*8*

47 3 2
                                    

Everything that you've ever dreamed of disappearing when you wake up.


Opadła na łóżko zaraz po wejściu. Leżała z włosami rozsypanymi na pościeli, w rozpiętym płaszczu, z szalikiem zwisającym po obu stronach szyi i zamkniętymi oczami. Po tym ogromie wspomnień aż nie chciało się jej wstawać. Pozostawała przez jakiś czas w letargu. Dziewczyna wiedziała, że nie może tak zasnąć, ale chyba zbyt mocno przeżywała ten dzień.

Po ich pierwszym pocałunku pamiętnego lata, nie wiedziała, jak się zachować, ale z pomocą przyszedł jej Liam. Odprowadził ją za rękę do domu i pocałował po raz kolejny. Jego usta smakowały swego rodzaju świeżością. Miała nadzieję, że zapamięta ten smak do jutra i na kolejne dni. Okazało się, że nie musiała się martwić, bo regularnie jej go przypominał podczas każdego kolejnego spotkania.

Zostali wtedy parą, ciesząc się swoją bliskością. Doszło do tego, że rozpoznawała go po perfumach, znała jego nawyki, tembr głosu. Świetnie działał na nią podczas trudnego czasu egzaminów. Sprawiał, że stres kompletnie ją opuszczał. Po ostatnim z nich, przyszedł po nią na uczelnię i wtedy zdała sobie sprawę, z kim naprawdę się związała. Annie zobaczyła w oczach koleżanek niepokojące rzeczy, więc pożegnała się z nimi szybko i pobiegła do niego. Czuła wtedy na sobie tyle par oczu, jak jeszcze nigdy w życiu. Poszli spacerem za rękę do jego domu, bo jego mama zaprosiła ich na obiad. Przejmowała się tym znacznie bardziej niż samym egzaminem.

Zdała sobie sprawę, że strasznie dawno o tym nie myślała. Ba, wręcz sobie tego zabroniła. Chyba został specjalistą od obalania jej postanowień i rujnowania planów. Gdzie się podziała, ta silna Annie? Odwiesiła płaszcz na wieszak, zrzuciła ubrania w drodze do łazienki. Wzięła szybki prysznic, a potem położyła się do łóżka. Postanowiła, że to mógł być ten jeden dzień słabości. Jutro wszystko miało wrócić do normy.

Święta minęły jej w rodzinnej atmosferze. Poznała kolejną porcję historii z przeszłości, odnowiła kontakty z kuzynkami. Nawet znalazła czas na telefon z życzeniami do koleżanki z praktyk. Gdyby została sama, pewnie roztrząsałaby non stop sytuację sprzed kilku dni. Jednak w otoczeniu najbliższych często się uśmiechała i spychała wszystkie myśli w przeznaczony im ciemny zapomniany kąt podświadomości. Co było, a nie jest...


Krążyła między sklepowymi półkami, bo jej mamie nie mogło niczego w domu zabraknąć, a ich lodówka w czasie świąt została przetrzebiona przez gości i domowników. Niezbyt wiele jedzenia pozostało po trzech dniach ucztowania. Pchała przed sobą wózek i grzecznie zapełniała go produktami z listy. W dziale z nabiałem mignęła jej znajoma twarz, ale chwilę potrwało, zanim skojarzyła ją z właściwym imieniem.

Jej skojarzenia poszły w oczywistą stronę i chciała się wycofać z alejki. Jak to bywa w takich sytuacjach, oczywiście została zauważona. Pomachała do dziewczyny serdecznie, myśląc, że na tym się skończy. Jednak brunetka podeszła do niej z uśmiechem. Widywała ją raz na jakiś czas i wymieniały zawsze kilka słów. W końcu poznały się swego czasu... Annie nie obraziła się na całą jego rodzinę, dlatego zawsze pozostawała uprzejma.

- Cześć, Annie. Widzę, że poświąteczne zakupy dopadły również ciebie - odezwała się Nicole.

- Niestety. Chyba zjadłam najmniej, bo tylko ja byłam skora ruszyć się do wyjścia - zażartowała blondynka, próbując ukryć zdenerwowanie i swój lekko rozbiegany wzrok. Tak bardzo chciała, żeby dziewczyna była tu sama.

- Wyglądasz świetnie, nie wygaduj głupstw. - Payne obrzuciła ją szybkim spojrzeniem, ale w żadnym wypadku nie było to nieprzyjemne. Zawsze ją podziwiała, zwłaszcza po wybrykach swojego brata.

Night ChangesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz