*23*

35 2 0
                                    

Everything that you've ever dreamed of disappearing when you wake up


Szatyn zjawił się w pomieszczeniu akurat, gdy ona zastanawiała się, gdzie powinna usiąść. Wcześniej obserwowała, jak niewiele się tu zmieniło. Głównie dlatego, że nie przebywał tu zbyt często, a rodzice nie tykali jego rzeczy i nie ingerowali w wystrój. Chłopak uśmiechnął się do Farris i wskazał jej łóżko. Mimo lekkich obaw, posłuchała go. By zapewnić jej jakiś komfort, zachował dystans między nimi, ale nie powstrzymał się od zerkania na drobną sylwetkę.

- A więc padliśmy ofiarą konspiracji - podsumował.

- Przez chwilę myślałam, że ty też byłeś w to zamieszany - przyznała. - No ale wtedy nie miałbyś takiego szoku na twarzy.

- Nie zrobiłbym ci tego. Może kiedyś tak, ale teraz... - przerwał na chwilę. - Znam różnicę między walczeniem o kogoś, a obsesją. Nie można człowieka zmusić do czegoś, czego nie chce.

- Dziękuję za wyrozumiałość - mruknęła, nie będąc do końca przekonaną, czy to najlepsza odpowiedź.

- W takim razie jakie plany na Nowy Rok? - zmienił temat.

- Moje? Żadnych zmian w stosunku do tego, co robiłam przed Świętami. Jestem bardziej ciekawa, co z wami. W końcu teraz jesteście tutaj, żadnego koncertu w Sylwestra, ani dzień później. Odpoczynek przed grubsza trasą, jakaś płyta?

- Szczerze? Nie mam pojęcia. - Wzruszył ramionami. - Na razie cieszymy się bardziej własnym towarzystwem niż wspólną pracą. Poza zespołem całkiem dobrze czuję się tutaj. Tyle mnie omija z życia rodzinnego, a teraz znowu poczułem się jak jej pełnoprawny członek - opowiadał z rozmarzonym spojrzeniem. - Naprawdę chciałbym tu wrócić. Myślę, że mógłbym sobie znaleźć jakąś normalną pracę i wieść życie bez zawirowań.

- Poważnie? Zrezygnowałbyś z zespołu, koncertów, fanek bez powodu? - nie dowierzała.

Nie brzmiał jak typowy dwudziestodwulatek, tylko jak dojrzały mężczyzna, pragnący się ustatkować. Starała się nie zabrnąć w te rejony wyobraźni, gdzie widziała ich razem, bo przecież to były jej niespełnione marzenia senne, z których nieraz budziła się rozczarowana i smutna. Bała się, że ta sytuacja nie jest realna i mocno się rozczaruje po przebudzeniu, że nowy dzień powita ją gorzkim porankiem, a może nawet całym rokiem.

- Kto powiedział, że bez powodu? - spytał piosenkarz, spoglądając jej głęboko w oczy. Nie musiał nic więcej dodawać.

- Myślę, że jednak ciężko porzucić pracę marzeń. Nawet dla kobiety. Jeśli któraś by tego od ciebie wymagała, to na ciebie nie zasługuje - stwierdziła, myśląc o tym, że przecież już nie raz pozwoliła mu odejść.

- A może właśnie czasem trzeba się poświęcić? Albo wymarzona praca albo szczęśliwy związek. - Poluźnił sobie muszkę i poprawił kołnierzyk, zastanawiając się poważnie nad ściągnięciem dodatku. Dopiero teraz zauważył, że pasował kolorem do jej sukienki. - Wybacz, nie jestem zbyt dobry w strojach oficjalnych.

- A po masz się męczyć? Nie krępuj się.

- Dzięki. - Odpiął pasek pod kołnierzykiem i odjął muszkę z szyi, czując się znacznie swobodniej. Odłożył ją na szafkę, po czym zdecydował się jeszcze na rozpięcie dwóch górnych guzików. Dwa kolejne zrobiły to bez udziału jego woli. - A ty, czego byś wymagała od partnera? - spytał, by odwrócić jej uwagę od wpadki. I tak był ciekaw odpowiedzi.

- Co to jest?

Nie to spodziewał się usłyszeć. Zerknął na Annie i próbował pojąć, o co jej chodziło. Zrozumiał dopiero po chwili. Ciemny materiał jego nadmiernie rozpiętej koszuli odsłonił górną część jego klatki piersiowej. Odkryła jego sekret, a jej nie mógł skłamać na temat znaczenia tego tatuażu. W końcu kiedyś o nim rozmawiali, a ona próbowała mu wyperswadować ten pomysł. Teraz tamto stwierdzenie o nie braniu za pewnik ich związku brzmiało gorzko prawdziwie. Pozwolił dziewczynie na małe oględziny, ciesząc się, że teraz tym bardziej nic nie utrudniało mu swobodnego oddychania.

Przejechała delikatnie palcem po skórze zabarwionej czarnym barwnikiem. Obrysowała kształt litery, jakby to mogło pomóc jej uwierzyć albo sprawić, że tatuaż zniknie. Był w tym samym miejscu. Blondynka słyszała, jak chłopak wciągnął powietrze głęboko w płuca. Między nimi panowała cisza. Podniosła głowę do góry, spoglądając na partnera. W jej oczach zobaczył zaskoczenie, a nawet lekki szok oraz niewypowiedziane pytanie. Potaknął, odgadując jej myśli i uniósł do góry lewy kącik ust.

- Zrobiłeś to - stwierdziła, wracając spojrzeniem do małej litery "A" na jego ciele. Nie odnalazła żadnego zaczerwienienia, więc to nie było świeże. - Kiedy?

- Po wakacjach - odpowiedział cicho.

- Chciałeś pamiętać?

- Oczywiście, że chciałem. To było prawie jak cząstka ciebie. - Teraz to on spuścił wzrok.

- Liam - powiedziała, poruszona. Poznała wiele nowych faktów z jego życia, poznała jego punkt widzenia. Już nie potrafiła jednoznacznie postawić na nim wielkiej czarnej kreski.

- Przepraszam, że nie postarałem się bardziej. Nie wytrwałem, nawet jeśli to przypominało mi o tobie każdego ranka. Naprawdę chciałbym...

- Cii - szepnęła. - Nie obwiniaj się. Wystarczy nam już tego. Nie chcę żywić do ciebie żalu i ty też nie powinieneś go odczuwać. Każde zacznie spokojne życie od jutra, bez rozpamiętywania starych ran. Ja ci wybaczam. - Blondynka uśmiechnęła się delikatnie, by dodać mu otuchy i trochę go rozchmurzyć.

- Dziękuję. - Spory ciężar spadł z jego barków i przede wszystkim z serca. Jej przemowa brzmiała jednak, jakby nie planowała dla nich wspólnych dalszych losów. Przecież on zmierzał do czegoś zupełnie innego.


_________________________

Dobra, napiszę to pierwszy raz: podoba mi się :)

Wyjaśnienie z niedosytem, hmm?

Night ChangesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz