~Oczami Jadźki~11 listopada 1940~
Dziś ma się odbyć akcja, którą dowodzi Alek. Strasznie się boi, że coś nie wyjdzie lub coś się komuś stanie, od dawana nie widziałam go tak zestresowanego. Jako pierwsi byliśmy przy umówionym miejscu, bo podobno jak za późno będziemy to zepsuje całą akcję. Wszyscy się zjawili dosłownie zaraz po nas i Dryblas zaczął się uspakajać.
-Alek czy możesz wprowadzić zmianę w grupach- Zapytał Rudy. Po jego oczach było widać, że tego nie chcę by nie stresować Maćka.
-A dokładnie jakich-Zapytał Glizda. Złapałam go za rękę, by pokazać, że przy nim jestem.
-Ja wezmę Jadzie, a ty Monię, bo za chiny ludowe nie chce pojąć jak działa wieczne pióro, a Jadźka umie się nim obsługiwać, bo pomagała mi je skonstruować-Wytłumaczył szybko i sprawnie Janek. Alek popatrzył się na mnie, a ja prawie nie widocznie pomachałam głową na tak.
-Zgadzam się Rudy. Jeszcze ktoś coś nie, to dobrze zaczynamy akcję za dziesięć minut.~Oczami Janka~
Zanim wszyscy rozeszli się w swoje strony Alek podszedł do mnie i powiedział.
-Rudy pilnuj Jadzi, bo wiesz jaka ona jest, a jeśli coś jej się stanie to będzie z tobą źle przyjacielu.
-Obiecuję. Ty też pilnuj Moni Powodzenia bracie.
-Obiecuję cię i nie zawiodę. Powodzonka Grzybie.
Pognałem z Jadźką do tych gazet i zaczęliśmy je stemplować. Jak zwykle musieliśmy za głośno się śmiać i wygłupiać, przez co szwaby nas usłyszały. Szybko wyszliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się do mojego domu, bo tam mieliśmy się spotkać. Nic dziś mi nie wychodzi, bo po chwili usłyszałem cichy jęk bólu Jadzi. Została postrzelona w prawy bok.
-Szekolada wstaniesz czy nie masz siły-Zapytałem szybko.
-Wstanę i dam radę- Powiedziała cicho, lecz od razu po wstaniu straciła równowagę, na szczęście złapałem ją w porę. Wziąłem ją na ręce i szybko zmierzałem do mojego mieszkania. Najgorsze jest to poczucie winy, gdy obiecasz coś swojemu przyjacielowi, który jest dla ciebie jak brat i nie dotrzymasz tego. Alek liczył na mnie, że jego ukochana wróci cała, a nie będzie wykrwawiać mi się na rękach i mu. Szybko wbiegłem do mieszkania i zacząłem przynosić potrzebne, rzeczy by opatrzyć Jadzikę. Na szczęście kula nie przebiła ciała dziewczyny, a pocisk drasną ją w miarę lekko nie raniąc jej mocno, lecz krew lała się nie miłosiernie. Na szczęście opanowałem sytuację szybkim zatamowaniem rany. Będę musiał zmienić opatrunek, bo przesiąknie krwią. Jadzia straciła wiele krwi i zemdlała. Więc pomyślałem, że przygotuje jej coś do jedzenia i przez ten czas wymyślę coś by Alek nic mi nie zrobił, lecz dziękuje, że Jadzia przekonała Alka by poszła, bo gdyby nie ona mogłoby skończyć się gorzej. Pierwsi na moje szczęście przybyli Tadek i Hela.
-Witaj Rudy bracie, gdzie Jadzka- Troskliwym głosem spytał Zocha.
-Została postrzelona i teraz śpi.-Wymruczałem pod nosem.
-To coś poważnego- Zapytała Hala.
-Straciła dużo krwi i musi odpoczywać.
Nagle wparowali do kuchni Alek z Monią cali w skowronkach. Nucąc pod nosem hymn. Maciek rozejrzał się po pomieszczeniu.
-Rudy gdzie jest Jadzia- Zapytał z przestraszoną miną.
Gdy miałem się już tłumaczyć do pokoju weszła Szekolada.
-Tu jestem. Alek co ci jest, bo jakiś blady jesteś.
-Kochanie co ci się stało?-Zapytał Alek podchodząc do dziewczyny.
-A to tylko draśnięcie, ale na szczęście Rudy mnie uratował- Powiedziała Jadzia przytulając Dryblasa. Maciek wycałował dziewczynę i podszedł do mnie.
-Dziękuje ci Janku, bo gdyby nie ty mógłbym stracić Moją Ukochaną Jadzie- mocno po przyjacielsku mnie uściskał, a w jego oczach można było dostrzec łzy. Ta dziewczyna jest dla niego całym światem.
-Jadziu idź się położyć, musisz odpoczywać, bo jesteś wycieńczona zaraz przyniosę ci coś do jedzenia i picia.
Widać było na jej twarzy zmęczenie lecz ona dalej promiennie się uśmiechała. Jest silna i odważna.
CZYTASZ
Życie zapisane na zdjęciach✔
Historical FictionTo historia o Alku, Rudy, Zośce i Jadzi. Może nie jest im łatwo podczas wojny ale chcą żyć jak prawdziwi ptryioci w czsie, gdy nic im na to nie pozwala. Czy jedna zwykła dziewczyna może zmienić bieg historii i ocalić życię kilku osobą? Czym jest...