*4*

46 1 0
                                    

She's heading for something that she won't forget.

Czuła na sobie jego spojrzenie, odkąd wysiedli, ale znowu przybrała ten nieprzenikniony wyraz twarzy, który ćwiczyła od ubiegłorocznych świąt. Zatrzymała się przed witryną kawiarni, zaglądając do środka w poszukiwaniu ewentualnego miejsca. W pewnym momencie pomyślała, że może lepiej, gdyby odprawili ich z kwitkiem, a oni rozeszliby się w dwie różne strony.

Tymczasem Payne podszedł do drzwi i otworzył je przed nią. Kiwnął głową na znak, by weszła pierwsza. Niestety dalej był przystojny, mimo iż lekko się zmienił. Fryzura, zarost, wszystko dodawało mu swego rodzaju seksapilu. Przeraziła się, że używa tego słowa w stosunku do niego. Kilka chwil w jego obecności i twarda skała, którą miała być, kruszyła się, jak pod wpływem uderzenia młotka. Wiedziała, że nie spędzi z nim zbyt dużo czasu, bo w końcu przestałaby się kontrolować i panować nad sobą.

Kelner przywitał ich szerokim uśmiechem, a bez wątpienia rozpoznał Liama. Zastanawiała się, czy to dlatego znaleźli stolik dla dwóch osób w głębi sali, tuż przy ścianie. Ściągnęła płaszcz i przewiesiła go przez oparcie krzesła. Blondynka trochę żałowała, że nie przebrała się przed wyjściem, ale natychmiast skarciła się w myślach. Przecież nie powinna się dla niego stroić. Nie był już nikim ważnym, a jej też nie zależało na jego uznaniu. Mimo tego i tak zarejestrowała jego wzrok prześlizgujący się po jej sylwetce.

- To chyba raczej ty powinieneś opowiadać. Jesteś gwiazdą i nieporównywalnie więcej się dzieje w twoim życiu - powiedziała, gdy już usiadł na przeciwko niej. Stało się to, czego najbardziej nie chciała. Do jej nozdrzy dotarł jego zapach.

- Nie zaprosiłem cię tutaj, żeby się przechwalać koncertami i innymi pierdołami - wyjaśnił piosenkarz, zaglądając do menu.

- A po co? - spytała wprost. Popatrzył jej prosto w oczy, aż po jej plecach przebiegł dreszcz. Zawsze kojarzyły jej się z czekoladą.

- Bo miałem taką ochotę - odparł po chwili. - Dawno się nie widzieliśmy.

- Wiem, bo cię tu nie było - wbiła wzrok w granatowy obrus.

- Ale... - zawahał się. - Jestem teraz.

- A to coś zmienia? - spytała cicho Annie. - Wiesz, jest takie powiedzenie: nie rozdrapuj starych ran. Powinniśmy się tego trzymać. Znaczy, nie żebym zakładała z góry, że to było coś wielkiego dla ciebie - dodała szybko. - Zwiedziłeś prawie cały świat, więc czego mógłbyś szukać w Wolverhampton. W sumie, to miłe z twojej strony, że znajdujesz czas dla rodziny.

- Rok temu popełniłem błąd, przyjeżdżając tu nie w pojedynkę - wyznał szczerze, obserwując jej reakcję. Jednak zastygła w tej samej pozie, z lekko pochyloną głową. Teraz tym bardziej nie zamierzała jej podnosić. Zbyt wiele mógłby wyczytać z jej oczu.

- Chciałeś zatrzymać magiczne święta tylko dla siebie? Co w ogóle słychać u Letici?

- Nie mam pojęcia. Rozstaliśmy się praktycznie tuż po Sylwestrze. Ten związek... Ona nie potrafiła docenić, czym się z nią dzielę. - Odłożył kartę na stół i zaczął bawić się palcami. - Wiesz już, co chcesz?

- Tak. - Pokiwała głową. - A ty wiesz?

Poczuł jakby to pytanie wcale nie dotyczyło jedzenia. Patrzył na dziewczynę przed sobą i zastanawiał się, czy myśli o tym samym. W ciągu tych wielu miesięcy w jego głowie wielokrotnie rozbrzmiewało: Czy wiesz, czego chcesz? A najgorsze, że dowiedział się tego zbyt późno.  

__________________________

Chyba się nawet specjalnie wcześniej nie przywitałam :) Wymarzył mi się powrót do publikowania i dlatego Martitta pojawiła się na wattpadzie. Mam nadzieję, że chociaż kilka osób potraktuje to jako miłą lekturę :)

Nie jestem wielką fanką One Direction, a to opowiadanie powstało, bo i ja i Annie lubimy Liama najbardziej, no i podpasował mi jako główna rola męska :) Więcej nic o nich raczej nie napiszę, ale przecież jest tylu przystojnych mężczyzn na świecie :D Trzymajcie się!

Night ChangesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz