12

1.1K 66 14
                                    

            Szkoła i nauka to było ostatnie co zaprzątało myśli Sayuri Kawaii tego dnia. Wszystko to było takie prozaiczne. A tu tuż za murami bezpiecznej i spokojnej Akademii Cross czaiły się krwiopijcze stwory, które były gotowe wyssać do sucha każdego ucznia tej elitarnej szkoły. Sayuri nie należała do osób, nad którymi władzę w kryzysowych momentach przejmował strach. Panna Kawaii uważała się za rozważną i wyważoną osobę. Cóż, piękna teoria. Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że jest ostatnią osobą, o której można powiedzieć "rozważna". Bo która nastolatka poluje na wampiry? I która nastolatka jest ścigana przez demony i Mścicieli? Raczej nie ma takich wiele.
A ten dzień zapowiadał się wyjątkowo paskudnie. Choćby z tego względu, że Zero Kiryuu i Kaname Kuran mieli ze sobą "porozmawiać", a ona miała nie dopuścić do rozlewu krwi. Choć jeśli miała być z kimkolwiek szczera, to wolałaby być daleko od Akademii, gdy ci dwaj się spotkają. Już nie raz widziała ich słowne utarczki, a nie chciała zobaczyć jak walczą, a była pewna, że to nie skończyłoby się dobrze. Dla nikogo.

*** -Musiałaś tu przyjść?-zapytał wściekle Zero. Sayuri posłała mu ponury uśmiech.
-Wiesz, jakoś nie uśmiecha mi się powrót do domu dziecka, gdy ty i Kaname zrównacie z ziemią Akademię.
-Nie przesadzasz czasem? Przecież mamy tylko porozmawiać-burknął.
-Oczywiście-parsknęła.-Już ja wiem jakby przebiegła ta rozmowa! Od słowa do słowa, a potem... niech wygra najsilniejszy!-sarknęła.
-Naprawdę, oceniasz mężczyzn stereotypowo.
-Nie mężczyzn, a łowców i wampirów-sprostowała.-Poza tym zachowujecie się jak dzieci, tak bardzo się nienawidząc-dodała.
-A co ty o tym wiesz?-zapytał z irytacją. Sayuri już dawno zauważyła, że łowca nie znosi rozmawiać o wampirach. Poza tym musiała bardzo uważać, by nie było widać siniaków na jej szyi, po tym jak tamten wampir ją dusił. A nie mogła pozwolić, by Kaname znalazł kolejny powód do tego, by trzymać ją na krótkiej smyczy. Dlatego ubrała czarny golf. I dlatego zapudrowała siniaki, na tyle na ile się dało. Sayuri z przerażeniem dostrzegła Kaname opartego o balustradę na balkonie na którym Zero pilnował Nocnej Klasy. A ona chciała jeszcze pogadać z łowcą i go uspokoić...
-Może teraz wasza dwójka mi wyjaśni co tam się stało?-zapytał spokojnie wampir, patrząc tylko na Prefekta.
-Nic takiego!-powiedziała szybko Sayuri, ale obaj ją zignorowali.
-Szybka, prosta misja, Kuran. Nic, co mogłoby wymknąć się spod kontroli-syknął Zero, piorunując czysto krwistego spojrzeniem. Wampir odpowiedział mu tym samym. Sayuri z lekkim przerażeniem zerkała to na jednego to na drugiego.
-Masz rację. Ale dlaczego zabrałeś tam ją?-kiwnął głową w stronę Kawaii.
-Dobrze, już dobrze!-Sayuri stanęła między nimi, zauważając niebezpieczne błyski w oczach Kaname, które na ogół nie zwiastowały niczego dobrego. Z Zero było podobnie.-Czuję testosteron w powietrzu, więc czy mogłabym prosić o chwilę ciszy?-zapytała, gdy na nią zerknęli.
-Mała...-zaczął Zero, ale Sayuri bezceremonialnie wcięła mu się w tekst.
-Tylko nie mała!-warknęła.-Poza tym jak tak dalej pójdzie, to zaczniecie się bić!-dodała, surowo zerkając to na jednego to na drugiego. Sytuacja była przekomiczna, bo to Sayuri była tu najmłodsza, a Zero miał zostać Przewodniczącym Związku, a Kaname był księciem wampirów, a tu proszę, ludzka nastolatka przywołuje ich do porządku...
-Powinienem kazać ci wracać do dormitorium-powiedział Zero, niebezpiecznie mrużąc oczy.
-Jaka szkoda... chyba jednak nie możesz-zakpiła.-Wracając do rozdmuchanego przez was problemu do rozmiarów apokaliptycznych... Nic. Się. Nie. Stało-wycedziła każde słowo osobno.
-Ale...-zaczął Kaname.
-Nie ma ale!-warknęła, rzucając mu groźne spojrzenie.-Jak mówię, że nic się nie stało, to tak jest!
-Wciąż czuję krew-dodał spokojnie.
-Co? Skaleczyć się nie wolno?-zapytała zgryźliwie. Zastanawiała się jakim cudem ci dwaj z nią wytrzymują.
-Nie udawaj. Wyglądasz jak kupka nieszczęścia-parsknął wampir.
-Sam tak wyglądasz-odszczekała mu się.-Jak się nie śpi dobę to raczej nie ma się nastroju na pogawędki. I nie wygląda się jak Miss World. Przypominam, że nie jestem wampirem-dodała.
-Jakbyś była, to nie bawiła byś się w polowanie-pokiwał głową Kaname.
-Dość tego-warknął Zero.-Wiesz już co chciałeś wiedzieć, Kuran. Wracaj na zajęcia.
-Wpierw odstawię tę mała, wścibską istotę do Akademika.
-Trafię sama!-warknęła.
-Ja to mogę zrobić-zauważył Zero, zupełnie olewając protesty dziewczyny.
-I opuścić stanowisko?
-Chyba nie zabijecie paru ludzi w międzyczasie?-zadrwił łowca.
-Chyba nie powinienem ci ufać, Prefekcie?
-Chyba mnie wkurwiacie!-wrzasnęła Sayuri, czując się zupełnie ignorowaną.-Róbcie co chcecie! Skoczcie sobie do gardeł, wypijcie po kielichu lub co tam jeszcze wam do głowy przyjdzie... Ja chcę wrócić do siebie i...-nagle przerwała, intensywnie wpatrując się w kogoś za nimi. Przełknęła głośno ślinę.-Czy to jest normalne?
-Co...?-zapytał Zero, na równi z Kaname.
-Jakiś dziwny, fluorescencyjny znak na niebie... W kolorze czerwonym... hm... skorpion?-strzeliła. Obydwaj jak na komendę się odwrócili.
-Taa... właśnie o tym mówiłam...-dodała po chwili.
-Wracaj do siebie-warknął Kaname.
-Że niby co?!
-Zabierz ją stąd-Sayuri myślała, że mówi do Zero, ale ktoś inny złapał ją od tyłu za ramiona.
-Ej...! Hana-kun?-zapytała, gdy się odwróciła. Wokół nich było kilka wampirów z Nocnej Klasy, w tym Yuuki Kuran, Akatsuki Kain i Ruka Souen oraz Takuma Ichijuo.
-Nie opieraj się-powiedział jej do ucha.-To już przerasta twoje możliwości-dodał. Sayuri rzuciła ostatnie spojrzenie zgromadzonym wampirom i odeszła wraz z Hanabusą. Obejrzała się przez ramię i dostrzegła nienawistny wzrok Yuuki Kuran. Wzdrygnęła się. Nigdy nic nie zrobiła tej wampirzycy. Poza tym, że jej brat ją pocałował. Ale przecież to nie była jej wina! Nie zmuszała go!
-Co to właściwie oznacza?-zapytała, gdy znaleźli się poza zasięgiem słuchu wampirów.
-Nie wiem. Ale ty najlepiej zrobisz jak się wyśpisz po polowaniu.
-Wszyscy o tym wiedzą?
-Niektórzy-pokiwał głową.-Wiem, że okłamałaś Kaname-sama.
-Przemilczałam tylko kilka wypadków...
-Wiem. Opowiedz mi o tym.
-Służysz Kaname.
-Wiem. Ale on nie wiem, że ty mi opowiesz o tym co się stało...
-Potrafisz być przerażający Hana-kun-zachichotała.-No cóż... Nie posłuchałam Zero i poszłam za nim. A potem...-zaczęła swoją opowieść. Aidou nie przerywał jej i nie zadawał pytań. Gdy skończyła, stali przed jej pokojem.
-Głupio zrobiłaś, ale na szczęście nic ci nie jest.
-Wiem, wiem... Zero już mnie za to ochrzanił-pokiwała głową z miną cierpiętnicy.
-A tak, Kiryuu potrafi być przerażający-skrzywił się blondyn.
-Nawet mi nie mów...
-Będziesz grzeczną dziewczynką i pójdziesz spać, pozostawiając ten paranormalny bałagan starszym i mądrzejszym?-zapytał z uśmiechem.
-Hai, hai... jestem strasznie zmęczona i od rana jadę na kawie...-pokiwała głową.-Pogadamy potem na ten temat?
-Jak chcesz, choć myślę, że Kaname-sama zabroni ci o tym mówić...
-A może ten skorpion symbolizuje osobę?-zapytała.
-Poszperam-obiecał jej.-Wyśpij się.
-Wiem... Oyasumi-ziewnęła i weszła do pokoju. Tylko ściągnęła ubrania i włożyła jakiś T-shirt i opadła na łóżko, natychmiast zasypiając. *** Sayuri wiedziała, że śpi. Choć to wcale jej nie pocieszało. Na podłodze wiły się skorpiony, a pokój był zamknięty i nie miał okien. Przed nią stał mężczyzna ubrany na czarno. Miał miecz w dłoni. Sayuri wrzasnęła i cofnęła się o krok. Wylądowała na trawie, w pięknym ogrodzie na tyłach ogromnej rezydencji. Rozejrzała się dookoła i dostrzegła altanę z posągiem po środku. Wtem tuż obok niej przebiegła dziewczynka, na oko czteroletnia. Miała na sobie białą sukienkę, a długie, ciemne włosy rozpuszczone, tylko kilka kosmyków było związanych białą wstążeczką. Dziewczynka pobiegła wprost do altany, rzucając się w ramiona mężczyzny ubranego w granatowy płaszcz i białą koszulę, rodem z XVIII wieku. Podniósł dziecko z łatwością i przytulił. Obok niego pojawiła się kobieta o białych jak śnieg włosach. Miała na sobie błękitną suknię do samej ziemi. Sayuri, by lepiej wszystko wiedzieć, podeszła do nich o krok. Ale wtedy ktoś się pojawił. Ten sam facet, co na początku snu. Położył na ramieniu dziewczyny dłoń.
-Jakiż piękny obrazek, nie prawda, princesse?-zapytał.
-Kim ty jesteś?-zapytała, wyszarpując się jednocześnie.
-Jednym powodem, dla którego wciąż żyjesz-odpowiedział i zaśmiał się. Piękna rezydencja zniknęła, a niebo zasnuło się ciemnymi chmurami.
-Odpieprz się-syknęła.
-Chciałabyś...-powiedział i złapał ją za ręce, mocno wykręcając je w tył.
-Puszczaj!-krzyknęła. Dotknął ustami jej szyi. Oddech miał niewiarygodnie gorący. I pachniał czymś, co bardzo trudno było nazwać słowami. Ale była to woń bardzo intensywna i kusząca. Jak zakazany owoc. Sayuri była nie tyle przerażona, co... podniecona. Podekscytowana spotkaniem z tym tajemniczym mężczyzną.
-Jak to dobrze, że mnie wezwałaś... Czyżbyś poszła po rozum do głowy i przestałą mi się opierać? Kryć w tej pseudo-Akademii? Hime...-wyszeptał jej wprost do ucha.(czyt. z jap. księżniczka, przyp. autorki) Sayuri była bezwolna. Nie myślała o niczym, ani o nikim. Cała poprzednia scena zniknęła. Zamknęła oczy, pozwalając się całować nieznajomemu. Przyjemne, obezwładniające ciepło... I ból w wciąż wykręconych rękach... przyjemny ból... I wtedy usłyszała głos... Nie wiedziała do kogo należał, ale się opamiętała.
-Hanashite!-krzyknęła.(czyt.z jap. puszczaj mnie, przy. autorki.) Odskoczyła od zaskoczonego mężczyzny.
-A mogło być tak pięknie...-uśmiechnął się okrutnie. Sayuri wzdrygnęła się. To było gorsze niż spotkanie z jakim jakimkolwiek wampirem. I wtedy sobie przypomniała. Aidou, Zero, Kaname, Dyrektor Cross, Akai... Oni się o nią troszczyli. Popatrzyła z czystą furią w oczach na bruneta.
-Byłoby pięknie gdybyś łaskawie opuścił mój sen-warknęła.
-Szkoda...-powiedział i podszedł. Cofnęła się. Obudź się! pomyślała. Obudź się! Jednak nic się nie stało. Wciąż spała. Ale skoro tak... To był w końcu jej sen. Nikt nie miał prawa go kontrolować!
-Powiedziałam, żebyś się stąd wyniósł!-krzyknęła, wyciągając dłonie przed siebie. Mężczyzna upadł na plecy kilka metrów przed nią. Odetchnęła głęboko. Skupiła na nim swój wzrok. Chciała by głowa mu pękała z bólu, tak jak pękała jej. Mężczyzna skrzywił się, a w jego czerwonych oczach zapłonęła czysta furia. Sayuri jednak nie zamierzała się poddać. We śnie mogła robić co chce. A chciała by rozpętało się piekło na ziemi. Burza, błyskawice, huragan, grad. Stała w samym środku tego piekła, kierując swoją nienawiść na kogoś, kto naruszył jej prywatność. Przez moment przestraszyła się, że zginie tu, albo co gorsza, że ten chaos przeniesie się poza jej sen.
-Przestań, głupia dziewczyno! Chcesz wszystko zniszczyć?!-przekrzykiwał silny wiatr. Sayuri dostrzegła, że obraz się rozpada. A ona czuła szarpnięcie i podmuchy wiatru. Była przemoczona i zmarznięta. Ale wciąż jak na złość się nie budziła. Nagle poczuła mocne uderzenie w policzek. Jedno, drugie...
-Obudź się!-głos.
-Chcesz nas zabić?!-jego kolejny krzyk.
-Sayuri, obudź się!-znów. Dziewczyna niechętnie otworzyła oczy.Nad nią pochylała się rudowłosa demonica, Kahori. Wpatrywała się złotymi oczami z uwagą w twarz Sayuri.-Nareszcie-odetchnęła.-Chciałaś się zabić?-syknęła.
-Przecież... tylko spałam...-jęknęła, czując pulsujący ból głowy.
-Wiem, że spałaś. I to jest właśnie ten problem. Kto ci się śnił?-zapytała. Sayuri z roztargnieniem dostrzegła, że jest już południe.
-Nie wiem. Jakiś... facet...
-Hm... wysoki brunet?
-Hai...
-Kuso-syknęła.-Następnym razem obudź się, zamiast walczyć. Mogłaś się zabić.
-Skąd o tym wiesz?
-Bo może jestem demonem?-zapytała z irytacją.-Dotrzyma ci towarzystwa piesek na posyłki Kurana, jeśli nie masz nic przeciwko...
-Nie, niech przyjdzie...-Sayuri westchnęła. Zjadłaby coś.
-Kimiko zostawiła ci tu obiad. Najedz się, wypocznij po nocnych bitwach i nie próbuj podobnych rzeczy w przyszłości.
-Haai...-ziewnęła.
-Spałaś piętnaście godzin... Jesteś zwolniona z zajęć-do pokoju bez pukania wszedł Hanabusa.-A oto i piesek...-Kahori posłała mu zjadliwy uśmiech.-Tylko bez picia krwi!-dodała, gdy wychodziła.
-Ona jest jakaś dziwna-stwierdził Aidou z niesmakiem.
-Taak... Jak każda paranormalna istota...
-Sayu-chan! To było naprawdę wredne!-zauważył.
-Gomen, nie mam ochoty na żadne gierki słowne...
-Nie dziwię się. Kahori próbowała obudzić cię od godziny...
-A co ona właściwie tu robiła?-zainteresowała się Sayuri.
-Sprawdzała co u ciebie. Kimiko jest na zajęciach, więc...-wzruszył ramionami.
-Znalazłeś coś na temat skorpiona?-zapytała spokojnie.
-I tak, i nie. To astrologiczny znak zodiaku.
-Czyli nic, co mogłoby nam się przydać...-burknęła Sayuri.
-Niestety... Dlaczego uważasz, że to osoba?
-Nie wiem. Może to ktoś, kto urodził się pod tym znakiem?
-Może... Ale takich osób musi być wiele... Choćby z tego względu, że spod znaku skorpiona jest każdy kto urodził się między 23 październikiem, a 21 listopada. Poza tym... Każdemu znakowi zodiaku odpowiada jakaś planeta. Skorpion to Mars i Pluton.
-Czyli to fałszywy trop-westchnęła zrezygnowana.-Może ktoś po prostu ma jakieś... odchyły? Musi wyżyć się na normalnych ludziach... i nie-ludziach...
-Może... Zjedz coś-powiedział rozkazującym tonem.
-Hai, hai...-sięgnęła po kanapkę.-A tak nawiasem mówiąc... Jak przebiegło spotkanie Zero z Yuuki?-zapytała, wbijając zęby w kanapkę.
-Atmosfera była dość napięta...
-Oj, domyślam się-powiedziała z pełnymi ustami. Hanabusa posłał jej karcące spojrzenie.
-Nie pozabijali się, jeśli o to się martwisz... Kiryuu odszedł szybko powiadomić Dyrektora Crossa, a Yuuki-sama... zażądała rozmowy z Kaname-sama...
-Chyba zaczynam mu współczuć...-wymruczała.
-Może powinnaś zachować niektóre komentarze dla siebie? Lepiej by inni nie wiedzieli, że księżniczka nie przepada za tobą, delikatnie to ujmując...
-Jak uważasz-wzruszyła ramionami.-I pokłócili się?
-Nie... byli bardzo spokojni, przynajmniej Kaname-sama był...
-Yuuki jest okropna-powiedziała Sayuri z rozbrajającą szczerością. Aidou westchnął, mierzwiąc sobie włosy.
-Sayu-chan bądź tak uprzejma nie obrażać przy każdej nadarzającej się okazji księżniczki...-powiedział zrezygnowanym głosem. Księżniczki... Tak ją nazwał we śnie ten mężczyzna...
-Hime...-powiedziała cicho Sayuri.
-Tak, księżniczka...-pokiwał głową Aidou.
-Tak mnie nazwał-wyjaśniła z nieobecnym spojrzeniem i dokończyła kanapkę, chcąc uniknąć pytań.
-Kto? Ah... sen-domyślił się.
-Hai, sen. Nazwał mnie "princesse". Cóż... dobrze, że to tylko sen...
-Bardzo dobrze...-Hanabusa wątpił, by to był tylko sen, ale nie skomentował tego. Na razie musi podzielić się tym z Kaname-sama, w końcu czysto krwisty kazał mu wyciągnąć z Sayuri jak najwięcej informacji.*** Zero wpatrywał się w ścianę i bawił Bloody Rose. Czerwony znak na niebie, wampir poziomu E, demonica o wściekle rudych włosach i sny Kawaii. Zdecydowanie coś się święciło. Jakiś wampir się bardzo nudził i chciał przypomnieć wszystkim o swojej obecności. Co nie zdziwiłoby Zero, gdyby nie fakt, że do całej sprawy mieszały się jeszcze demony. A demony rzadko się wychylały. Miały swoje sprawy i swoje problemy, które nie dotyczyły śmiertelników, ani długowiecznych.
Ale z drugiej strony... Sayuri Kawaii była jak na razie ich jedynym tropem. Co prawda ten trop prowadził na jakąś grubszą sprawę, niekoniecznie związaną z wampirami, ale... demony to również wrogowie ludzi.
I co z tym wszystkim wspólnego ma Kaname Kuran? Pomijając już to, że na wszelkie możliwe sposoby utrudnia mu życie? I chroni, a raczej stara się odseparować, Sayuri od Zero? Po co to robi? Czyżby Sayuri była kolejnym dzieckiem Kuranów? Nie, to było absurdalne. Ich jedyną córką jest Yuuki.
Jeśli Zero miał być szczery sam ze sobą, to po wydarzeniach z zeszłego roku nie mógł być niczego na sto procent pewien. Yuuki, którą znał tak długo, okazała się wampirem czystej krwi, więc dlaczego z Sayuri nie mogło być podobnie? Co on o niej wiedział? Nic ponad to, że wychowała się w domu dziecka. Ale z tego co wiedział, nawet Kuran nie był pewien niektórych informacji na temat tej dziewczyny. A co za tym idzie? Zero musi coś z niej wyciągnąć.*** Sayuri przepisywała zadania od Kimiko. Aidou poszedł na spacer z jej przyjaciółką, tłumacząc się tym, że nie chce jej przeszkadzać. Kawaii miała ochotę się roześmiać. Z daleka było widać, że Kimiko i Hanabusę ciągnie do siebie. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
-Zero?-zapytała zszokowana, gdy Prefekt wszedł do jej pokoju.
-Przeszkadzam?-zapytał uprzejmie. Sayuri zwietrzyła podstęp.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z irytującym Zero Kiryuu?-zapytała podejrzliwie.
-To ja-odpowiedział spokojnie.-Mam udowodnić?
-No, przydałoby się.
-Podczas polowania uwolniłaś rudowłosą dziewczynę, Natashę?-zerknął na nią nie do końca pewien, czy dobrze zapamiętał jej imię.
-Co ci się stało, Zero? Od kiedy jesteś... milutki i słodziutki?-zapytała kpiącym tonem. Chłopak skrzywił się.
-Od kiedy mam taki kaprys-powiedział z irytacją.
-No, to jest bardziej podobne do starego Kiryuu, upierdliwego Prefekta. Czego chcesz, Kiryuu-senpai?
-Zapytać cię o coś.
-Pytaj-wzruszyła ramionami.
-Wychowałaś się w domu dziecka... Ile miałaś lat jak tam trafiłaś?
-Hm... nie wiem. Cztery... może pięć... Niewiele pamiętam z tamtego okresu... Czemu pytasz?
-Sam nie wiem...-Sayu przyjrzała mu się uważniej.
-Wiesz, wiesz... tylko się nie przyznajesz... Ale jak uważasz.
-Mam swoje powody-przyznał po chwili ciszy.
-Chyba rozumiem. Coś jeszcze?
-A rodzice?
-O to musiałbyś spytać moją wychowawczynię z domu dziecka, panią Hiarano. Ale odradzam. Ona jest straszna...-wzdrygnęła się.-Poza tym to wredne babsko nie odpowiedziałoby na żadne twoje pytanie. Może Dyrcio wie?
-A ty nie wiesz? A nie jesteś ciekawa?
-Nie. Starzy olali mnie jak byłam dzieckiem, więc po co mam sobie nimi teraz głowę zawracać? Moją rodziną był dom dziecka, a za brata miałam Yo-chan, więc...-wzruszyła ramionami z kamiennym wyrazem twarzy.
-Nie lubisz rozmawiać o rodzicach-zauważył Zero.
-A ty byś lubił, wiedząc, że cię olali? Nie sądzę.
-Moi nie żyją.
-Hm... przykro mi...-powiedziała. Już o tym słyszała.
-Nie wyglądasz na zaskoczoną.
-Bo nie jestem. Wiem co się tu wydarzyło rok, no już dwa, lata wcześniej. I o twoich rodzicach i barcie... O wszystkim wiem. No, prawie-Zero gapił się na tę mała istotkę z niemym zdumieniem.
-Ciekawe kto ci powiedział...-zapytał zduszonym głosem.
-Byłam ciekawa, dlaczego tak bardzo nienawidzisz Kuranów i wampiry. Toteż przeprowadziłam małe śledztwo. No cóż...Wybacz... Powinnam była zapytać-powiedziała z lekką arogancją w głosie, co sugerowało, że nie jest jej przykro.
-Cóż... chyba cię nie doceniłem...-zauważył.
-Ty i większość osób w tej szkole-wzruszyła ramionami.-Nie od parady mówili o mnie "wszechwiedząca".
-Matko... jesteś bardziej niebezpieczna niż jakikolwiek wampir, jakiego dotąd spotkałem.
-A to niby czemu?-przechyliła głowę.
-Niebezpiecznie jest wiedzieć tak dużo, jak wiesz ty.
-Nie, Zero. Wiedza to potęga. Z nią można zawojować świat. Ale, masz trochę racji. Ci co dużo wiedzą, są zawsze celem.
-A co takiego wiesz ty, Kawaii? Ktoś ma ochotę uciąć ci głowę, a ty podchodzisz do tego całkiem na luzie.
-Nie wiem kim jest Mścicielka. Kaname też nie wiem. Cóż... myślę, że to był przypadek. Nic więcej się nie stało od tamtego czasu...
-A skorpion na niebie?
-Nie dotyczyło to mnie. Myślę, że to znak lub ostrzeżenie. Coś jak "Strzeżcie się! Wielki, zły wilk nadchodzi!"
-To wcale nie jest śmieszne-warknął Zero.
-Owszem, jest. Tylko, że ty tego nie dostrzegasz.
-Jesteś upierdliwa-wkurzył się na nią i jej beztroskie podejście do całej sprawy.
-Więc wyjdź. Nie będziesz musiał z tą "upierdliwą" istotą więcej przebywać-posłała mu uśmiech zabarwiony kpiną i rozdrażnieniem. Zero odwrócił się na pięcie i trzasnął drzwiami. Sayuri westchnęła. Przez niego tylko rozbolała ją głowa.

~*~

Tak sobie pomyślałam-macie jakąś teorię dotyczącą Sayuri?? Kim jest, skąd się wzięła, etc? Co takiego może skrywać jej przeszłość, albo rodzina? 

Ciekawa jestem Waszych opinii :D

Pozdro,

K.L.

Mroczna Przepowiednia ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz