36

588 50 12
                                    

Sayuri zerwała się z łóżka. Coś było zdecydowanie nie tak! Wyszła z pokoju w swoim cienkim, nocnym kimonie. Rozpuszczone włosy rozwiewał wiatr. Nad Pałacem zebrały się ciężkie, burzowe chmury. Rzadkość tutaj. Coś musiało się wydarzyć. W świecie ludzi.

Poszła wprost do gabinetu ojca. Ale złapał ją Akai i kazał się przebrać. Sayuri wściekła na tę interwencję, wróciła do siebie i zmieniła kimono na to, które zazwyczaj nosiła. Włosy rozczesała. Wystarczyło. Akai krzywił się nieco, ale nie protestował. Sayuri szybko weszła do prywatnych pokoi Tsukuyomiego. Była tu też ciotka Sumire. Oboje popatrzyli na nią i Sayuri poczuła, że zaraz usłyszy coś naprawdę złego.

-Sayu-chan... Akademia została zaatakowana-zaczęła Sumire.

-O nie! Tylko mi nie mówcie, że...-zaczęła, ale wyraz oczu jej ojca nie pozostawiał żadnych wątpliwości. -Wracam tam. To nie może tak być!-krzyknęła.

-Pójdę z tobą-zaoferowała się Sumire, uspakajając gestem Tsukuyomiego.-Nie martw się. Ze mną jest bezpieczna.

-Wiem. Ale uważajcie.

-Dobrze, tato-mruknęła Sayuri, paląc się do walki. We dwie z ciotką opuściły Księżycowy Pałac. Sayuri, wciąż w swoim kimonie, stała jak wmurowana. Z Akademii prawie nic nie zostało. Zszokowana, przeszła przez coś, co kiedyś było bramą. Wyczuwała zewsząd krew i śmierć. Gapiła się na kupki pyłu, które z pewnością kiedyś był wampirami. I na ciała ludzi. Uczniów Dziennych Klas. Szła, wśród gruzów miejsca, które było jej domem.

-Yuki!-krzyknęła, oglądając się dookoła. Znalazła wampirzycę pomagającą innym.-Cholera, nic ci nie jest, dzięki bogom-mruknęła. Dostrzegła Zero. No proszę... -Ty tutaj? Co się stało?-zapytała.

-Kaname nas wezwał-Sumire pojawiła się jak zwykle niezapowiedziana.-Gdzie on jest?-zapytała ostro.

-Nie wiedzieliśmy, że tu był-Sumire parsknęła.

-A jak sądzisz, kto dokonał takich zniszczeń?-zapytała z kpiną. Sayuri nagle wyczuła krew dobrze jej znaną.

-Skąd wiedziałyście...

-Dałam temu idiocie wisiorek. Sprowadził nas tu-wyjaśniła Sumire. A Sayuri odwróciła się na pięcie i pognała przed siebie, przeskakując kamienie i rannych lub martwych. Dopadła w końcu do źródła zapachu. I zatrzymała się. W samym centrum pobojowiska widziała ciało Kaname, a obok niego Kimiko. Zaskoczona, nie wiedziała do którego podejść najpierw. Dostrzegła, że Kaname się w nią wpatruje, a potem zamyka oczy. W piersi miał dziurę. Sayuri przeraziła się. Rzuciła się w kierunku wampira, prawie łamiąc sobie nogi. Upadła na kolana.

-Nie, nie, nie! Nie ty!-krzyknęła przerażona. Ciotka położyła jej dłoń na ramieniu.

-Nie przeżyje-szepnęła.

-NIE!!!-wrzasnęła Sayuri.-Sprawdź co z Kimiko...-poleciła.

-Ona również. Chyba, że przemienię ją-dodała.

-Ja... Nie mam prawa decydować, ale...-przymknęła powieki. Czas uciekał.-Zrób to-podjęła decyzję.-Najwyżej mi nie wybaczy-dodała do siebie. Sumire uklękła przy przyjaciółce Sayuri. A hybryda nachyliła się na Kaname.-Nie możesz umrzeć. Nie ty, Kaname. Nie ty-szepnęła. A potem wbiła kły w swój nadgarstek. Nikt nie wiedział, do czego zdolna będzie osoba tak jak ona. Ani czym jest jej krew. Kaname umierał z jej winy. Możliwe, że da radę go uleczyć... To było cholerne ryzyko, ale... Oderwała się od swojego nadgarstka, a potem pochyliła nad wampirem. Można by pomyśleć, że go pocałowała. Ale Sayuri zmusiła go do wypicia swojej krwi. Odrobiny. Gdy tylko poczuła, że przełyka, znowu ugryzła się w nadgarstek i wepchnęła go wampirowi do ust. Sayuri odetchnęła niemalże z ulgą, gdy Kaname przełykał jej krew. Na chwilę otworzył oczy. Zamglonym spojrzeniem ogarnął jej twarz. Wyrwał jej się. A raczej, Sayuri pozwoliła mu na to.

Mroczna Przepowiednia ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz