*16*

37 3 2
                                    

Everything that you've ever dreamed of disappearing when you wake up


Leżała na łóżku z przymkniętymi oczami i oddychała głęboko. Minęło kilka godzin odkąd wbiegła do domu i trzasnęła za sobą drzwiami. Od razu wzięła prysznic i położyła się spać. Problem polegał tylko na tym, że sen wcale do blondynki nie przychodził. Wpatrywanie się w sufit także wydawało się bez sensu, więc wolała trwać w półmroku. Czy tego chciała, czy nie, jej głowę bombardowały wszystkie wspomnienia związane z Liamem. Może i serce dziewczyny przestało galopować, ale nie wszystkie emocje z niej uleciały.

Zmrok wypełniał jej pokój, gdyż nie zapaliła żadnego światła. Wychwytywała pojedyńcze dźwięki dochodzące z parteru. Jej mama krzątała się po kuchni i salonie. Zapewne zachodziła w głowę, co takiego stało się jej córce, ale nie zajrzała do niej ani razu. Widocznie uznała ją już na tyle dorosłą, że poważna rozmowa została odroczona do poranka.

Jutro miał wyjechać. Właściwie to już za kilka godzin. Farris zastanawiała się, czy może chociaż on potrafi zasnąć. Przydałby mu się dobry sen przed podróżą. Od razu fuknęła pod nosem i skarciła się w myślach. Jeszcze się o niego martwiła? Ten facet nie powinien jej w ogóle obchodzić. Oczywiście, myślała tak, aż nie zjawił się ponownie w Wolverhampton. Wpadła w sidła jego uroku, jego spojrzenia i wspólnej przeszłości. Zmienił się, ale jego usta smakowały tak samo.

Kiedyś też wyjeżdżał, ale w kompletnie innych okolicznościach. Po najwspanialszych wakacjach jej życia żadne z nich nie miało ochoty się rozstawać. Z biwaku wrócili szczęśliwi, opaleni i, jeśli to możliwe, jeszcze bardziej zakochani niż wcześniej. Annie nabrała zaufania do chłopaka, nie obawiała się wyjawić przed nim żadnej myśli. Tym gorzej czuła się z myślą, że jego urlop się kończył, a szatyn miał wrócić do wielkiego świata. Świata, w którym ona nie widziała dla siebie miejsca.

Ostatni wspólny dzień spędzili razem od rana do późnej nocy. Odprowadził ją pod dom, kiedy już świtało. Wtulała się w jego bok i nie zamierzała go puszczać. Bała się tego momentu, ponieważ wiedziała, że nie zobaczą się zbyt szybko, a to były ostatnie sekundy, kiedy mogła czuć ciepło jego ciała obok siebie. Ostatni moment czucia się bezpiecznie jak nigdy. Podniosła na niego spojrzenie, w którym poza miłością czaił się strach. Liam ucałował czubek jej nosa, a dopiero potem wargi. Stali pod drzwiami wejściowymi, delektując się smakiem ostatniego pocałunku. Blondynka chciała zapamiętać wszystko jak najdokładniej, by wystarczyło jej to na czas rozłąki. Odsunęła się tylko po to, by wziąć oddech, po czym wsunęła dłoń we włosy chłopaka i przycisnęła jego twarz jeszcze mocniej do swojej.

- Chyba się zakochałam - wyszeptała, ocierając o siebie ich wargi. Szatyn przyłożył ciepłą dłoń do jej policzka.

- Z wzajemnością - mruknął, powodując u niej dreszcz na plecach.

Nie zmrużyła oka do rana, zamartwiając się przyszłością tej znajomości. Tak strasznie jej zależało na Payne'ie i tym, co udało im się stworzyć przez te kilka miesięcy. Niby z góry wiedziała o wszystkim, a jednak to wcale nie przyczyniło się do tego, że teraz było jej lżej. Zerkała na telefon i odliczała godziny do jego samolotu. W pewnym momencie zerwała się na równe nogi. Annie miała gdzieś wszystkich, którzy wymądrzali się, że to chłopak ma biegać za dziewczyną. Przecież musiał się jakoś dowiedzieć, że nie wyobraża sobie tego miasta bez niego. Siebie bez niego.

W efekcie swojej niezwykłej determinacji, samochodem ojca pokonała trasę do lotniska w ekspresowym czasie. Co chwila sprawdzała, czy zdąży przed samolotem i przyspieszała. Na halę odlotów wpadła zdyszana, nerwowo przeczesując tłum wzrokiem. Na elektronicznej tablicy lot oznaczono dopiskiem "odprawa". Przepychała się między ludźmi, by dostać się do kolejek przy bramkach. Przecież nie mogła tu przyjechać na darmo.

- Liam! - krzyknęła trochę z bezsilności.

- Annie?! - Jedna z osób odwróciła się w jej stronę, a ona pobiegła do niej czym prędzej.

