*25*

50 4 2
                                    

It will never change, baby


Z zacisza jego pokoju wywabił ich huk szampana, a kiedy odsunęli się od siebie, pukanie do drzwi. To Harry zatroszczył się, by nie ominęło ich odliczanie i fajerwerki. Nie obyło się bez znaczącego uśmieszku, ale na szczęście chłopak powstrzymał się od komentarza. Annie zerknęła kontrolnie za siebie, by sprawdzić, jaki wyraz mają ciemne oczy gospodarza. Ostatecznie nie odpowiedziała na jego wyznanie.

Czuła jak palą ją policzki. Blondynka naprawdę liczyła na swój makijaż i to, iż zakrył rumieńce. Prawie jakby ogień trawił ją od środka. Zrobiło jej się naprawdę gorąco i zdawała sobie sprawę ze swojego przyspieszonego pulsu. Piosenkarz wywarł na niej naprawdę wielkie wrażenie swoją postawą. Przecież praktycznie zaniemówiła, a teraz nie mogła pozbierać myśli. Sprawy nie polepszał fakt, iż czuła cały czas na sobie jego spojrzenie.

Tak długo zbierała się w sobie, aż dotarli na dół i rozdzielił ich podekscytowany tłum. Jego koledzy z zespołu otwierali szampany, przyozdobieni w kolorowe czapki i serpentyny zawieszone na szyjach. Zaśmiała się na ich widok. Lekko dygnęła, kiedy Zayn podawał jej kieliszek z musującym płynem. Podłapała pytające spojrzenie Horana, który kiwał głową w stronę schodów, gdzie zapewne błąkał się Payne. Uśmiechnęła się i uniosła kciuk do góry, by go uspokoić. Mieli szansę na dobry koniec tego roku.

Wspólnie odliczali ostatnie sekundy przed północą. Szatyn stwierdził, że da Annie czas do namysłu, bo skoro nie podjęła przerwanej rozmowy od razu, to widocznie miała jakieś wątpliwości. Stał ze swoim kieliszkiem szampana, oparty o poręcz schodów. Największe zamieszanie trwało pod oknami, gdyż wszyscy czekali na fajerwerki. Wraz z nadejściem Nowego Roku poniosła się przez pomieszczenie fala okrzyków i wiwatów. Ludzie zaczęli sobie padać w ramiona, ściskać się i oczywiście całować. Trochę to go ubodło i spoglądał smętnie na szczęśliwe pary. Opróżnił zawartość szklanego naczynia, uśmiechając się gorzko pod nosem. Przecież dał z siebie wszystko.

- Hej, przystojniaku - zawołał go ktoś.

Obrócił głowę w stronę, z której dochodził głos. Zanim połapał się w sytuacji, chłopak poczuł szarpnięcie za koszulę. To jeden z gości przyciągnął go do siebie i wpił mocno w jego wargi. Zrelaksował się, kiedy rozpoznał zapach i usta. Przyciągnął dziewczynę jak najbliżej siebie, aż przechylili się lekko. Trzymał ją pewnie, więc nie runęli na ziemię, tylko powoli wrócili do pionu. Jasne, miękkie włosy smagnęły go po twarzy.

- Za co to? - spytał, łapiąc oddech.

- Za nic. Słyszałam, że o północy całuje się ukochaną osobę, a skoro ty się nie pofatygowałeś... - Wzruszyła ramionami, szczerząc się do niego szeroko. Trybiki zaczęły pracować w męskim mózgu.

- Czyli...

- Zanim się przegrzejesz - poczochrała jego włosy - to ci ułatwię.

Obejrzała się przez ramię na rozweselony tłum. Alkohol polał się od nowa, a większość gości składała sobie jeszcze życzenia. Zauważyła znajomą dwójkę, stojącą bardzo blisko siebie i wpatrzoną w swoje oczy. Znajdowali się blisko kuchni, więc pewnie któreś wzięło to drugie z zaskoczenia. Czy ona też tak wyglądała z Liamem? Jakby rzeczywistość wokół nich się rozpłynęła, a osoba naprzeciwko stanowiła jedyny ważny obiekt w życiu. Gdyby była okropna, zaczęłaby ich dopingować na głos.

Wolała wrócić z powrotem do wgapiania się w czekoladowe tęczówki. Odetchnęła z ulgą, kiedy okazało się, że on ciągle stał obok. Wspięła się na palce, by szepnąć prosto w jego usta:

- Kocham cię.

Farris mogłaby przysiąc, że zobaczyła, jak jego oczy stają się szklane, a jednocześnie zapłonęła w nich radość. Szukał u niej potwierdzenia, że się nie przesłyszał. Pociągnęła go za rękę na piętro i przyparła do drzwi od jego pokoju. Piosenkarz poczuł pierwszą falę ekscytacji.

- Kocham cię, Liam - powtórzyła.

Nie potrzebował już więcej zapewnień. Został najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Z tego Sylwestra pamiętał wszystko, a zwłaszcza to, że zasnął kochany i miał tą osobę obok. Annie wtulała się w jego nagą klatkę piersiową, a nogę przerzuciła przez jego udo. Żadnemu z nich nie chciało się ubierać po wybuchu gwałtownej namiętności, kiedy sforsowali drzwi i ruszyli do jego łóżka. Pamiętał każdy skrawek jej ciała, każdą daną i otrzymaną pieszczotę, każdą sekundę bycia jednością i danie się porwać tej miłości. Obudził się w podobnej pozycji, równie szczęśliwy i zadowolony. Sądził, że jej delikatny uśmiech przez sen też o tym świadczył.


______________________________

Wiem, że krótko, ale taka była moja wola ;)

Ogłaszam, że został już tylko epilog/ostatnia część.  Na razie nie planuję nic więcej o One Direction, za to mam mnóstwo innych pomysłów. Na pewno nie żegnam się z publikowaniem, więc jeśli ktoś chce, to może szperać na moim profilu. Obecnie zajmę się 'Stupid idiot!', ale niewykluczone, że w tym roku jeszcze z czymś wystartuję :)

Night ChangesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz