. Wiedzą, że to niedojrzałe zachowanie im nie pomoże.
-Ha! Może wiedzą, ale czy będą na tyle dorośli, by schować dumę do kieszeni i postępować jak należy?
-Oto jest pytanie...-mruknął Hiro.-Czeka nas dłuższy spacer.
-Daleko do Rady? Moglibyśmy wziąć samochód...?
-Kawałek. A spacer oczyszcza myśli. Przyda ci się-zauważył.
-Tak... Pewnie tak...
Po półgodzinnym spacerku stanęli pod siedzibą Rady. Sayuri westchnęła. Ogromny, posępny budynek, odcinał się od reszty zabudowań. Może dlatego, że wyglądał na bardzo stary. Sayuri westchnęła i weszła do środka. Nie uśmiechało jej się szukać Aidou. W przeciwieństwie do Związku, tu nie kręciło się mnóstwo osób. Była ledwie recepcjonistka, gdzieś po schodach szedł jakiś wampir ze stosem dokumentów. Sayuri stanęła jak wryta. Wielkie foyer, obrazy na ścianach, nawet drobinki kurzu... Idealnie, modnie i z klasą. Dziewczyna zastanowiła się, czy kiedykolwiek jakakolwiek posiadłość wampirów była niemodnie urządzona... Najwyraźniej nie.
-Panna Kawaii?-nagle przed nimi pojawiła się wampirzyca ubrana w granatowy kostium. Miała spięte, jasne włosy w kok i okulary na nosie. Zapewne dla ozdoby, bo wampirom nie psuł się wzrok.
-Tak...
-Pan Aidou na panią czeka...
-Wystarczy, Naito-ze schodów schodził Hanabusa, ubrany w marynarkę i koszulę.-Ja porozmawiam z panną Kawaii.
-Tak, panie Aidou-skłoniła się i odeszła.
-Chodźcie-mruknął blondyn. Sayuri poszła za nim. Miała ochotę rzucić mu się na szyję. Ze zdziwieniem zauważyła, że za nim tęskni! W końcu Aidou otworzył jakieś drzwi i wszedł do środka.-Siadajcie. Mniemam, że przysłał was...-zaczął, ale Sayuri uwiesiła mu się na szyi.
-Zamknij się, Hana-kun!-rzuciła wesoło.-Bosh... Wiesz jak ja się nudzę, gdy nie mam komu dogryzać?!
-Wiem, Sayu-chan-wampir pogłaskał ją po głowie.-A teraz mów, czego chce Prezes?
-A tak! Masz-podała mu kopertę od Zero. Aidou przeczytał uważnie zawartość listu.
-Hm... Zaraz mu odpisze, a potem możemy pogadać...-mruknął i usiadł za biurkiem. Sayuri rozejrzała się po wnętrzu. Zwykłe biuro, ale takie... bardziej luksusowe, niż gabinet Zero. Sayuri miała wrażenie, że jest w sklepie z drogimi meblami i każda rzecz krzyczy: "Jestem droga!".-Gotowe-podał jej białą kopertę, niczym nieróżniącą się od tej, którą dał jej Zero. Sayuri schowała ją do kieszeni płaszcza.
-Wiesz już o moim przyjacielu, Yosuke?
-O Yo-kunie? Hm... coś mi się obiło o uszy, gdy ta walnięta demonica odwiedziła Kaname-sama...-mruknął. Sayuri kątem oka zauważyła, że Hiro zaciska pięści. Zmarszczyła brwi. Co mu odbija?
-Ah... To dobrze... Co sądzisz?-Aidou rzucił znaczące spojrzenie łowcy, który wyglądał na całkowicie znudzonego i niezainteresowanego.
-Jedenastoletni smarkacz będzie uczył się z tobą. Mimo wszystko to dziwne.
-Przypominam ci, że ty byłeś młodszy od niego i dużo mądrzejszy...
-Nie musisz mi...
-Stwierdzam fakty, Aidou-zgasiła jego dobry nastrój.
-Oczywiście-parsknął.
-Kto będzie robiła za... ee... kto teraz będzie mnie pilnował przed wycinaniem numerów w Akademii?
-Nie wiem. Ale chyba nikt z Nocnej Klasy. Pracujesz dla Związku?-zmienił temat.
-Teraz tak.
-I jak ci się podoba?
-Mogło być gorzej, choć wredny-wiecznie-niezadowolony-Zero-Kiryuu-pan-Prezes daje mi najgorsze zadania!-poskarżyła mu się. Aidou zachichotał. Sayuri nic się nie zmieniła.
-Oj ty biedna... Możesz przerzucić się na Radę-zaproponował z rozbawieniem.
-Taak... Człowiek wśród wampirów...
-Podobno zostałaś Prefektem?-znów zmienił temat.
-Owszem. Heh, to całkiem zabawne. To była robota Zero, a teraz... Jak ja dam sobie radę z twoimi fankami?!-wypaliła nagle.
-Oj, dasz, dasz... Ty też potrafisz być wredna jak Kiryuu...-zachichotał.
-Bardzo zabawne...-mruknęła i wstała, podeszła do niego, wyciągnęła rękę, a potem zmierzwiła mu włosy.
-Ej! Rujnujesz mi fryzurę!-rzucił ze złością.
-Gomen, Hana-kun!-odskoczyła do tyłu.-Ale my musimy już iść. Odegrasz się na mnie we wrześniu! Albo i nie...-zaśmiała się głośno i rzuciła do wyjścia.-Hiro! Zabije mnie zaraz!-zachichotała ponownie, widząc minę Aidou. Łowca wstał i niespiesznie wyszedł, a potem zamknął za nimi drzwi. Sayuri wesoło poklaskiwała. Zachowywała się jak dziecko. Aidou patrzył przez okno jak opuszcza Radę i wesołym krokiem, nucąc pod nosem, idzie przed łowcą, o którym słyszał, że jest najokrutniejszym ze wszystkich. Czarny Demon... Zastanawiał się, co też strzeliło do łba Kiryuu, by to właśnie Czarny Demon był partnerem Sayuri. Domyślił się, że tak właśnie było. Widział ich już razem. Wiedział, że Dan Hiro to najmniej odpowiednia osoba do pilnowania wybuchowej Kawaii. W końcu Sayuri nie stroniła od towarzystwa zarówno wampirów jak i demonów, a Dan nienawidził ich jeszcze bardziej niż Kiryuu.*** Sayuri siedziała w fotelu z książką na kolanach. Ostatnio nie miała czasu czytać, a to jedna z niewielu przyjemności jakim mogła się bez reszty poświęcić. Nie miała ochoty rozmyślać nad pracą w Związku, albo nad nadchodzącym rokiem szkolnym. W Akademii nie będzie już Zero. Yosuke nagle zostanie uczniem ostatniej klasy. Zapewne Kaname i Yuuki będą zawaleni pracą, a Sayuri zobowiązała się pomóc wampirzycy w zdemaskowaniu Sary Shirabuki. A co za tym idzie? Będzie musiała mieszać się w sprawy wampirów i jeśli coś pójdzie nie tak, to zapłaci swoim życiem. I tym razem nikt jej nie pomoże. Na Kuranów nie ma co liczyć. Ich cierpliwość ma swoje granice. Na Zero również. Choć była pewna, że Kiryuu nie da zrobić jej krzywdy, to mimo wszystko ma obowiązki wobec Związku, czyli też nie będzie mógł jej pomóc, gdyby się w coś wpakowała. Mogła jeszcze liczyć na Dyrcia, ale... wolała go w to nie wplątywać. Nie zasłużył sobie na coś takiego, po tym co dla niej zrobił. Został jeszcze Yosuke... Jej mały brat... Jego też nie miała prawa wykorzystywać, bez względu na to, czy był nefilem, czy też nie. Czyli wychodziło na to, że została sama. Po raz pierwszy w życiu tak na prawdę nie miała na kogo liczyć. Jasne, wychowała się w domu dziecka, ale tam nie miała TAKICH problemów! Problemów, gdzie potrzebowała pomocy innych. Cóż... sprawdzało się jej życiowe motto: "Umiesz liczyć? Licz na siebie!".
Ale przecież mógł być ktoś z kim mogłaby chociaż porozmawiać, no nie?
Cholera! Był! Ten, który odwiedzał jej sny! Bez względu na to co mówił, nigdy jej nie oszukał.
Sayuri zamknęła książkę. Nie będzie czytać. Rzuciła ją na stolik i wskoczyła na łóżko. Jak ma go przyzwać? Po specyfiku Kahori nie miała żadnych snów! Ale z drugiej strony nie chciała ich mieć. Może właśnie wystarczy tylko chcieć? Przykryła się kołdrą i czekała na nadejście snu. Długo nie musiała czekać. Była zmęczona. Morfeusz porwał ją do krainy snów, by tam w końcu dowiedziała się prawdy.
~*~Hejka moje słoneczka!
Ja wiem, że bardzo, ale to bardzo dłuży Wam się czekanie na kolejne rozdziały, ale pytanie "kiedy next" nie przyspieszą pisania ;) Serio! Możecie w wolnej chwili sobie podyskutować o tym kim jest Sayu, może z kim będzie, albo ile do końca zostało rozdziałów, gdyż ja jestem nieco zawalona robotą, a na studiach wcale lepiej mi nie idzie... No ale życie, nie?
Słowo, uwielbiam Was za te wszystkie gwiazdki i w ogóle, za każdą wyrażoną opinię na temat opowiadania! Nie ma dla pisarza nic lepszego od opinii Czytelników :D
Pozdro,
K.L.
CZYTASZ
Mroczna Przepowiednia ✔
FanficJest to FanFiction mangi Vampire Knight. Historia dzieje się w szkole Dyrektora Crossa. Zero Kiryuu nadal jest Prefektem, Yuuki i Kaname przewodzą Nocnej Klasie... Ale pojawia się dziewczyna, która nie pasuje ani do Dziennej Klasy, ani do Klasy Noc...