- Boże, jesteś. - Przylgnęła do niego, obejmując go mocno. - Zdążyłam.

- Co ty tu robisz? - dopytywał, gładząc ją ostrożnie po włosach. - Zaraz muszę wsiadać do samolotu.

- Wiem, ale... Ja musiałam... Chciałam... - nie potrafiła się wysłowić, czując łzy napływające do oczu. - Tak cholernie już za tobą tęsknię. - Spuściła głowę, wtulając ją w zagłębienie jego szyi.

- Kochanie - powiedział czułym tonem, uśmiechając się lekko. Kompletnie go rozczuliła tym wtargnięciem na lotnisko. - Obiecuję ci, że będę dzwonił i pisał, mogę nawet przysyłać kartki. Pomyśl, że mi też będzie ciebie brakować - szeptał chłopak do jej ucha. - Tak samo cholernie jak tobie. Musimy wytrzymać. Razem damy radę, prawda? - Ucałował jej czoło.

Dawali radę. Naprawdę, piosenkarz wywiązywał się z danego słowa i ona nierzadko uśmiechała się do telefonu lub komputera na widok jego wiadomości lub zdjęć i filmików, które jej podsyłał. Przysłał jej nawet jeden z singli jego zespołu z dedykacją na okładce. Jednak to było na początku. Wraz z upływem kolejnych tygodni Annie coraz częściej spoglądała na pustą skrzynkę odbiorczą i wzdychała pod nosem. Coraz częściej musiała śledzić informacje w mediach o One Direction, by dowiedzieć się, co w ogóle dzieje się z Liamem. Nawet nie wiedziała, kiedy coś się zepsuło i dlaczego przestało mu zależeć. Od codziennych wiadomości i rozmów przeszli do sporadycznych, raczej grzecznościowych e-maili. Żyła tylko nadzieją, że wszystko się wyjaśni, kiedy przyjedzie.

Blondynka obudziła się z głową pełną wspomnień. Po zerknięciu na budzik, odkryła, że spała zaledwie trzy godziny. Musiała się pojawić na śniadaniu, żeby jeszcze bardziej nie zaniepokoić rodziców. Wzięła prysznic, ubrała się w ciepły sweter i zeszła na dół. Mama podsunęła jej talerz z jajecznicą, więc zaczęła ją powoli jeść. Wymieniali grzecznościowe zwroty między sobą, ale nikt nie zadawał konkretnych pytań. Wszyscy odeszli do stołu, a dziewczyna ciągle przeżuwała śniadanie. Od tego zajęcia oderwała ją znajoma melodia, niosąca się po domu.

- Annie, szybka piłka. Co robisz w Sylwestra? - spytała ją dziewczyna, kiedy odebrała swój telefon.

- Ja? Raczej nic. Do południa pracuję, a potem odpoczywam. - Wzruszyła ramionami, chociaż rozmówczyni nie mogła tego zobaczyć. Nie zależało jej na hucznej imprezie.

- Miałabyś ochotę wpaść do mnie? Zbieram ekipę - odparła wesoło brunetka.

- Miło mi, że pomyślałaś o mnie, ale... - próbowała się wykręcić.

- Liam wyjeżdża do Londynu - oznajmiła Nicole, rozszyfrowując jej obawy. - Robi tam coś z chłopakami.

- Wcale nie o to mi chodziło. Ja średnio przepadam za tłumem ludzi - zaczęła się tłumaczyć po chwili ciszy, jednak to wcale nie polepszyło sytuacji. Między słowami obie zdawały sobie sprawę z prawdy o zaistniałej sytuacji. Być może jedna z nich w głębi duszy obawiała się, że nie wyjechał, bądź właśnie na to miała nadzieję.

- Annie - powiedziała Payne miękkim głosem. - Wiem, że nie masz ochoty go oglądać. To jak, przyjdziesz?

- Dobra, chrzanić to. Dopisz mnie do listy gości. Zrobię jakąś sałatkę z rukolą, serem i kurczakiem.

- Fantastycznie. Wyrażasz zgodę na obecność innych facetów? - dopytywała organizatorka.

- Pewnie. Nie obraziłam się na wszystkich - odparła.

- Zatem widzimy się w czwartek o dziewiętnastej u mnie. Pamiętasz adres?

- Tak, tak - zapewniła ją szybko, by odgonić wspomnienia związane z jej wizytami tam.

- Zatem do zobaczenia! Aaa, nie kupuj sukni balowej. - Zaśmiały się razem na pożegnanie.

Brak formalnych strojów wcale nie oznaczał mniejszych problemów z doborem odpowiednich ubrań. Na razie nie myślała o tym, stwierdzając, że na pewno znajdzie coś w szafie. Skupiła się na tym, że on faktycznie wyjechał, a ona tym razem dała mu pewność, że nie miał po co wracać.


___________________

No i się wszystko rozeszło :(

Night ChangesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz