~ Miley ~
Wyszłam na świeże powietrze i od razu dotarł do moich nozdrzy piękny zapach kwiatów. Każdej wiosny zakwita tu sporo gatunków tych roślin.
Rozejrzałam się wokół i praktycznie od razu zobaczyłam mojego przyjaciela Ryana, który podrywał akurat kolejną naiwną.
Podeszłam do niego bezszelestnie i wskoczyłam mu na plecy, a ten zdziwiony upadł na ziemię.
- Ryan! Cassy tak się o ciebie martwiła! Czeka na ciebie w pokoju, a ty jesteś tutaj! - zaczęłam na niego krzyczeć, a w tym czasie jego towarzyszka się ulotniła.
Kiedy nie zobaczyłam jej nigdzie w pobliżu, zeszłam z chłopaka i pomogłam mu wstać.
- No to tak: kim jest Cassy? - zapytał.
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Ale przyznaj, że dobrze mi to wyszło.
- Dobrze? Właśnie straciłem przez ciebie dziewczynę! - jęknął, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- No, ale przyznaj.
- Okej, poszło ci nawet lepiej niż poprzednio - przyznał i uniósł oczy ku niebu. - Przyszłaś tu tylko po to, aby popsuć mi związek?
- Nie, chciałam ci coś zaproponować - wyszczerzyłam się.
Brunet wytrzeszczył oczy i cofnął się o krok.
- A-ale jesteś mate a-alfy. My n-nie...
- Co? Nie! Masz strasznie brudne myśli, wiesz? - wzruszył ramionami. - Chodziło mi o to, czy chciałbyś teraz ze mną pobiegać?
- Jak na razie to muszę pobiec za pewną ślicznotką i z powrotem ją do siebie przekonać - zaśmiałam się.
- Okej, twoja strata - odpowiedziałam i pobiegłam ścieżką, która prowadziła do mojego ulubionego miejsca.
~*~
Niecałe dziesięć minut później dotarłam na polankę bez drzew. Nie czułam się zmęczona, byłam przyzwyczajona do tego, podobnie jak wszystkie wilkołaki.
Nauczyłam się od nich wielu rzeczy, ale zawdzięczam im najbardziej ćwiczenia i treningi.
Ku mojemu zdziwieniu, przy jeziorku siedziała jakaś osoba, a było to dziwne, bo to moje miejsce.
Bezszelestnie podeszłam do tajemniczego chłopaka i usiadłam obok niego.
Spojrzałam na słońce, które powoli podnosiło się coraz wyżej.
- Piękne, nie? - zaczęłam rozmowę. Myślałam, że mężczyzna się przestraszy obecnością luny, ale on tylko przytaknął.
- Zawsze tu przychodzisz?
- Codziennie - odpowiedziałam, co było zgodne z prawdą i spojrzałam ukradkiem na chłopaka, który wciąż wpatrywał się w dal.
Miał na sobie szarą bluzę z kapturem, który był założony na jego głowę, więc nie widziałam jego twarzy; do tego granatowe jeansy i czarne adidasy.
Nieznajomy jakby wyczuł na sobie moje spojrzenie i odwrócił głowę w moją stronę.
W oczy rzucił mi się szary odcień jego tęczówek.
Mój towarzysz zdjął z głowy kaptur, a białe kosmyki opadły mu nieco na czoło. Był przystojny, nawet bardzo, ale to przecież specjalność wilkokrwistych.
- Kiedyś tu już byłem, ale to było dawno temu - oznajmił, patrząc w moje oczy.
- Nie przychodziłeś tu? - zapytałam, chcąc podtrzymać rozmowę.
CZYTASZ
Nie znam go ✔
WerewolfHej, jestem Miley i za kilka dni będę miała piętnaście lat. Mieszkam z wilkołakami. Wychowałam się na jednego z nich i nie jest dla mnie dziwnym fakt, że mam nawet swojego przeznaczonego, mimo że jestem człowiekiem. Tak się składa, że mój mate jest...