23. Wystarczy, że po prostu ją zabiję

17.2K 864 72
                                    

~ Miley ~

Wampiry? Są tutaj? Jak!?

 - Powiadom całe stado. Kobiety i dzieci mają zostać w środku i wejść do chronionego korytarza - odparł Bret. Zachował poważny wyraz twarzy, choć dobrze wiedziałam, że boi się o watahę.

 - Tak jest, Alfo - chłopak skinął głową i szybkim krokiem oddalił się od nas.

 - Bret?

Białowłosy spojrzał na mnie. Jego oczy pozbawione wyrazu na chwilę znów stały się czułe.

 - Idź do chronionego korytarza. Kod to 1904 - burknął. Nie mogłam go zostawić! Nie, kiedy szykuje się wojna!

Zaraz... 1904? Dziewiętnasty kwietnia? Moje urodziny!? A tyle sterczałam przed tym kodem!

 - Miley, idź - powtórzył.

 - Pomogę ci - założyłam ręce na piersi. - Jestem dobra w walce, przecież trenowałam!

Chłopak westchnął.

 - Wiem, że potrafisz walczyć, ale nie o to chodzi. Boję się o ciebie, więc po prostu zostań w domu watahy, jasne?

Zbadałam go uważnie wzrokiem. Nie mogę siedzieć w bunkrze, kiedy on będzie walczył. To wykluczone!

 - A może ja też się o ciebie martwię, co?

Stalowooki mnie do siebie przytulił.

 - Malutka, nie masz po co się bać. Wszystko będzie dobrze, poradzę sobie.

Po tych słowach spojrzał na mnie wyczekująco.

 - Dobrze, ale masz na siebie uważać - nalegałam.

Bret pocałował mnie w czoło.

 - Obiecuję.

Zaczęłam biec w kierunku domu watahy.

Wiatr owiewał mi twarz, co, na szczęście oznacza, że mój zapach nie będzie wyczuwalny.

Zatrzymałam się za jednym z grubszych drzew i wyjrzałam za nie.

Przed budynkiem ustawiło się w półkolu kilkunastu mężczyzn, groźnie powarkując na oddalone o kilkadziesiąt metrów wampiry.

W porównaniu do nas, u nich walczyły również kobiety.

Spojrzałam w drugą stronę.

Wilczyce pośpiesznie chowały się w środku, pilnując, aby każde dziecko było bezpieczne.

Już miałam do nich dołączyć, kiedy poczułam ucisk na ramieniu.

Natychmiast moje spojrzenie pokierowało się na ową osobę.

 - Chyba nie dokończyliśmy naszych sprawunków, jak mniemam.

Spróbowałam się wyrwać, ale mężczyzna był za silny.

 - Teraz ten pies ci już nie pomoże.

~ Bret ~

 - Do cholery, Chris. Nie wiedziałem, że będzie ich aż tak dużo - mruknąłem, przypatrując się krwiopijcom.

 - Są tu jeszcze kobiety, które najpewniej nie potrafią walczyć - starał się mnie pocieszyć, choć dobrze wiedziałem, że nawet on sam w to nie wierzy. - Tylko zastanawia mnie, gdzie jest ich władca?

Zacząłem się rozglądać. Blondyn miał rację. Nigdzie nie było po nim śladu.

Nagle jak na zawołanie, z szeregu wyszła wcześniej wspomniana pijawka.

Król poruszał się wolno, jakby miał na wszystko czas. Chociaż... Przecież właśnie tak było.

Stanął od nas w odległości dziesięciu metrów.

Jego mina lekko mnie niepokoiła. Wyglądał, jakby już wygrał tą walkę.

 - Lepiej od razu się poddajcie - zacząłem - albo poniesiecie duże straty.

 - Śmieszne - skwitował. - Chciałem powiedzieć dokładnie to samo.

Warknąłem ostrzegawczo.

Moja sfora trenowała przez ostatnie kilka dni na wypadek wojny, choć była ona nieunikniona.

Byliśmy zabezpieczeni w sztylety i kołki, a mimo to, on zachowywał się jak zwycięzca.

 - Lepiej siedź cicho, piesku. Jeśli tego nie zrobisz, komuś może stać się krzywda.

 - Jesteś za pewny siebie - zmrużyłem oczy. - Doskonale wiesz, że to ty przegrasz wojnę.

 - Nigdy nie doszłoby do niej, gdybyś nie zabił mojej siostry - jego oczy zaświeciły się gniewem i wysunął kły. - Ale nie musimy walczyć. Wystarczy, że po prostu ją zabiję.

W tej chwili z szeregu wyszły wie pijawki, trzymając za ręce dziewczynę, która mocno się szarpała.

Te potwory nie mogły wejść do domu watahy, drzwi przecież wciąż były zamknięte.

 ~ A widziałeś, żeby Miley tam wchodziła? - zapytał mój wilk.

Warknąłem w głowie.

Kurwa, dlaczego się mnie nie posłuchała!? Powiedziała, że pójdzie do schronu!

 - Atakujcie - nakazałem, a wilkołaki wyjęły ze swoich pasów kołki i sztylety. Niektóre przemieniły się już w wilki, co powinno znacznie pomóc w walce.

Teraz kierowała mną tylko złość.

Przemieniłem się w moją zwierzęcą postać i głośno zawyłem.

Nieważne co się stanie, muszę chronić moją mate.

Nie znam go ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz