7 Sny

992 47 1
                                    

~Oczami Jadzi~

Obudziłam się w domu Janka, a skąd to wiedziałam, naprzeciwko mnie wisiała fotografia całej rodziny. Gdy chciałam wstać wszystkie wspomnienia ze wczoraj zaczęły mi się przypominać. Niemiec, który chciał mnie zgwałcić, Alek ratujący mnie i jego słowa zanim zemdlałam "Jadziu już się nie musisz bać jestem przy tobie i zawsze będę". Po policzku popłynęła mi pojedynczy łza. Otarłam ją szybko, nie mogę się rozklejąć  Najwazniejsze, że przeżyłam. Wstałam z łóżka i szybkim krokiem poszłam do kuchni, z której dobiegały radosne rozmowy.

-Jadziu jak się czujesz-zapytał Alek podchodząc do mnie i mocno przytulając.

- Czuje się świetnie, ale co tam o sobie mam gadać. Opowiadajcie jak poszła, akcja nie zepsułam jej.

-Co ty pleciesz Jadziu, przez to co się stało chcieliśmy jeszcze bardziej dopiec i utrudnić życie tym ... Szwabom- Alek powstrzymał się od użycia wulgaryzmu, a na jego cudną buzie wkradł się niewielki uśmiech, który kocham.

-No dobra teraz przejdźmy na inny temat  co dziś dostanę na śniadanie.

-A ty Jadziu jak zwykle tylko o jedzeniu myślisz-zaśmieli się wszyscy.
-

A ty Rudy w ogóle nie myślisz, no chyba, że jak poderwać Monie z piętra wyżej udało ci się wreszcie- Janek przybrał kolor dorodnego buraka i coś zaczął mruczeć, że ja jestem nie lepsza i do tego ślepa- A zapomniałam, że udało.
Nie wiedziałam o co mu dokładnie chodziło. Tadzio podał mi talerz z naleśnikami i herbatę. Powiedziałam szybkie dzięki i zaczęłam jeść. Byłwm bardzo głodna. Gdy zakończyłam jeść odeszłam od stołu i powiedziałam, że muszę już iść, bo moja mama się pewnie zamartwi. Ale zanim wyszłam poprosiłam Alka do innego pomieszczenia.

-Dziękuję ci za to, że wczoraj w nocy pomogłeś mi, bo pewnie gdyby nie ty to bym teraz umierała w jakiejś pobocznej uliczne.
D

ałam mu szybkiego  buziaka w policzek i wtuliłam się w niego. Szepcząc mu do ucha.

-Pamiętam co mi powiedziałeś zanim zemdlałam.

On zrobił tylko duże oczy i zaczął się lekko rumienić. Odeszłam od niego i chciałam wychodzić, lecz  jak to on musiał mnie odprowadzić, bo może mi się coś stać. Musi mnie przypilnować. Ja się uśmiechnęłam i zaczęłam biec krzycząc do niego, że jeśli mnie złapie to ze mną wróci. Dogonił mnie dopiero przed moją kamienicą. Wziął mnie na ręce i złączył mną kręcić w okół własnej osi.  Po dłuższej chwili postawił mnie na ziemi. Żegnając się ze mną pocałunkiem w policzek. Szybko weszłam do swojego mieszkania i poszłam do kuchni się napić, spotkałam tam  mamę i jeszcze dwójkę ludzi, których jeszcze nigdy na oczy nie widziałam, a dokładnie chłopak wyglądającego na tyle samo lat co ja i dziewczynkę, która mogła mieć najwyżej pięć  lat.
-

Hej-Powiedziałam ciut nie pewnie… patrząc się na gości.

-Córeczko to Maksymilian i jego młodsza siostra Róża są dziećmi Żydowskimi, ich rodzice zostali zamordowani, poprosili mnie o pomoc. Od dziś będą udawali twoje rodzeństwo.

Moja mama powiedziała to tak szybko jakby bała się mojej rekcji. Ja się uśmiechnęłam miło.

-Mamo chętnie pomogę im wraz z tobą. A tak w ogóle jestem Jadzia podałam rękę Chłopakowi, a później dziewczynce.
Moja mama poprosiła mnie, abym zaprowadziła chłopak do pokoju gościnnego, a dziewczynkę do mnie.

Życie zapisane na zdjęciach✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz