29. Schronienie

15.9K 844 42
                                    

~ Miley ~

Na szczęście Megan nic się nie stało, ale Bret porządnie się wkurzył, kiedy dowiedział się o incydencie w sali chorych.

Ryan, jako, że wciąż, mimo swoich nowych zdolności, poważnie bał się alfy, nawet nie próbował uciekać, czy odwrócić wzroku, kiedy mój mate uderzył go kilkakrotnie w twarz.

To była naprawdę honorowa postawa, a kiedy obrywał, ani razu nie krzyknął z bólu.

Wiedział, że zasłużył sobie na to, nawet jeśli ja tak nie uważałam.

Dzisiaj w nocy pełnia. Mam przerąbane. Jeśli czegoś nie wymyślimy, Bret się na mnie rzuci, chociaż wiem, że ostatnio bardzo się stara, żeby tak nie było.

Na samym początku pomyślałam, że jeśli nie będziemy się widzieć przez te kilka dni, to żadne z nas nie będzie odczuwało potrzeby dołączenia do siebie, ale to nie jest takie proste.

Cały czas główkuję się nad tym, co mam zrobić, aby mężczyzna nic mi nie zrobił.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby schowanie się gdzieś, ale gdzie?

Nie mam żadnego takiego miejsca, a dom watahy jest wykluczony. Stalowooki znalazłby mnie w przeciągu pięciu minut.

 - Hej - odwróciłam głowę w stronę Megan, która weszła do mojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi.

 - Hej - uśmiechnęłam się lekko. Można by powiedzieć, że jej po części wybaczyłam, kiedy dała się napić Ryanowi swojej krwi, chroniąc mnie. Mogła przecież tylko stać w miejscu i patrzeć, jak jej mate mnie zabija.

 - Nad czym tak myślisz? - zapytała, stając przede mną.

Poklepałam miejsce obok siebie na łóżku, a ona niepewnie usiadła.

 - O pełni.

 - Też o niej myślałam - zamyśliła się. - Nie wiem, czy Ryan będzie chciał mnie widzieć.

 - A to dlaczego? - uniosłam brew. Zupełnie jej nie rozumiałam.

 - Zdradziłam was - powiedziała ze wstydem. - Wszyscy mnie nienawidzą, a to przeze mnie Ryan został zaatakowany. Jak myślisz, dlaczego miałby chcieć się ze mną widzieć?

 - Bo jesteś jego mate - złapałam ją lekko za dłoń, dodając jej otuchy.

Dziewczyna wydęła usta.

 - Zamartwiasz się czymś - oznajmiła po chwili.

 - Yhm - mruknęłam, przygryzając wargę.

 - Czym? - zapytała nieśmiało. Pewnie nie chciała, żebym pomyślała, że jest wścibska.

 - Bret najpewniej się na mnie rzuci, jeśli czegoś nie wymyślimy.

 - Nie możesz gdzieś wyjechać? - spojrzała na mnie.

 - Nie mam gdzie - z uwagą obserwowałam sufit, ale kątem oka widziałam, jak się nad czymś intensywnie zastanawia.

Nagle do pomieszczenia wszedł Harley.

 - Hej, małolato - uśmiechnął się, patrząc na mnie. Spojrzał na Megan. - Dlaczego zawsze jak przychodzę, ona jest z tobą?

 - Nie zawsze - odpowiedziałam. - Po co przyszedłeś?

 - Słyszałem, że macie pełnię - uśmiechnął się szelmowsko.

 - Tak, ale jeśli chcesz seksu bez zobowiązań, to idź do domu publicznego - szatynka pochyliła się do przodu.

Nie znam go ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz