~ Miley ~
Cholera.
Chciałam walczyć, przyznaję, ale nie, kiedy jestem zakładniczką.
Mocno się szarpałam i wyrywałam, ale było to bezskuteczne, bo wampiry, które mnie trzymały, miały przecież nadludzką siłę.
Bret przemienił się w wilka i głośno zawył, sygnalizując, że walka została rozpoczęta.
Rzucił się w moim kierunku, ale władca klanu był szybszy i skoczył na niego z boku.
Mój krzyk został stłumiony przez rękę jednego z trzymających mnie pachołków.
Ugryzłam ją, a pijawka szybko podskoczyła z zaskoczenia.
Korzystając z tego, że mnie puścił, kopnęłam drugiego w dość czułe dla chłopaków miejsce, a potem podcięłam mu nogi tak, że upadł na ziemię, uderzając głową o kamień.
Zemdlał, jak mniemam.
Odwróciłam szybko głowę, wypatrując alfy, ale nigdzie go nie widziałam. Wszędzie tylko krew i leżące ciała.
Chwyciłam jakiś zakrwawiony sztylet z ziemi i mocno zacisnęłam na nim palce.
Poczułam uderzenie.
Wylądowałam kilka metrów dalej i wszystko mnie bolało.
Spojrzałam na atakującego.
Była to jakaś dziewczyna, wampirzyca.
Jej cel był tylko jeden. Zabić mnie.
Podniosłam się na łokciach i dotknęłam opuszkami palców swojej twarzy.
Miałam rozcięty łuk brwiowy i kilka siniaków na ciele, ale nic poza tym.
Wstałam.
Dziewczyna spojrzała na mnie z wyższością swoimi fioletowymi oczami.
- Powinnaś się czuć zaszczycona - machnęła ręką na cały ten gwar. - Ta wojna jest twoją zasługą.
Naszykowałam sztylet. Byłam gotowa do ataku.
- Czuję się dumna z siebie - uśmiechnęła się - bo to ja będę mogła cię zabić.
Pół sekundy później stała przy mnie, podduszając mnie.
Uniosła mnie nad ziemię, a ja zaczęłam się wić jak żmija.
Moja skóra traciła kolory, a mnie brakowało coraz więcej powietrza.
Sztylet wypadł mi z ręki.
- To głupie, że ludzie są tacy delikatni. - Prawda? - spojrzałam na postać za wampirzycą. - Bardzo szybko się upijają, a potem mają kaca.
Harley nie czekając na odpowiedź, złapał dziewczynę za kark i jednym ruchem jej go skręcił.
Upadłam na trawę, łapczywie nabierając powietrza do płuc.
- Nigdy jej nie lubiłem. Ciągle się wywyższała - uśmiechnął się skwapliwie.
- Dzi-dzięki - wyciągnął do mnie dłoń, którą przyjęłam. - Skąd dowiedziałeś się o walce?
- Miałem w planach tylko cię odwiedzić - uśmiechnął się znowu i nagle przeszył go kołek na wylot. - Shit.
- Luno, uciekaj! - blondyn biegł w moim kierunku.
Złotooki sięgnął za plecy i powoli zaczął wyjmować sobie z nich drewno.
- On jest po naszej stronie! - krzyknęłam, a beta się zatrzymał.
Harley obejrzał uważnie kołek, który sobie wyjął.
- Myślałem, że będzie bardziej bolało.
- Gdzie jest alfa? - zapytałam, kiedy chłopak stał już obok mnie.
- Zniknął gdzieś z królem - odpowiedział. Nie podobało mi się to.
- Jak to "zniknął"!?
- Walczą gdzieś dalej, bo ten przebrzydły wampir go wywiódł w pole.
Rozejrzałam się, ale nigdzie nie mogłam dostrzec swojego mate.
Jeśli on mu coś zrobi...
Bret - cholera, odezwij się!
Miley, schowaj si - usłyszałam, a chwilę później kompletna cisza.
- Harley, pomóż mi! - krzyknęłam, kiedy czarnowłosy odparł atak jakiejś wampirzycy. - Musimy znaleźć Breta!
- Alfę? Z przyjemnością - zanim się obejrzałam, chłopak wziął mnie na barana i w mgnieniu oka okrzyki walki były już daleko za nami.
Harley zatrzymał się za drzewem, a ja zeskoczyłam z jego pleców.
Wyjrzałam na polanę.
Wielki srebrny wilk kontra rozwścieczony wampir? To dopiero byłoby widowisko w kinie.
Bret kulał na jedną nogę, ee... Łapę? Sama już nie wiem.
Miałam ochotę osobiście zabić władcę klanu, ale wiedziałam, że nie miałabym z nim szans.
- Zaczekaj tu - nakazał mi mężczyzna, a chwilę później w wampirzym tempie wybiegł na łąkę.
Schowałam się za drzewem. Tylko to mogłam w danej chwili zrobić.
Słyszałam odgłosy walk i co chwila lekko wysuwałam głowę, aby się jej przyjrzeć.
Kasztanowłosy był oblężony i nie miał żadnych szans.
Jedyne co mogło go teraz spotkać, to śmierć.
CZYTASZ
Nie znam go ✔
WerewolfHej, jestem Miley i za kilka dni będę miała piętnaście lat. Mieszkam z wilkołakami. Wychowałam się na jednego z nich i nie jest dla mnie dziwnym fakt, że mam nawet swojego przeznaczonego, mimo że jestem człowiekiem. Tak się składa, że mój mate jest...