15. Plan ucieczki

19.4K 1K 52
                                    

~ Miley ~ 

 - Otwórzcie, do cholery! - warknęłam na cały głos, waląc pięściami w drzwi od mojego więzienia.

I co? Nagle przeszkadza im, że sobie chodzę po domu!?

Waliłam tak mocno, że poczułam ból, ale to zignorowałam.

 - Otwierać!

Nagle usłyszałam, jak zamek się przekręca, więc odsunęłam się nieco.

 - Kobieto, nie krzycz tak - mruknął Harley, wchodząc do pokoju.

Czarnowłosy jak zwykle miał ze sobą szklankę whisky.

 - Zamknij się. To nie ty siedzisz w tej dziurze - fuknęłam. 

Po tym, kiedy władca klanu napił się mojej krwi, zemdlałam i obudziłam się tutaj, zamknięta, a on mi mówi, że mam się uspokoić!?

 - Może i nie - powiedział, zastanawiając się nad każdym wypowiedzianym słowem - ale pamiętam, jak pięćdziesiąt pięć lat temu, kiedy stałem się wampirem, zamknęli mnie w piwnicy na dwa tygodnie, dając do picia tylko krew, abym się przyzwyczaił - wzruszył ramionami.

Czyli, że został przemieniony, kiedy miał dwadzieścia trzy lata?

 - A... Chciałeś zostać wampirem? - zapytałam zaciekawiona.

Mężczyzna wyminął mnie i usiadł na moim "łóżku".

Wyjrzałam za drzwi, ale niestety stał tam strażnik.

 - Druga wojna światowa. W tamtych czasach każdy chciałby nim zostać - wzruszył ramionami.

Westchnęłam głęboko, siadając obok złotookiego.

 - Co wiesz na temat władcy klanu?

 - Niewiele - odparł. - A po co ci te informacje? - zeskanował mnie uważnie wzrokiem.

 - Kiedy byłam u niego, powiedział mi, że mój mate zabił jego siostrę - oznajmiłam. Czułam, że mogę mu powiedzieć wszystko.

 - Chodzi ci o Charlotte? - uniósł lewą brew do góry. - Tak właściwie... Wspominał nam kilka lat temu, że przejmie pieczę nad klanem, ale nie podał dokładnego powodu.

Wstałam i jednym ruchem złapałam za klamkę. 

Kiedy wampir za drzwiami spojrzał na mnie, ja wystawiłam mu tylko język i szybko zamknęłam metalową powłokę.

 Mam nadzieję, że jest dźwiękoszczelna.

 - Okej, zapytam wprost - stanęłam przez krwiopijcą. - Pomożesz mi uciec?

Chłopak spojrzał na mnie dziwnie.

 - Nie uda ci się to. Ludzie mają specyficzny zapach krwi. Twoja pachnie wanilią i malinami - oznajmił.

Nie wiedziałam, że ludzie tak mocno pachną. Chociaż... Ryan wyczuł na naszym spacerze fiołki, a potem okazało się, że tak pachnie Megan... Megan! Cholera, jak ona musi się martwić! O Breta nawet nie muszę sama siebie pytać, bo doskonale wiem, że też to przeżywa.

 - Oj, no weź - zrobiłam słodkie oczka. 

 - Dobra - pokręcił głową z dezaprobatą. - Może być zabawnie.

Spojrzałam na niego z wdzięcznością. Nie obchodziło mnie, że właśnie powiedział, że mój pomysł jest zabawny.

 - A masz chociaż plan? - po tych słowach na moją twarz wpłynął szeroki uśmiech.

 - Obiecujesz, że jeśli ci go wyjawię, pomożesz mi go wypełnić? - założyłam ręce na piersi.

Harley zaśmiał się cicho i uśmiechnął się łobuzersko.

 - Pomogę, ale czy to się uda...

 - Jeśli się nie postarasz, rozszarpię ci szyję paznokciami - przerwałam mu.

Wampir zaśmiał się tym razem głośniej, ale widząc moją poważną minę, natychmiast osłupiał.

 - Ty... tak na serio?

Pokiwałam głową na "tak".

 - Mam się ciebie bać?

Znowu skinęłam głową.

 - A myślałem, że to wampirzyce są nieznośne - przewrócił oczami, dodając szeptem: - jędzo.

 - Hej! - krzyknęłam oburzona i się na niego rzuciłam.

Mężczyzna wylądował plecami na łóżku, a ja siedziałam okrakiem na jego klatce piersiowej.

 - Odszczekaj to!

 - Ale to prawda - uśmiechnął się.

 - Osz ty! - warknęłam i zaczęłam go podduszać. Znaczy się... Chciałam to zrobić, bo czarnowłosy nic nie poczuł. - Nienawidzę cię - burknęłam. - Nawet nie mogę cię zabić!

 - Oboje wiemy, że to dobrze - puścił mi oczko. - Znamy się dopiero dwa dni, a ty już mnie napastujesz.

 - Wcale, że nie! - odparłam, jak rozwydrzona małolata.

 - Złaź ze mnie, dzieciaku - powiedział.

 - Nie, najpierw masz przeprosić.

 - Nie to nie, sam wstanę - mruknął, podnosząc się na łokciach.

No tak. Zapomniałam, że wampiry mają taką samą siłę jak wilkołaki.

Zanim się obejrzałam, leżałam już na ziemi, a Harley śmiał się szczerze.

 - Coś ci się nie udało - oznajmił.

 - Skąd wiesz, że nie? - zapytałam.

 - Bo jestem od ciebie starszy o kilkadziesiąt lat - poprawił swoje czarne włosy.

 - To raczej nie powód do dumy - fuknęłam, podnosząc się z podłogi.

W tym samym czasie drzwi się otworzyły, a ja w mgnieniu oka obróciłam się w ich kierunku.

Stało tam dwóch strażników z grobowymi minami.

 - Władca chce cię widzieć - oznajmił jeden z nich.

 - Pora karmienia? - zapytałam szeptem.

 - Nie - odpowiedział drugi.

Podniosłam na nich swoje zaskoczone spojrzenie.

 - Powiedział, że ma dla ciebie niespodziankę, zanim umrzesz.

Odwróciłam się do złotookiego, który miał smutny wyraz twarzy.

 - Idź - powiedział, siląc się na łagodny uśmiech. - I tak miałem niedługo pójść do sklepu po whisky.

Nie znam go ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz