~ Miley ~
Na polu bitwy znaleźliśmy się bardzo szybko.
Było to oczywiście spowodowane tym, że Harley niósł mnie na barana, a Bret biegł za nami, trzymając głowę władcy wampirów w pysku.
Kiedy tylko pomyślę o martwej głowie, którą mój mate taszczy w swoich zębach, mam ochotę zwymiotować i nigdy więcej go nie pocałować.
Oczywiście trzyma ją tylko za włosy, ale tak czy siak, perspektywa czegoś takiego mi się nie uśmiecha.
Zatrzymaliśmy się tak szybko, że mogłabym przysiąc, iż dopiero co wskoczyłam na plecy wampira.
Alfa pojawił się tuż za nami, wypuszczając głowę ze swojego pyska jak pies, który przyniósł patyk swojemu właścicielowi.
Na tę myśl uśmiechnęłam się lekko w duchu.
Bret zawył przeciągle, zwracając tym samym uwagę wszystkich na siebie.
Wampiry początkowo spoglądały na niego, nie wiedząc o co chodzi, ale kiedy tylko ujrzały przedmiot u jego łap, ich twarze natychmiast pobladły, o ile było to jeszcze możliwe, bo krwiopijcy słyną ze swojej bladej karnacji.
Wiedziały, że bez przywódcy ich szanse na zwycięstwo da się porównać do walki kota ze słoniem.
Zaczęli się powoli wycofywać, gromadząc się w ciasnej grupie tuż obok siebie.
Wilki wykorzystały to i natychmiast je okrążyły, nie dając żadnej drogi ucieczki.
Warczały tak głośno, że sama zastanawiałam się, czy aby na pewno nic mi nie zrobią.
Kiedy kilka pijawek próbowało uciec, przeskakując nad zmiennymi, one od razu łapały je w swoje szczęki i rozszarpywały bez żadnych skrupułów.
Zaczęła się prawdziwa masakra.
Wszędzie latały kończyny i wnętrzności wampirów, a krew pokrywała dosłownie wszystko.
Instynktownie złapałam białowłosego za ramię, mocno je ściskając i zamykając oczy.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że jest nagi, ale przecież nie przytuliłam się do jego ciała, tylko do jego ręki, prawda?
Nie zastanawiałam się nawet nad tym, kiedy wilkołak przemienił się w swoją ludzką postać.
Teraz w głowie miałam tylko i wyłącznie masakrę, jaka miała miejsce kilkanaście metrów ode mnie.
- Spokojnie, malutka - usłyszałam obok swojego ucha i mimowolnie się wzdrygnęłam.
Co ja poradzę, że on tak na mnie działa?
- Jestem właśnie świadkiem rozróby. Sam bądź spokojny - wymamrotałam, mocniej obejmując jego rękę i ściskając powieki.
- Jestem - w jego głosie nie można było wyczuć żadnych emocji, niczego, co wskazywałoby na to, czy kłamie, czy też nie.
Pewnie nie kłamał. Najpewniej widział w swoim życiu tyle krwawych scen, że teraz już nie robią na nim wrażenia.
Nie żałowałam tych wampirów. Żałowałam tylko Harley'a, który patrzył na śmierć całego swojego klanu.
Niepewnie na niego zerknęłam.
Z jego twarzy nic nie można było wyczytać, ale oczy wyrażały lekki smutek. Żył w końcu z nimi tyle lat, a teraz widzi, jak umierają.
Chyba wyczuł na sobie moje spojrzenie, bo spojrzał na mnie.
Uśmiechnął się lekko, upewniając mnie tym samym, że wszystko z nim okej.
Następnie spojrzał na Breta i uśmiechnął się łobuzersko.
- Załóż spodnie, alfo - patrzył mu w oczy, uśmiechając się ironicznie.
Stalowooki rozszarpałby go najpewniej jeszcze w tej chwili, gdybym nie trzymała go mocno za rękę.
Łypnął groźnie na czarnowłosego, który uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Skoczę po whisky.
W mgnieniu oka już go nie było.
Wiedziałam, że trzyma w kieszeni buteleczkę pełną trunku, ale nie chciał po prostu narażać się na gniew mężczyzny.
- Zabiję go później - szepnął mi do ucha i prawie czułam, jak się uśmiecha.
- Ani mi się waż!
- Chyba mi nie powiesz, że będziesz za nim tęsknić? - w jego głosie mogłam wyczuć troskę.
- Oczywiście, że będę! To mój przyjaciel - spojrzałam mu hardo w oczy i natychmiast zrozumiałam. - Myślisz, że jest twoją konkurencją!?
- Jestem o ciebie zazdrosny jak cholera, malutka - skradł mi całusa w usta - Chodźmy do środka, wilki dokończą robotę.
- Najpierw załóż spodnie.
- Są w środku, na korytarzu - odpowiedział, lustrując moją twarz wzrokiem. - I to ja jestem zazdrosny? Boisz się, że jakaś wilczyca zobaczy mnie nago.
- Wal się - mruknęłam, odrywając się od niego.
Szybkim krokiem ruszyłam do środka, ale najpierw spojrzałam przez okno i skinęłam z uśmiechem na najbliższą wilczycę, która miała niepewny wyraz twarzy.
Załapała aluzję i otworzyła mi drzwi, a ja przekazałam jej, że wygraliśmy i żeby poszła do swojego pokoju, co uczyniła bardzo szybko.
Patrząc na inne dziewczyny i kobiety oraz dzieci, przekazałam im dokładnie to samo, zanim jeszcze nadszedł alfa.
Bret miał trochę racji w tym, że nie chcę, żeby któraś kobieta zobaczyła go bez ubrań, ale przecież mu się do tego nie przyznam.
Chwilę później drzwi się zamknęły, a ja siłą woli nie odwróciłam się i wciąż tak stałam.
Po chwili usłyszałam, jak Bret zapina już pasek od spodni, więc postanowiłam, na niego spojrzeć, ale kiedy tylko się odwróciłam, on się do mnie przytulił, nie pozostawiając między nami nawet kilku milimetrów wolnej przestrzeni.
- Cieszę się, że nic ci się nie stało.
- A ja cieszę się, że tobie nic się nie stało - odsunęłam się od niego, szeroko się uśmiechając.
Toczyłam wewnętrzną wojnę, czy powinnam spojrzeć na jego wyrzeźbioną klatę, ale ostatecznie pokusa wygrała i pokierowałam tam spojrzenie.
Wpatrywałam się w nią jak zaczarowana. Była idealna, tak jak mój mężczyzna.
Podniosłam wzrok na jego twarz i w mgnieniu oka pociągnęłam go za kark na dół, wpijając mu się w usta.
Odwzajemnił pocałunek od razu, jakby długo na to czekał.
Kiedy zabrakło nam tlenu, niechętnie się od siebie odsunęliśmy.
Chciałam z powrotem kontynuować całowanie się, ale wilkołak cofnął się o krok.
Spojrzałam na niego, unosząc brew.
- Jeśli tak dalej pójdzie, nie będę się mógł powstrzymać - widziałam, jak przez jego tęczówki przechodzi złoty kolor. - Pełnia się zbliża.
Miał rację. Niedługo zacznie się pełnia, a wtedy już naprawdę nie będzie żartów.
- I co zrobimy? - szepnęłam. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że któreś nie wytrzyma i przyjdzie do drugiego.
- Powiem Chris'owi, żeby zamknął mnie w moim gabinecie i jakoś to przeboleję.
Oczywiste było, że Bret najpewniej wyważy drzwi, ale już mu o tym nie wspomniałam.
Lepiej będzie, jeśli nie wpadnie na taki pomysł.
CZYTASZ
Nie znam go ✔
WerewolfHej, jestem Miley i za kilka dni będę miała piętnaście lat. Mieszkam z wilkołakami. Wychowałam się na jednego z nich i nie jest dla mnie dziwnym fakt, że mam nawet swojego przeznaczonego, mimo że jestem człowiekiem. Tak się składa, że mój mate jest...