Dziś rano, a dokładnie o godzine czwartej trzydzieści Rudy wraz z ojcem zostali schwytani przez niemieckich żołnierzy i zabrani na ulicę Szucha. Od razu po zdarzeniu Zośka przebiegł do nas cały zapłakany i poinformował nas o zdarzeniu. Gdy się tylko o tym dowiedzieliśmy zaczęliśmy we trójkę planować odbicie Janka. Doskonale wiedzieliśmy, że jest nam potrzebna zgoda głównego dowódcy AK lub samowolka, za którą mogliśmy ponieść srogą karę. Jak nie dostaniemy zgody to i tak przeprowadzimy akcję, nie ważne co za to poniesiemy, bo to jest nasz przyjaciel Rudy. Tego samego dnia ustawiliśmy się na miejscach. Auto przyspiesza tak jak moje serce w tamtej chwili. Skręca w lewo. Oddział jest przygotowany na ten manewr. Błyskawicznie wyskakują chłopcy przed auto. Rzucają butelki z benzyną w pojazd. Samochód staje w ogniu. Z szoferki wyskakuje dwóch zdezorientowanych gestapowców, chaotycznie strzelając. Seria z karabinu maszynowego unieruchamia gestapowca przy samochodzie. Drugi strzela do chłopców. Ludzie nie mają innego wyjścia. Wyskakuję za filarów Arsenału. Pędzę w stronę wroga. Zaskoczony Niemiec ucieka. Ginie od kuli Słonia prosto w serce. Alek otwiera tył wozu. Dwudziestu pięciu ludzi niespodziewanie uwolnionych więźniów rzuca się do ucieczki. Depczą opartego o ścianę auta Rudego. Na końcu Janek poprawia się na łokciach i uśmiecha się do mnie i Dryblasa. Koledzy przenoszą go do czekającego auta i odjeżdżają. Alek i ja ze swoją sekcją idziemy w kierunku ulicy Miodowej. Nagle z grupy cywilów pada strzał. Alek podchodzi do mnie i padamy razem na ziemię. Glizda został postrzelony w ramię. Anoda zabija sprawcę. Wciąż strzela do nas. Ranny Anoda rzuca w tamtym kierunku granat. Strzały Niemca momentalnie ustają. Zaczynamy uciekać z miejsca akcji skradzionym samochodem. Za nami jedzie niemiecka wojskowa ciężarówka. Zajeżdża nam drogę. Alek rzuca granat. Bez przeszkód dojeżdżamy na Żoliborz.
Akcja pod Arsenałem zakończona powodzeniem.
Alek łapie mnie jedną rękę, a druga przytrzymuje ranę i ruszamy w stronę domu Bytnarów. Trzyma mnie za dłoń, jakby bał się, że zaraz się rozpłynę, ucieknę bądź, odejdę za daleko i nie poczuje już nigdy mojej obecności obok. Czego mogę się dziwić. Zatrzymuję się na chwilę i mocno przytulam mojego ukochanego Alusia i widzę lekki grymas na jego twarzy.
-Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił-powiedział smutno chłopak-moje życie straciło by sens i miał bym wszystkiego dość, bo już bym nie spędzał tych wszystkich pięknych chwil razem z Tobą-chłopak wtulił głowę w moje włosy i cicho szepnął mi do ucha- był bym taki samotny jak palec, albo pies, bo kocham twoje wiersze wyśmiane i cały dobry dzień z Tobą.
-Alusiu nie mamy czasu, by dalej tu stać i tworzyć wiersze, bo zaraz się wykrwawisz-popędzam go.
Gdy byliśmy już w domu Rudego. Długo nie zastanawiając się poprosiłam siostrę Janka o miskę z ciepłą wodą, szmatkę, bandaże, igłę i nić. Szybko podeszłam do Maćka siedzącego na podłodze i kazała mu zdjąć górną część ubrania, bym mogła to opatrzyć. Po chwili mama i siostra Rudego przyniosły mi potrzebne rzeczy i odeszły.
-Jadziu kocham Cię i chcę żebyś wiedziała, że zawsze.....-przerwała chłopakowi.
-Alek nie umrzesz nie dopuszczę do tego, gdybyś umarł nie wybaczyła bym sobie tego-mówiąc te słowa zaczęłam czyścić ranę. Strasznie się bałam, że coś pójdzie nie tak, przez co trzęsły mi się ręce. Dryblasa musiał to zauważyć i chwycił mnie za nie, ledwo się uśmiechając. Gdy się opanowałam zaczęłam powoli wyjmować nabój, a później odkaziłam ranę. Po starannym zaszyciu rany, obandażowałam ją i spojrzałam na Alka, który przez ten cały czas mi się przyglądał. Pocałowałam chłopaka w czoło i wstałam odnosząc rzeczy na miejsce. Gdy wracałam wzięłam coś do picia i jedzenia dla Alka. Wchodząc do pokoju zauważyłam Glizdę żywo dyskutującego z Zośką, który przyniósł mu poduszkę i koc. Podałam Dryblasowi przekąski i wodę, które przyjął z uśmiechem. Ja odeszłam od przyjaciół kierując się do pomieszczenia, gdzie znajdował się Rudy. Widząc skatowego chłopaka, uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco.
-Jak tam-zapytałam Janka.
-Czuję się znakomicie w towarzystwie przyjaciół.
-Rudy nie chodziło mi o to-popatrzyłam na niego srogo.
-Boli mnie tylko ten palec-mówiąc to pokazał na małego palca u lewej ręki.
Lekko się uśmiechnęłam i usiadłam na krawędzi łóżka.
-Lepiej opowiadaj Pani doktor jak poszła operacja Pana Dawidowskiego-zmienił temat.
-Dobrze i z Tobą też tak będzie, wyzdrowiejesz i jeszcze pojedziemy razem z harcerzami na obóz-powiedziałam ze łzami w oczach. Janek lekko uniósł rękę i starł z moich policzków słone krople.
-Na pewno pojedziemy, przecież jeszcze mnie czeka twój ślub z Alkiem. Nie może mnie na nim zabraknąć, bo kto jak nie Rudy druh rozrusza twoje wesele-na jego słowa uścisnęłam delikatnie jego dłoń.
-Mam być zazdrosny-usłyszałam za plecami znajomy głos.
-Nie przyjacielu omawiamy właśnie wasz ślub i wesele-odezwał się Rudy. Alek nie zdążył nic odpowiedzieć, bo patrzyłam się na niego gniewnie.
-Alek jesteś jeszcze gorszy niż małe dziecko. Miałeś odpoczywać niecałe dziesieć minut temu miałeś nabój w ramieniu-zgromiłam go wzrokiem.
-Nie mogłem siedzieć w miejscu i uznałem, że poplotkuje z najlepszym przyjacielem-powiedział Alek przytulając mnie do siebie.Wstałam z łóżka Rudego i popatrzyła na Alka machając głową by zajął moje miejsce.
-Masz dwadziescia minut Alek, a później widzę was jak oboje odpoczywacie.
Oczwiście po akcji dostaliśmy naganę za samowole przeprowadzenie akcji i przez najbliższy miesiąc nie możemy brać udziału w innych lecz ważniejsze było w tamtym momencie życie Rudego niż zastanawianie się jake konsekwencję poniesiemy. Nie ma nic przyjemniejszego niż patrzenie na uśmiechniętych przyjaciół w całym gronie. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina przecież.
CZYTASZ
Życie zapisane na zdjęciach✔
Historical FictionTo historia o Alku, Rudy, Zośce i Jadzi. Może nie jest im łatwo podczas wojny ale chcą żyć jak prawdziwi ptryioci w czsie, gdy nic im na to nie pozwala. Czy jedna zwykła dziewczyna może zmienić bieg historii i ocalić życię kilku osobą? Czym jest...