11

1.2K 66 12
                                    


         Sayuri przetarła wierzchem dłoni oczy, a potem odgarnęła z czoła opadająca grzywkę. Była stanowczo za długa, ale dziewczyna nie miała ochoty jej przycinać. Potem rozejrzała się. Gdzie niby była? Dostrzegła na swoich nogach czarny, męski płaszcz. Poczuła się jakby ktoś wylał jej na głowę kubeł lodowatej wody. Sen... Kaname... I ciemność. O cholera! To się wkopała. Była w Księżycowym Akademiku! Tylko, kurwa, gdzie? Rozejrzała się. Pokój bez okien. Kinkiety rzucały przytłumione światło. Wielka biblioteka. Mnóstwo książek. I brak jakichkolwiek drzwi. Na jednej ze ścian wisiał obraz. Wstała z sofy. Płaszcz upadł na podłogę. Schyliła się i go podniosła. Zawahała się i powąchała go. Po chwili zarumieniła się jak piwonia. Odbijało jej. Zdecydowanie! Ale zapach był oszałamiający. Niewiarygodnie intensywny i odurzający. Odłożyła płaszcz i podeszła do jedynego obrazu w pomieszczeniu. Obmacała ramę z każdej możliwej strony. Nagle natrafiła na przycisk po lewej. Bingo! pomyślała. Uchyliła obraz, który okazał się drzwiami. Z drugiej strony było to samo malowidło. Sayuri domyśliła się, że to tajna komnata Kaname. Ciekawiło ją czy Yuuki o tym wie... Weszła wprost do gabinetu wampira, zastając jego samego rozwalonego na jasnej sofie. Przeglądał jakieś papiery, wyrzucając je lub odkładając na stolik obok.
-Czy na prawdę dużo by cię kosztowało, jakbyś mnie obudził?-zapytała. Kaname nie przerwał swoich zajęć.
-Musiałaś się wyspać. Uznałem, że tak będzie najlepiej-powiedział bez skruchy.
-Mógłbyś na moment przestać?-zapytała podirytowana.
-Muszę to przejrzeć-odparł. Sayuri podeszła do niego zdecydowanym krokiem i wyrwała mu kartki z dłoni.
-Chyba jednak nie-uśmiechnęła się złośliwie. Potem podeszła do mahoniowego biurka, jednocześnie rozpinając swój płaszcz i rzucając go. Usiadła w skórzanym fotelu i wyciągnęła nogi na blacie.-Całkiem wygodny...-zamruczała, kątem oka obserwując jak wampir wstaje.
-Wiesz, że jesteś niewiarygodnie bezczelna?
-Tak. Ktoś już kiedyś tak powiedział-wachlowała się kartkami.-Nie chcę być wścibska, ale z chęcią bym je przeczytała.
-Przeczytaj-wzruszył ramionami z krzywym uśmiechem. Sayuri zerknęła na niego z zaskoczeniem, a potem na kartki. Jednak doznała niemałego szoku.
-Po francusku?-zapytała niepewnie. Kaname pokiwał głowa.-Pff... dlatego pozwoliłeś mi zajrzeć. Bo niczego nie zrozumiem...-powiedziała z wyrzutem.
-Chyba nie ma sensu zaprzeczać?
-Nie-przytaknęła.-Masz-oddała mu dokumenty, gdy stanął na wyciągnięcie ręki. Kaname zapatrzył się na nie, a potem je wziął. Nagle wzrok Sayuri spoczął na zegarze na ścianie. -O cholera!-spadła z fotela z głośnym hukiem. Kaname nawet nie drgnął. Z zainteresowaniem przyglądał się dziewczynie jak wstawała. Otrzepała ubranie z nieistniejącego pyłu,  złapała płaszcz i w biegu się ubrała. Dopiero jak jej dłoń zacisnęła się na klamce, wampir stanął tuż za nią.
-Dokąd to panienka się wybiera?-zapytał nonszalancko, opierając się plecami o drzwi.
-Zero mnie zabije-warknęła i szarpnęła za klamkę. Drzwi nawet nie drgnęły.
-Prędzej Yuuki cię zabije, jak dowie się, że tu jesteś-zauważył spokojnie.
-O ile dowie się-popatrzyła na niego z błyskiem w oku.-A wątpię byś chciał narażać się na jej gniew-zaśmiała się złośliwie, wiedząc, że trafiła w czuły punkt.
-Czemu miałaby się nie dowiedzieć?
-Kaname, Kaname, Kaname...-zacmokała z dezaprobatą.-Jeśli ty jej nie powiesz, to nie ma prawa się dowiedzieć. Poza tobą nikt nie wie, że tu przebywam. No... Zero pewnie się domyśli... W dodatku nie jestem taka pewna, czy chciałbyś narażać się na gniew Kahori. O Związku już nie wspomnę. No i znów ten Zero... Wiesz, że on tylko szuka pretekstu by cię zabić.
-Dobrze. Więc idź, ale sama musisz dostać się do drzwi. Życzę powodzenia-powiedział, odsuwając się jednocześnie. Sayuri obróciła się na pięcie i podeszła do okna. Otwarła je i wyjrzała na zewnątrz. Westchnęła. Wysoko, bardzo wysoko. Ze trzy, cztery metry. Obrzuciła otoczenie jednym spojrzeniem. Dostrzegła drzewo.
-Żegnaj Kuran-rzuciła przez ramię. Kaname patrzył jak staje na parapecie i skacze. Usłyszał jak łapie się gałęzi, a potem z hukiem ląduje na ziemi. Dodatkowo mocno się potłukła i sklęła swoje szczęście. Sayuri wstała i  ruszyła w kierunku bramy Księżycowego Akademika. Nagle ktoś złapał ją za ramię. Kaname szarpnięciem obrócił ją ku sobie.-No co? Wychodzę-wzruszyła ramionami.-Nie jestem ci posłuszna. Nie muszę.
-Dlatego mogę cię zabić. Jesteś tylko człowiekiem-zauważył, trzymając ją za łokieć w żelaznym uścisku.
-A ty jesteś tylko wampirzym księciem z kompleksem Boga-warknęła.-Szkoda, że nie masz nade mną żadnej władzy, co?
-Jesteś na moim terenie. Do spraw Księżycowego Akademika nikt się nie wtrąca. Jeśli cię zabiję nikt nie będzie zadawał pytań. Włamałaś się. Powinnaś umrzeć.
-A tobie się wydaje, że jestem jak twoja siostra, co? Że będę posłuszna i grzecznie potruchtam za tobą ze spuszczoną głową. W dodatku pogłaszczę cię po główce i przeproszę-rzuciła głosem ociekającym sarkazmem. Zobaczyła, że oczy wampira niebezpiecznie pociemniały. Musiała trafić w czuły punkt. Jakby miała choć trochę oleju w głowie, to uciekałaby gdzie pieprz rośnie.
-Nie zadzieraj ze mną, Kawaii-powiedział złowrogo brzmiącym głosem.
-Nie zadzieram. Uświadamiam ci, że wcale nie jesteś taki niezastąpiony.
-Być może masz rację, ale robisz sobie wroga w nieodpowiedniej osobie. Zaatakowała cię mścicielka. Ścigają cię dwa oni. Wątpię byś sobie sama dała radę-parsknął z wyższością.
-Jesteś tylko księciem wampirów. Ciekawe co TY możesz zrobić?!
-Mogę zapewnić ci ochronę. A raczej mógłbym. Ale nie chcę.
-Więc mnie puść i spadaj na drzewo, Kuran. Obejdę się bez twojej łaski-zdecydowanym szarpnięciem wyrwała ramie i dumnie podnosząc głowę, zrobiła kilka kroków na przód. Jednak nie dane jej było w spokoju opuścić Księżycowego Akademika. Przed nią pojawił się mężczyzna bez koszuli. Popatrzył na nią, a Sayuri otwarła ze zdumienia usta. Był nieziemsko przystojny. Miał czarne oczy z pionową źrenicą i kły. A jego włosy błyszczały w promieniach zachodzącego słońca. Chodź do mnie... Sayuri usłyszała ten głos w swojej głowie. Czuła się... nieziemsko cudownie... Problemu przestały istnieć. Mężczyzna wyciągnął do niej rękę. Sayuri zrobiła krok w jego stronę... Pochylił się i ją pocałował, a Sayuri odpłynęła. Straciła zdolność logicznego myślenia w chwili gdy wargi oni zetknęły się z jej ustami. Opadała wprost w wyciągnięte ramiona oni. Jednak demon nie przewidział jednej ważnej rzeczy. Że Kaname Kuran nie pozwoli zabrać dziewczyny. Nawet jeśli był na nią w tym momencie wściekły. Złapał ją, nim oni zdążył dosięgnąć choćby jej włosów. Odskoczył w tył.
-Wynoś się demonie-powiedział spokojnie. Położył dziewczynę na trawie.
-Dla twojej wiadomości, wampirze. Zapadła w śpiączkę. Tylko ja lub jej narzeczony może ją obudzić. TY nie masz takiej mocy, by przywołać jej duszę z innego wymiaru, w którym się obecnie znajduje, a który z każdą sekunda ją pochłania. Jest tylko jeden sposób by ją obudzić.  - przewrotny, jedwabisty głos oni sprawił, że Kaname naprawdę zapragnął go zabić.
-Wynoś się-powtórzył.-Albo potraktuję cię znacznie... gorzej-powiedział, nagle stając przed demonem i uderzając go w twarz, łamiąc mu jednocześnie nos. Demon cofną się zaskoczony. Uśmiechnął się, choć po brodzie ciekła mu krew.
-Jesteś głupcem, Kuran. Zakochasz się w niej i przepadniesz.
-Jesteś tego pewien?-zapytał tamten.
-Jak tego, że dziewczyna nie jest tym za kogo się ma-uśmiechnął się szyderczo.-Obudź ją, Kuran. I tobie dałem te moc. Ale pamiętaj. Ona nie będzie należeć od ciebie. Nigdy!-dodał i zniknął w kłębie siarki. Kaname dokładnie widział jak musi ją obudzić. Wiedział od samego początku. Pochylił się i ją pocałował.

Mroczna Przepowiednia ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz